Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odra? Ta wspaniała rzeka ciągle potrafi zaskakiwać!

Michał Kurowicki 68 387 52 87 [email protected]
- Nie wyobrażam już sobie życia bez szumu Odry - mówi Zbigniew Lechowicz, kierownik Nadzoru Wodnego Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Bytomiu Odrzańskim. - To piękna rzeka, która ciągle potrafi zaskakiwać.
- Nie wyobrażam już sobie życia bez szumu Odry - mówi Zbigniew Lechowicz, kierownik Nadzoru Wodnego Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Bytomiu Odrzańskim. - To piękna rzeka, która ciągle potrafi zaskakiwać. Fot. Michał Kurowicki
Dla Zbigniewa Lechowicza Odra to drugi dom. Pracuje nad rzeką już od ponad 20 lat. Choć zna ją doskonale, ciągle ma dla niej ogromną pokorę. Od ośmiu lat jest kierownikiem Nadzoru Wodnego w Bytomiu Odrzańskim.

Mieszka z całą rodziną w starym niemieckim domu. Budynek stoi nad samą Odrą w bytomskim porcie. Ma już prawie 120 lat. Przeżył wiele powodzi, ale wciąż pewnie trzyma się odrzańskiego brzegu. Jest punktem obserwacyjnym dla kilkudziesięciokilometrowego odcinka rzeki, będącego pod opieką Lechowicza. Jego nadzór rozpoczyna się tuż powyżej ujścia Baryczy, a kończy obok Starej Wsi pod Nową Solą. Na czym polega jego praca, opowiada mi częstując swoją ulubioną kawą. Oczywiście taką sypaną, nie rozpuszczalną. Bo tylko sypana, jak twierdzi na niego działa.

- Codziennie podaję dane do Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej - mówi Lechowicz. - Informuję o poziomie rzeki dziś i prognozuję na najbliższe dni. Poza tym wycinam zarastające brzeg drzewa i krzewy. Zajmuję się też oznakowaniem rzeki dla nielicznych dziś barek i innych jednostek pływających. Bo na rzece jest dokładnie tak jak na drodze.

Bez znaków nie da się płynąć. Chociaż z tą różnicą, że nad Odrą nie ma znaków ograniczających prędkość. Bo barki nie pływają nawet z szybkością 10 km/godz. - śmieje się. Jak Odra to oczywiście i wielkie powodzie. Ta z zeszłego roku była wyjątkowa. Tylko o kilkadziesiąt centymetrów poziom wody ustępował temu z 1997 r.

- Przed domem mam ustawioną taką metalową kotwicę - opowiada Lechowicz. - W maju zeszłego roku woda podeszła tak wysoko, że ponad powierzchnię wystawały zaledwie jej końcówki. Przed dom, na schody wystawiłem stolik. Tam siedziałem, piłem kawę, paliłem i czekałem. Swoją łódką wpływałem i parkowałem w miejscu, gdzie normalnie stawiam samochód. To trwało ponad dwa tygodnie. Bo woda, aż tak długo nie chciała opaść - wspomina.

- Zaraz na początku powodzi, zakład energetyczny ze względów bezpieczeństwa wyłączył prąd. W ciągu dnia było jak na wczasach. Ale nocą, bez prądu siedzieliśmy z rodziną przy świecach. Okna i drzwi były pootwierane. Bo na zewnątrz upał. Jednak cały czas miałem takie dziwne, niepokojące uczucie. Głucho, ciemno i słychać silny nurt rzeki ocierającej się o dom. Ta świadomość, że woda szoruje po budynku nie dawała spokojnie zasnąć. Czy wytrzyma? Na szczęście stara chata przetrwała, a my w niej! Później, do jesieni suszyliśmy fundamenty, bo gdyby zostały nasiąknięte mróz mógłby je rozsadzić.

Lechowicz swoją ulubioną łódkę przerobił ze starej Omegi. Zostawił tylko charakterystyczny kadłub, którego kształt bardzo mu się podoba. Dodał silnik i kabinę. Teraz to klimatyczna jednostka, ze swoim charakterem i charyzmą. Rok temu w trzy dni dopłynął nią do przedmieść Wrocławia. Zabrakło mu jednego popołudnia, żeby popływać po mieście. Musiał już wracać do pracy. Pod opieką ma też barkę, którą od czasu do czasu trzeba odstawić do naprawy we wrocławskiej stoczni. Jedną z takich wypraw pamięta do dziś.

- W 2005 na przełomie listopada i grudnia musieliśmy odstawić naszą jednostkę do remontu - opowiada Lechowicz. - Stan rzeki był strasznie niski. Czekano na nas z zapasem wody na śluzie w Brzegi Dolnym. A w stoczni czekano na barkę. Było potwornie zimno. Paskudnie. My musieliśmy dopłynąć tam jak najszybciej. Inaczej utknęlibyśmy na mieliźnie na dwa tygodnie albo dłużej. Dlatego płynęliśmy bez przerwy. 24 godziny na dobę.

W nocy używaliśmy reflektorów do oświetlania brzegów. Jednak w końcu zaczął sypać śnieg. Z kabiny sterowniczej nie było nic widać, bo nasza barka ma ze 30 metrów długości. Dlatego na zmianę staliśmy na dziobie i zawiadamialiśmy sterującego czy ma skręcać. Przez zimno, nie dało się tak wytrzymać dłużej niż pół godziny. Zmienialiśmy się. W końcu do celu, śluzy rzecznej w Brzegu Dolnym dotarliśmy na trzecią nad ranem. Można było wreszcie odpocząć. Spaliśmy cały dzień.

Gdy tylko robi się cieplej Lechowicz wypływa ze swoją rodziną na rejsy po Odrze. Z jego opowieści wynika, że warto. Można zobaczyć mnóstwo ptaków. Czaple, żurawie, kaczki. Trzeba tylko płynąć cicho. Ostatniej wiosny widział nawet zlot ponad setki łabędzi.

- Oprócz oglądania ptaków, wielu ludzi tu wędkuje - mówi Lechowicz. - Bardzo cenią sobie smak odrzańskich ryb. Gdy tylko zrobi się cieplej w bytomskim porcie potrafi wędkować nawet ponad 50 osób. Ostatnio przyjeżdżają nawet z całymi rodzinami, na pikniki.

Na koniec ciekawostka. Zbigniew Lechowicz uważa, że woda w Odrze jest coraz czystsza. Sam pływając swoją Omegą zatrzymuje się nieraz z rodziną w bezpiecznych zakolach. Tam kąpią się i nikt jeszcze nie miał problemów z powodu brudnej wody. Może to zwiastun tego, że pewnego dnia znowu powrócą do łask nadodrzańskie kąpieliska. Jeśli do tego uda się przywrócić ruch statków pasażerskich na Odrze. Ludzie znowu poczują, że mieszkają nad piękną rzeką.

Pragniesz relaksu? Podpowiemy Ci, gdzie go szukać! Zajrzyj na lubuski.regiopedia.pl - do największej internetowej encyklopedii Ziemi Lubuskiej

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska