Odbijanie piłeczki?

Wygląda na to, że mieszkańcy Lipinek są skazani na sąsiedztwo drogi tranzytowej dla tirów.

Wszystko przez to, że ciężarówki nie mieszczą się pod wiaduktami na drodze wojewódzkiej.
Wygląda na to, że zarządcy dróg wojewódzkich nie zależy na usunięciu przeszkody, jaką są zbyt nisko zawieszone mosty. - Nie mamy na to pieniędzy - tłumaczy dyrektor zarządu dróg wojewódzkich w Zielonej Górze Helena Włodarczyk. - Pilniejszą sprawą jest znalezienie pieniędzy na drugi etap obwodnicy Sławy.

Według wojewódzkich drogowców nie ma problemu, bo ciężarówki mają którędy jeździć. Przeciwnego zdania są mieszkańcy Lipinek, Krążkowa i Krzepielowa. A także włodarze powiatu, którzy twierdzą, że ciężkie samochody niszczą ich drogę. - Ona nie jest przystosowana do tranzytu ciężarówek. Była projektowana z założeniem, że poruszać się po niej mogą znacznie lżejsze pojazdy - tłumaczył mieszkańcom starosta Marek Kozaczek. - I przewidywane natężenie ruchu było mniejsze.

Według lipinian sytuacja jest tragiczna, bo ciężarówki pędzą przez ich wieś. - Niekiedy autem osobowym trzeba uciekać na pobocze, bo nie ma szans minąć się z takim - tłumaczy jeden z mieszkańców. - Są takie miejsca we wsi, że dwie ciężarówki nie miną się na drodze, bo domy stoją tuż przy jezdni.

Jakby tego było mało, wzdłuż drogi praktycznie nie ma chodników. Stąd żądania lipinian, by ciężkie auta jeździły drogą wojewódzka. W tym celu trzeba by zburzyć wiadukty na nieczynnej już linii kolejowej. Bo ciężarówki nie mogą się pod nimi przecisnąć. Wiele razy trzeba było wyciągać zablokowane samochody. Jeden zaklinował się i zapalił.

- Skoro to nieczynna linia, to niech zainteresowani zwrócą się do kolei o zdjęcie tych wiaduktów - sugeruje H. Włodarczyk.

Mieszkańcy mają jeszcze inny pomysł. Zakłada on, że mosty mogłyby pozostać, a drogę trzeba by obniżyć o kilkadziesiąt centymetrów. Ale on póki co pozostaje bez odzewu.