- Głupota. Nie myślimy i się zabijamy - stwierdziła wczoraj gorzowianka Marlena Gwisson.
Kierowcy pędzą jak szaleni. A później... Jest jak w maju, na drodze za Strzelcami. Wtedy pisaliśmy: ,,Auto, właściwie wrak, stoi w poprzek drogi. Może metr od drzewa, w które walnął kierowca.
Jego nogi zwisają z fotela. Z tej strony karoserii nie ma. Zmiażdżyła ją siła uderzenia. Potworna, bo podłoga citroena xanti pękła jak zapałka. Wokół pełno szkła. Dwie osoby nie żyją. - Nie mieli szans na życie - zauważa ktoś''. Kilka godzin później zmarła trzecia osoba.
Na złamanie karku
Do 1 grudnia na naszych drogach zginęło 161 osób. Wychodzi, że auto zabija kogoś średnio co drugi dzień. - Straszne! - Stanisława Sawczyn aż nie chce uwierzyć. Na dodatek śmiertelnych ofiar jest coraz więcej: dwa lata temu było 147, przed rokiem już 155.
Przerażają skutki karamboli na drogach. Bo choć mamy najmniej wypadków w kraju, pod względem liczby zabitych na każde 100 zajmujemy drugie miejsce w kraju (za woj. mazowieckim). Dlaczego? Zło wynika z zachowania kierowców: szaleją, choć drogi są wąskie i kiepskiej jakości.
Jako pierwszą przyczynę wypadków policja wymienia nadmierną prędkość. - Co uwidacznia się tym, że do najcięższych wypadków dochodzi na prostym odcinku drogi i poza obszarem zabudowanym - mówi Piotr Fligner, wiceszef lubuskiej drogówki.
Za Strzelcami, gdzie zginęła wspomniana trójka młodych, droga jest prościutka. Tak samo jak przed Kłodawą pod Gorzowem. Tu w lipcu pani za kierownicą peugeota uderzyła w drzewo tak mocno, że auto aż się rozsypało. Cztery ofiary śmiertelne.
Krajówki śmierci
Ludzie giną, bo kierowcy nie ustępują pierwszeństwa, nieprawidłowo wyprzedzają czy omijają. - Sieć dróg jest taka, a nie inna. Jazdę trzeba dostosować do warunków - stwierdza Fligner z drogówki. Ale kierowcy szarżują, ryzykują i doprowadzają do tragedii. Najczęściej na krajowej dwójce i trójce. Obie mają u nas tylko 260 km (na 16 tys. km łącznie), a rok w rok życie traci tam jedna trzecia lubuskich ofiar.
I jeszcze jedna przyczyna tragedii. Alkohol. Co dziesiąty wypadek powoduje pijany kierowca. Taki w maju pod Zwierzynem doprowadził do czołowego zderzenia z innym autem. Zabił kierującą, kobietę w ósmym miesiącu ciąży. Dziecko też nie przeżyło.
Gorzowianin Bogdan Gajak uważa, że nieszczęścia się zdarzają, bo na drogach brakuje policji. - W Niemczech policjanci wyrastają nagle, nie wiadomo skąd. U nas kilometrami ich nie widać - stwierdza. Sławomir Konieczny z zespołu prasowego komendy wojewódzkiej w Gorzowie zaprzecza. - W drogówce mamy najwięcej policjantów od dziesięciu lat. Robimy naprawdę dużo, żeby byli widoczni na drogach. Wiemy, że ich obecność przynosi skutek - mówi.
Według Gajaka niejeden kierowca czuje się bezkarny. Na dodatek rodzina, znajomi nie napiętnują jego złego zachowania na drodze. - Jak on opowiada, że dziś pobił rekord dojazdu do pracy, gnał 120 km/h przez miasto, koledzy patrzą z zachwytem.
Kiedy kogoś ustrzeli fotoradar, współczują, że miał pecha - mówi gorzowianin. Jego zdaniem złe nawyki, a jeszcze bezkarność, utrwalają się w psychice kierowcy: - On uważa, że ma prawo do łamania prawa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?