MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nowe Miasteczko. Kupcy skarżą się na miejskie władze

Michał Kurowicki 68 387 52 87 [email protected]
Mieszkający w Nowym Miasteczku Dawid, zawsze lubił powybierać sobie najładniejsze owoce, wystawione przed sklepem w rynku. Teraz zostały mu tylko dwie małe skrzynki (fot. Michał Kurowicki)
Mieszkający w Nowym Miasteczku Dawid, zawsze lubił powybierać sobie najładniejsze owoce, wystawione przed sklepem w rynku. Teraz zostały mu tylko dwie małe skrzynki (fot. Michał Kurowicki)
Miejscowi kupcy i burmistrz spierają się o wystawianie towaru i dojazd samochodów dostawczych. Miejskie władze zapraszają kupców na 14 października o 10.00 do ratusza. Czy wspólnie uda się rozwiązać konflikt?

- Jestem już bardzo zmęczona tą sprawą - mówi Matylda Polegaj, która prowadzi sklep warzywno-owocowy w rynku. - Przecież w krajach Unii Europejskiej istnieje handel zewnętrzny, można tam też kupić warzywa, ciuchy... Dlaczego tak nie może być u nas? - pyta. - W Nowym Miasteczku, za każdą skrzynkę wystającą, choć trochę poza mój parapet dostaję mandat. Cały dzień tylko czekam na strażnika miejskiego. Niestety, towary wyłożone, z braku miejsca byle jak na oknie, nie wyglądają zbyt estetycznie i przez to tracę część klientów.

Pani Matylda skarży się także na różnych kontrolerów, którzy przychodzą sprawdzać jej sklep. Ostatnio byli u niej pracownicy inspektoratu zabytków, a przyczyną było powieszenie przez nią zewnętrznej markizy w nieodpowiednim kolorze.

Handlująca w sklepie obok, pragnąca zachować anonimowość kobieta, również nie szczędzi słów krytyki pod adresem miejskich władz. Zwraca szczególna uwagę na zakaz wjazdu samochodów dostawczych.

- Od momentu zakończenia remontu rynku, postawiono tu znaki zabraniające wjazdu - mówi zdenerwowana sprzedawczyni. - Uważam, że to jest nie w porządku, żeby dostawcy nie mogli stanąć na 10 minut, rozładować ciężarówkę i spokojnie odjechać. Komu to przeszkadza? - pyta. - Przez te zakazy kierowcy parkują poza rynkiem, stoją na ruchliwej ulicy, a my musimy ręcznie nosić towar.

Większość pozostałych kupców z centrum miasteczka ma podobne zdanie. Przetrwali remont, przez który tego lata spadły ich obroty, a teraz chcieliby w spokoju handlować na pięknym, nowym deptaku. Wyjściem z sytuacji powinno być spotkanie, na które burmistrz Wiesław Szkondziak zaprasza do ratusza 14 października, na godz. 10.00. Miejskie władze chcą tam przedstawić własne spojrzenie na sporny temat.

- Jesteśmy dopiero w stanie przejmowania rynku, po wykonawcy robót - wyjaśnia Bogdan Bogucki z urzędu miejskiego w Nowym Miasteczku. - Do tej pory był to plac budowy. Dlatego nie mogliśmy ingerować w to jak on jest zagospodarowany, bo za każdy wypadek, który wydarzyłby się odpowiadałby wykonawca prac.

Burmistrz Nowego Miasteczka chciałby, żeby w jego mieście powstał deptak z prawdziwego zdarzenia. Oczywiście dopiero od wiosny, bo zimą i tak nikt nie będzie siedział w wystawionych ogródkach.

- Serdecznie zapraszam na spotkanie, 14 października - mówi W. Szkondziak. - Zawsze staram się wychodzić naprzeciw ludziom. W tej chwili przejmuję deptak od wykonawcy. Dlatego chcę spotkać się z kupcami i wyjaśnić nieporozumienia. Mam nadzieję, że uda nam się wspólnie ustalić jak ten deptak ma wyglądać. Czy wybrać wariant kafejek i małej gastronomii, czy też wystawiać warzywa, kwiaty i owoce. No i co zrobić z samochodami dostawczymi?

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska