Nie stąpaj po cienkim lodzie. W czasie odwilży jest śmiertelnie groźny

W niektórych miejscach lód na kłodawskim jeziorze ma zaledwie kilka centymetrów grubości. Gdzieniegdzie widać też duże pęknięcia, z których wypływa woda. Nie przeszkadza to jednak okolicznym wędkarzom, bo obok pęknięć nie brakuje wykutych w lodzie przerębli. Sami amatorzy zimowych połowów, nie zważając na niebezpieczeństwo, spokojnie przechadzają się po kruchej tafli. A jakby tego było mało, to pomiędzy nimi na jeziorze pojawiają się też na przykład młodzi łyżwiarze. I choć taka zamarznięta tafla wody na stawach, jeziorach czy zalewiskach może wydawać się dobrym miejscem do zabawy, jazdy na łyżwach czy wędkowania, to warto jednak pamiętać, że lód na naturalnych zbiornikach wodnych ulega ciągłym zmianom i nigdy nie ma tej samej grubości na całej swojej powierzchni.

Szczególnie niebezpieczne są miejsca w pobliżu ujścia rzek i kanałów, ujęć wody, mostów, pomostów i przy brzegach, gdzie występuje roślinność, ponieważ zwykle w tych miejscach lód jest cieńszy, bardziej kruchy oraz mniej stabilny. Czasem wydaje się, że powierzchnia jest bezpieczna, ale pokrywa lodu w każdej chwili może się pod nami załamać - mówi Dariusz Szymura, rzecznik Komendy Wojewódzkiej PSP w Gorzowie.

Należy również unikać miejsc zacienionych, gdzie przez pokrywę lodową widać płynącą wodę, a także miejsc, w których występuje tak zwany lód napowietrzony.

Przeczytaj również: Warta w Gorzowie pokryta śryżem. Jak powstają takie sunące po rzece lodowe krążki?

Niebezpieczeństwo załamania się lodu nasila się w czasie odwilży. To, że tafla jest zbyt krucha i cienka może sugerować jej charakterystyczne trzeszczenie.

Te ostatnie mrozy nie trwały długo, więc tafla lodu nie jest na tyle gruba, aby było na niej bezpiecznie. Ona powinna mieć kilkanaście centymetrów grubości i być przeźroczysta jak szkło. Teraz dodatkowo przyszła odwilż, która powoduje, że lód staje się znacznie cieńszy. Może to sygnalizować charakterystyczne trzeszczenie, które oznacza, że on po prostu pęka - tłumaczy Dariusz Szymura.

W takiej sytuacji wystarczy chwila, aby stracić zdrowie lub życie. Dlatego służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo systematycznie patrolują okoliczne akweny. Takie kontrole są konieczne, bo ryzykantów nie brakuje.

Szczególnie dzieci nie do końca zdają sobie sprawę z zagrożeń, jakie czyhają na zamarzniętych akwenach. Ale o tym, że pozornie bezpieczny staw, w momencie załamania się lodu, w kilka sekund staje się śmiertelnie niebezpieczny często zapominają także dorośli - mówi Dariusz Szymura.

Jeśli widzimy kogoś, pod kim załamał się lód, natychmiast zaalarmujmy strażaków. Nie wchodźmy na taflę, gdyż lód może załamać się również pod nami. Zanim dotrą odpowiednie służby, spróbujmy pomóc poszkodowanej osobie. Możemy użyć do tego na przykład kija, gałęzi czy nawet szalika.

Zobacz też:

• Pochód kry na Odrze. Promy w Lubuskiem stanęły