Piątkowe spotkanie rozpoczęło się o 17.00. Sala w szkole w Smardzewie zapełniła się rodzicami. Spotkali się z wójtem Ryszardem Walkowiakiem i radnymi w stołówce przy szkolnej kuchni, w której przygotowywane są obiady dla dzieci.
Do czasu, bo wkrótce ma się tym zająć kuchnia Zespołu Szkół w Szczańcu. Zniknąć ma też przedszkole, bo zdaniem szefa gminy działa bezprawnie.
- Chcemy faktów i liczb! - krzyczeli ludzie na sali. Zareagowali tak na wieść o nieopłacalności smardzewskiej kuchni. Wójt wyjaśniał, że kuchnia pracuje tylko na prąd, a to podwyższa koszty jej utrzymania. Przeniesienie gotowania dla dwóch szkół do jednej kuchni w Szczańcu da ok. 16 tys. zł oszczędności rocznie.
- I co? Dzieci będą jadły zimne obiady? - mówili z oburzeniem rodzice.
Gdzie te oszczędności?
Zebrani dopytywali się też o auto, które będzie dowozić jedzenie. - Wynajmie się je z kierowcą - odpowiedział R. Walkowiak. Na to ostro zareagowała jedna z mieszkanek Smardzewa: - Czy my mamy na czołach napisane kretyni, proszę nas traktować poważnie, gdzie te oszczędności?!
Emocje jeszcze bardziej wzrosły podczas rozmów o przedszkolu. - Ono prawnie nie istnieje, weźmie pani na siebie odpowiedzialność za wypłaty dla pracowników? - pytał wójt szefową szkoły Elżbietę Stasiak.
- Jakoś przez tyle lat istniało, były kontrole, nie kwestionowano jego funkcjonowania - dziwił się były radny gminy, obecnie powiatowy - Lesław Gordzelewski.
Szefowa szkoły, szukając wyjścia, zaproponowała utworzenie zespołu edukacyjnego w Smardzewie. - Nie ma żadnych przeciwwskazań, wystarczy tylko uchwała radnych - mówiła.
Wójt Walkowiak stwierdził że to nie jest takie proste.
- Panie wójcie, ja widzę że pan to jest jeszcze ze starego systemu. Macie piękna szkoła, dobra kadra, nie psujcie tego - skwitował łamaną polszczyzną mieszkający w okolicy obcokrajowiec.
Uszanujmy wolę ludzi
Radni popierający pomysł wójta prawie się nie odzywali. Próbował coś tłumaczyć przewodniczący rady gminy Józef Starzyński. Okazał się mało skuteczny. - Mam chore gardło - oznajmił ochryple.
Honor popierających wójta ratowała sekretarz Beata Amrogowicz. Na chwilę uspokoiła salę. Ale jej wyjaśnienia także nie przyniosły efektu. Utrzymywała, że przedszkole nie ma podstawy prawnej. - Żeby w szkole utworzyć zespół edukacyjny, trzeba je najpierw oficjalnie powołać - mówiła sekretarz. Dla mieszkańców Smardzewa oznacza to więc tylko "dobrą wolę" - ale wójta.
- Uszanujmy wolę ludzi - nawoływał L. Gordzelewski. A ludzie klaskali. - Z tego co słyszę to sprawę można załatwić na jednej sesji dwa razy podnosząc rękę - powiedział radny Jakub Bociański, czym wywołał aplauz na sali.
Ludzie chcą, żeby sprawą przedszkola i kuchni zajęli się radni. Uczestnicy spotkania mówili potem, że sensownego wyjaśniania nie usłyszeli.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?