Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie obwinia losu, nie szuka wymówek. Chce pomagać

Alicja Kucharska
DPS Jordanowo
DPS Jordanowo Alicja Kucharska
Pan Zbigniew Półtorak kilka lat temu stracił nogę. Pracuje społecznie. Marzy o nowym wózku... Jak podkreśla, wystarczą chęci, a praca pozwala zapomnieć o chorobie! Przeczytaj całą rozmowę!

Dał się Pan poznać mieszkańcom Domu Pomocy Społecznej w Jordanowie jako tytan pracy. Porządkuje Pan tereny przyległe do DPS, ale nie tylko. Jest to zupełnie dobrowolne i społeczne zajęcie. Skąd w Panu taka potrzeba?
Od dziecka byłem uczony, że porządek w naszym otoczeniu jest bardzo ważny. Takie przyzwyczajenie wyniosłem z domu i najzwyczajniej w świecie, gdy widzę nieład, to biorę się do pracy. To moja odskocznia od codzienności, dzięki obowiązkom zapominam o chorobie, ale też jest mi niezwykle miło, gdy inni się cieszą z wykonanej przeze mnie pracy.

To naprawdę nietypowe, że ktoś sam wyznacza sobie pracę w pełnym wymiarze godzin. Może, oprócz satysfakcji, coś jeszcze jest ważne?
W tutejszym Domu Pomocy Społecznej przebywam od 2011 roku. Wcześniej mieszkałem w Drezdenku, ale gdy straciłem nogę nie chciałem wracać do rodzinnej miejscowości. Tak znalazłem się tutaj. Pierwsze dni były trudne, bo wszystko było dla mnie nowe i zanim dałem poznać się ze strony stróża porządku, minęło trochę czasu. Każdy powinien dbać o swoje otoczenie, tym bardziej, że do DPS przyjeżdża wiele osób z zewnątrz. Takie placówki są raczej negatywnie odbierane przez społeczeństwo, więc swoją pracą chcę chociaż trochę to zmienić.

Od mieszkańców wiemy, że sprząta i porządkuje Pan teren od samego rana. Co znajduje się wśród obowiązków, które zresztą Pan sam sobie wyznaczył?
Porządkuję, zamiatam, sprzątam, grabię liście, zmieniam nasadzenia. Wszystko, w czym mogę pomóc. Moim celem na kolejne miesiące jest stworzenie alei kwiatowej przy ogrodzeniu DPS.

Przydałby się Panu pomocnik, który mógłby wesprzeć w tych bardziej wymagających czynnościach?
Większość raczej unika charytatywnych prac, ale z pewnością przydałaby się osoba o dwóch sprawnych nogach, bo na przykład nie mogę jeździć wózkiem po grząskim gruncie, czy po trawniku, a tam też jest wiele do zrobienia. Prawa noga też już powoli nie może udźwignąć całego ciężaru, bo niejednokrotnie jest odpowiedzialna za sterowanie wózkiem, natomiast w lewej ręce mam zwyrodnienie stawu łokciowego, ale jak widzę, że coś jest do zrobienia, to po prostu to robię. Mogę pchać taczkę, zamiatać, nawet jeszcze wejdę po drabinie i zerwę owoce.

Sprząta Pan nawet na gruntach należących do powiatu czy gminy. Nie ma dla Pana rzeczy niemożliwych i mam wrażenie, że nie ma Pan żalu do życia za osobistą tragedię.
Nie obwiniam losu, jestem zadowolony, gdy mogę zrobić coś pożytecznego. Cieszę się tym, co mam. Dzięki współpracy z sołtysem Jordanowa, wiele udaje się zrobić. Człowiek ma różne dni – raz dobre, raz złe, ja od rana pracuję, żeby były lepsze. Nie ma rzeczy niemożliwych, wystarczą tylko chęci!

Pana wózek jest wysłużony, pewnie przydałby się nowy?
Marzę o wózku elektrycznym, dzięki któremu mógłbym pojechać gdzieś dalej – posprzątać groby na cmentarzu, pomóc w pracach kościelnych. Jestem wierzący i mam nadzieję, że kiedyś ktoś zapali świeczkę na moim grobie. Wierzę, że dobre uczynki wracają. Chciałbym też poprzebywać z innymi osobami, mieć możliwość dotarcia na różne koncerty czy imprezy integracyjne w naszej wiosce. Mając nowy wózek mógłbym chociażby pojechać nad staw, na ryby, czy też po prostu na spacer do lasu, pobyć z sobą czy pomyśleć. Mam też protezę, której nie jestem w stanie spłacić własnymi środkami i muszę liczyć na pomoc innych.

Choroba nie jest dla Pana żadną taryfą ulgową ani żadną wymówką?
- Nogę utraciłem w wyniku miażdżycy. Niby na pozór było dobrze, aż do pewnego momentu. Wtedy od lekarza dostałem wybór: albo noga, albo życie. Odpowiedź była oczywista i musiałem się więc z tym pogodzić. Dobrze, że nie skończyło się gorzej. Nie dbałem o siebie, źle się odżywiałem, mało odpoczywałem. Teraz dbam o siebie, zwłaszcza o swoje kończyny dolne. Żyję, bo ktoś na górze stwierdził, że jeszcze się do czegoś przydam.
Niektórzy chorzy użalają się nad sobą, a w chorobie chodzi o to, by znaleźć sposób pozwalający o niej zapomnieć. Ja pracuję, bo choroba to nie wymówka i jeszcze raz podkreślę: wystarczy chcieć, a ja mam jeszcze dużo do zrobienia!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska