Dał się Pan poznać mieszkańcom Domu Pomocy Społecznej w Jordanowie jako tytan pracy. Porządkuje Pan tereny przyległe do DPS, ale nie tylko. Jest to zupełnie dobrowolne i społeczne zajęcie. Skąd w Panu taka potrzeba?
Od dziecka byłem uczony, że porządek w naszym otoczeniu jest bardzo ważny. Takie przyzwyczajenie wyniosłem z domu i najzwyczajniej w świecie, gdy widzę nieład, to biorę się do pracy. To moja odskocznia od codzienności, dzięki obowiązkom zapominam o chorobie, ale też jest mi niezwykle miło, gdy inni się cieszą z wykonanej przeze mnie pracy.
To naprawdę nietypowe, że ktoś sam wyznacza sobie pracę w pełnym wymiarze godzin. Może, oprócz satysfakcji, coś jeszcze jest ważne?
W tutejszym Domu Pomocy Społecznej przebywam od 2011 roku. Wcześniej mieszkałem w Drezdenku, ale gdy straciłem nogę nie chciałem wracać do rodzinnej miejscowości. Tak znalazłem się tutaj. Pierwsze dni były trudne, bo wszystko było dla mnie nowe i zanim dałem poznać się ze strony stróża porządku, minęło trochę czasu. Każdy powinien dbać o swoje otoczenie, tym bardziej, że do DPS przyjeżdża wiele osób z zewnątrz. Takie placówki są raczej negatywnie odbierane przez społeczeństwo, więc swoją pracą chcę chociaż trochę to zmienić.
Od mieszkańców wiemy, że sprząta i porządkuje Pan teren od samego rana. Co znajduje się wśród obowiązków, które zresztą Pan sam sobie wyznaczył?
Porządkuję, zamiatam, sprzątam, grabię liście, zmieniam nasadzenia. Wszystko, w czym mogę pomóc. Moim celem na kolejne miesiące jest stworzenie alei kwiatowej przy ogrodzeniu DPS.
Przydałby się Panu pomocnik, który mógłby wesprzeć w tych bardziej wymagających czynnościach?
Większość raczej unika charytatywnych prac, ale z pewnością przydałaby się osoba o dwóch sprawnych nogach, bo na przykład nie mogę jeździć wózkiem po grząskim gruncie, czy po trawniku, a tam też jest wiele do zrobienia. Prawa noga też już powoli nie może udźwignąć całego ciężaru, bo niejednokrotnie jest odpowiedzialna za sterowanie wózkiem, natomiast w lewej ręce mam zwyrodnienie stawu łokciowego, ale jak widzę, że coś jest do zrobienia, to po prostu to robię. Mogę pchać taczkę, zamiatać, nawet jeszcze wejdę po drabinie i zerwę owoce.
Sprząta Pan nawet na gruntach należących do powiatu czy gminy. Nie ma dla Pana rzeczy niemożliwych i mam wrażenie, że nie ma Pan żalu do życia za osobistą tragedię.
Nie obwiniam losu, jestem zadowolony, gdy mogę zrobić coś pożytecznego. Cieszę się tym, co mam. Dzięki współpracy z sołtysem Jordanowa, wiele udaje się zrobić. Człowiek ma różne dni – raz dobre, raz złe, ja od rana pracuję, żeby były lepsze. Nie ma rzeczy niemożliwych, wystarczą tylko chęci!
Pana wózek jest wysłużony, pewnie przydałby się nowy?
Marzę o wózku elektrycznym, dzięki któremu mógłbym pojechać gdzieś dalej – posprzątać groby na cmentarzu, pomóc w pracach kościelnych. Jestem wierzący i mam nadzieję, że kiedyś ktoś zapali świeczkę na moim grobie. Wierzę, że dobre uczynki wracają. Chciałbym też poprzebywać z innymi osobami, mieć możliwość dotarcia na różne koncerty czy imprezy integracyjne w naszej wiosce. Mając nowy wózek mógłbym chociażby pojechać nad staw, na ryby, czy też po prostu na spacer do lasu, pobyć z sobą czy pomyśleć. Mam też protezę, której nie jestem w stanie spłacić własnymi środkami i muszę liczyć na pomoc innych.
Choroba nie jest dla Pana żadną taryfą ulgową ani żadną wymówką?
- Nogę utraciłem w wyniku miażdżycy. Niby na pozór było dobrze, aż do pewnego momentu. Wtedy od lekarza dostałem wybór: albo noga, albo życie. Odpowiedź była oczywista i musiałem się więc z tym pogodzić. Dobrze, że nie skończyło się gorzej. Nie dbałem o siebie, źle się odżywiałem, mało odpoczywałem. Teraz dbam o siebie, zwłaszcza o swoje kończyny dolne. Żyję, bo ktoś na górze stwierdził, że jeszcze się do czegoś przydam.
Niektórzy chorzy użalają się nad sobą, a w chorobie chodzi o to, by znaleźć sposób pozwalający o niej zapomnieć. Ja pracuję, bo choroba to nie wymówka i jeszcze raz podkreślę: wystarczy chcieć, a ja mam jeszcze dużo do zrobienia!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?