Niektórzy pracownicy i udziałowcy w Długoszynie nie są zadowoleni z rządów jego szefa, dawnego wojskowego. - To człowiek bez kompetencji, a na swoim stanowisku jest dzięki znajomościom - twierdzą pracownicy.
Pracownicy: dryl jak w wojsku
Długoszyński zakład to część Celowego Związku Gmin. Jest własnością 15 samorządów. W lipcu ogłoszono konkurs na przewodniczącego zarządu. Wygrał go obecny szef Tadeusz Pietrucki. To, że zarządza zakładem, nie podoba się jego podwładnym.
Powołują się oni na ustawę o samorządzie gminnym, która mówi, że osoba będąca radnym nie może być kierownikiem w jednostce samorządowej. Pietrucki pełni funkcję radnego w Lubniewicach. To jednak nie koniec zarzutów. - Nasz szef jako wojskowy może zna się na musztrze, ale na pewno nie na utylizacji odpadów. Jesteśmy traktowani jak rekruci w armii - powiedział nam inny pracownik.
Podkreśla też, że odkąd nastał nowy szef, przedsiębiorstwo pogrążyło się w stagnacji. - Nie mamy żadnych dużych sukcesów, które jeszcze niedawno odnosiliśmy - mówi.
Podobnego zdania była Maria Pakos, która w CZG reprezentuje gminę Górzyca. "Powołanie na to stanowisko osoby bez doświadczenia w branży godzi w interesy całego związku" - czytamy w jej oświadczeniu do szefa walnego zgromadzenia.
Szef: jestem stanowczy
Tadeusz Pietrucki odpiera zarzuty. - Przyznaję, że jestem wymagający, ale też uczciwy, co nie wszystkim może się podobać - powiedział nam. - Mój styl zarządzania nie jest wojskowy, a raczej stanowczy i kulturalny. Dążę do uporządkowania listy płac i wprowadziłem premię uznaniową. A ludzie, którym udowodniłem, że źle pracują, wyrażają po prostu swoje niezadowolenie - tłumaczy przewodniczący.
Podkreśla, że firma idzie we właściwym kierunku i szuka wciąż nowych technologii . T. Pietruckiemu nie zarzuca niczego wiceburmistrz Witnicy Eugeniusz Kurzawski. Przewodniczył on komisji konkursowej, która wytypowała obecnego szefa zakładu. Wyjaśnia, że wyboru dokonało zgromadzenie, które tworzyli przedstawiciele gmin. - Pod nowym kierownictwem w zakładzie zapanował porządek - dodaje Kurzawski.
Według niego nie ma żadnych prawnych przeciwwskazań do tego, by szef zakładu był też radnym. - A to dlatego, że CZG nie jest jednostką organizacyjną gminy. Co innego, gdyby pan Pietrucki był kierownikiem jakiegoś zakładu budżetowego na terenie swojej gminy. Ale tak nie jest - tłumaczy E. Kurzawski.
Burmistrz: coś może być na rzeczy
Z kolei burmistrz Lubniewic i szef walnego zgromadzenia Mirosław Jaśnikowski twierdzi, że jeśli pracownicy zakładu się skarżą, to znaczy, że "coś w tym może być".
- Nie mam powodu, by im nie wierzyć - mówi, choć nie wyklucza, że w grę może wchodzić też zwykła złośliwość. - Jesteśmy w przededniu walnego zgromadzenia, na którym być może rozważana będzie zmiana zarządu. Na razie mogę powiedzieć, że jest to podyktowane chęcią znalezienia dalszej drogi rozwoju Celowego Związku Gmin - mówi burmistrz.
- Jeśli pracownicy zakładu czują, że są ofiarami mobbingu, powinni pójść z tym do sądu pracy, który rozstrzyga podobne spory - powiedział nam zastępca Okręgowego Inspektoratu Pracy Andrzej Machnowski. Inspekcja też może się tym zająć, jeśli zostanie o tym powiadomiona przez pracowników.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?