MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie dojadą do miasta

Renata Ochwat
Zmian w rozkładzie jazdy obawia się Kazimiera Targalska z osiedla Poznańskiego. - Już teraz jest kłopot z dojazdem. Nie chcę myśleć, co będzie jeśli te plany się powiodą -mówi.
Zmian w rozkładzie jazdy obawia się Kazimiera Targalska z osiedla Poznańskiego. - Już teraz jest kłopot z dojazdem. Nie chcę myśleć, co będzie jeśli te plany się powiodą -mówi. Krzysztof Tomicz
Miejski Zakład Komunikacji zapowiedział likwidację kilkudziesięciu połączeń z Deszcznem i okolicznymi wsiami.

Wójt Jacek Wójcicki zapowiedział, że nie pozwoli na tak radykalną zmianę w komunikacji. Zmian obawiać się mogą też inne podgorzowskie gminy.

- To jakiś absurd. Już teraz nie ma czym dojechać, a co będzie potem? - martwi się Waleria Waleszczak z osiedla Poznańskiego. Do jej osiedla dojeżdżają wszystkie autobusy kursujące do Deszczna. MZK zapowiedział, że w najbliższych planach jest likwidacja około 40 połączeń. Kiedy to radykalne cięcie ma nastąpić - jeszcze nie wiadomo.

Traktują nas jak gorszych

Z miejskiej komunikacji korzysta Marta Glapka z Karnina. O różnych porach dnia dojeżdża do pracy w prywatnej firmie. - Już teraz jest kiepsko z połączeniami. Nie wyobrażam sobie, co będzie, jak MZK zlikwiduje kolejne połączenia - mówi. Dodaje, że czasami jest tak, że długo czeka na autobus.

Planów MZK obawia się też Kazimiera Targalska z osiedla Poznańskiego. - Już teraz są martwe godziny, kiedy nic nie jedzie, a potem nagle trzy prawie o jednej godzinie. A w weekendy dojazd do miasta to prawdziwa tragedia. Niech władze coś zrobią i nie pozwolą na likwidację linii - mówi.

Często z linii do Deszczna korzysta też Irena Kulisz, która ma rodzinę na samym końcu Strażackiej. - Kiepsko tam jest z dojazdem. Moja siostra pracuje na Zawarciu i nie raz musi zamawiać taksówkę, żeby zdążyć do pracy - mówi. Też jest zdania, że MZK nie powinno likwidować połączeń, tylko usprawnić system pracy.

- MZK traktuje nas jak gorszych, bo odcina od miasta - mówią jednym głosem pasażerowie.

Nie pozwolę odciąć wsi

Wójt Deszczna Jacek Wójcicki o planach dowiedział się z oficjalnego pisma, jakie kilka dni temu dostał z MZK. - Przeczytałem w nim, że ze względów ekonomicznych MZK likwiduje lub poważnie skraca około 40 połączeń, zwłaszcza w godzinach rannych i wieczornych oraz w weekendy.

My i tak dopłacamy do komunikacji. Gminę w skali roku kosztuje to 150 tys. zł - mówi wójt Wójcicki. Tłumaczy, że MZK jest jedynym przewoźnikiem publicznym i likwidacja linii wielu ludziom po prostu uniemożliwi dojazd do pracy. - Przecież Gorzów jest aglomeracją, tu ludzie pracują i się uczą. Choćby tylko z tego powodu nie pozwolę na likwidację linii - mówi J. Wójcicki.

Zadeklarował, że jest gotów negocjować z MZK kolejną dopłatę do usług. W najbliższy poniedziałek o problemie zamierza też rozmawiać na spotkaniu Celowego Związku Gmin MG 6.

To wszystko ekonomia

MZK potwierdziło, że rzeczywiście ma zamiar ograniczyć liczbę połączeń do podgorzowskich gmin. Najdotkliwiej te zmiany dotknąć miałyby gminę Deszczno, bo za pierwszy kwartał tego roku te połączenia przyniosły MZK stratę w wysokości 45 tys. zł.

Dla przykładu przewoźnik chce zmian rozkładów linii 109 do Koszęcina, ucięcia o 20 połączeń na linii 103, skrócenie linii 112 tylko do Łagodzina. - Zmiany będą dotyczyły głównie wczesno-porannych oraz późno-wieczornych kursów głównie w soboty, niedziele i święta. Wtedy jeździ zbyt mało ludzi - tłumaczy Marcin Pejski, rzecznik MZK. Nie umie podać, kiedy ewentualnie zmiany wejdą w życie.

- Wszystko zależy od decyzji wójtów. Mogą oni utrzymać obecną liczbę kursów, co wiąże się z dopłatą, lub zadecydować o likwidacji kursów - mówi rzecznik. Tłumaczy, że takie działania wymusza na MZK ekonomia. Według szacunków w tym roku MZK będzie potrzebowało około 4 mln zł dodatkowej dotacji.

- Żaden dyrektor nie może sobie pozwolić na straty. Nie widzę tu złych działań. Jeśli gminom zależy na połączeniach, muszą do nich dokładać. Niestety, wszystko idzie do góry, zwłaszcza olej napędowy - mówi prezydent Gorzowa Tadeusz Jędrzejczak.

Inni też będą negocjować

MZK tłumaczy, że cięć mogą się spodziewać wszystkie podgorzowskie gminy. - Już prowadzę negocjacje. MZK chce zawiesić wieczorne kursy do Racławia i Stanowic, mieszkańcy się zgadzają. Ale też nie wyobrażam sobie radykalnych cięć - mówi Krystyna Pławska, wójt Bogdańca.

Nic na razie o skracaniu linii czy likwidacji połączeń nie wiedzą w Kłodawie. - Nawet jeśli takie plany będą, przystąpimy do negocjacji. Tym bardziej, że nie istnieją alternatywne połączenia. Likwidacja już istniejących byłaby niekorzystna - zapowiada Piotr Czapliński, sekretarz gminy. Tłumaczy, że gmina w ubiegłym roku usiłowała znaleźć innego przewoźnika, ale żadna z prywatnych firm nie była zainteresowana świadczeniem takich usług.

Natomiast zmian w funkcjonowaniu komunikacji miejskiej nie obawia się natomiast Stanisław Chudzik, wójt Santoka. - MZK dojeżdża tylko do Santoka i Czechowa, to są bardzo mocno obłożone kursy. Nie sądzę, aby była podstawa do cięcia - mówi. Dodaje, jednak, że gdyby było trzeba prowadzić jakiekolwiek negocjacje o zmianach, to gmina jest gotowa usiąść do rozmów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska