Jest to już czwarta śmiertelna ofiara w Polskiej Miedzi w tym roku.
- Żle się dzieje. Dawno nie było takiej serii - przyznaje przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Dołowych Piotr Trempała. - Ale nie wiązałbym tego z żadnymi zaniedbaniami. To natura. Wstrząsy były, są i będzie ich jeszcze więcej.
Całkowicie przysypany
Wypadek wydarzył się dzisiaj 17 min. po północy na oddziale G-51 na szybie SW-1, około tysiąca metrów pod ziemią. - Najpierw był wstrząs, potem oberwały się bryły skalne. W rejonie zagrożenia było wtedy czterech górników - opowiada szef Jednostki Ratownictwa Górniczo-Hutniczego Lech Budziłowicz. - Jednemu nic się nie stało, dwóch uwolniliśmy praktycznie natychmiast, byli lekko poobijani. Do czwartego dotarliśmy dopiero po dwóch godzinach. Był całkowicie przysypany. Już nie żył.
53-letni górnik strzałowy pracował pod ziemią 23 lata, miał ogromne doświadczenie. Zostawił żonę i dwoje dzieci. Do szpitala trafiło dwóch jego kolegów, którzy mieli więcej szczęścia. Są to mieszkańcy Polkowic, górnicy strzałowi Tadeusz Biernat i Piotr Brzezowski. Dzisiaj poobijani, na silnych środkach przeciwbólowych, leżeli na oddziale chirurgii lubińskiego szpitala.
Właściwie się nie myśli
Piotr Brzezowski pierwsze uderzenie otrzymał w klatkę piersiową, potem posypały się na niego odłamki skał. Przeszedł serię badań, czeka na wyniki.
(fot. fot. Zbigniew Szramach)
P. Brzezowski opowiada, że pierwsze uderzenie otrzymał w klatkę piersiową, potem posypały się na niego odłamki skał. - Rany, siniaki i zadrapania zejdą - bagatelizuje, choć widać, że dokucza mu ból. Obaj są jeszcze zszokowani.
- Ładowaliśmy przodek materiałem wybuchowym - wspomina Biernat. - W pewnym momencie nastąpił mocny wstrząs z wyrzutem skał z czoła przodka i ociosów. Właściwie to nic więcej nie pamiętam, bo pierwsze odłamki skał trafiły mnie w głowę i straciłem przytomność. Gdy się ocknąłem, byłem do pasa przysypany odłamkami skał. Widziałem, że Piotr Brzezowski i Mieczysław Podlecki ściągają ze mnie kamienie. Niektóre były tak duże, że ledwo we dwóch dawali radę. Okazało się, że Mietek miał najwięcej szczęścia, bo stał w miejscu, gdzie nie dosięgły go odłamki skał. Gdy tylko zobaczył, co się stało, od razu zaczął nam pomagać.
P. Brzezowski uzupełnia relacje kolegi: - Gdy Mietek mnie uwolnił spod skał, obaj ruszyliśmy na pomoc Tadkowi, który leżał obok przysypany do połowy. W takich momentach właściwie się nie myśli. Choć w głowie dokucza strach, czy mnie nie zabije, trzeba pomóc koledze. To jest jak odruch, człowiek nie patrzy na siebie, nie myśli o tym, czy coś go boli. Gdy uwolniliśmy Tadeusza, w trójkę zaczęliśmy szukać czwartego, Krzysztofa Skibińskiego. Niestety on był całkowicie przysypany i dopiero ratownicy go odkopali.
Będzie ich więcej
To był już czwarty w tym roku wypadek śmiertelny w kopalniach Polskiej Miedzi. - W zeszłym roku mieliśmy dwa zdarzenia przez cały rok. A w tym roku to już była ósma akcja, w której uczestniczyliśmy - mówi L. Budziłowicz.
W ZG Rudna w lutym i marcu br. zginęło aż troje ludzi. W ZG Polkowice-Sieroszowice były już dwa ciężkie wypadki 12 i 26 lutego. Trzeci, teraz, najtragiczniejszy.
Jedni mówią, że częste wstrząsy są wynikiem napięcia górotworu z powodu ograniczenia cyklu wydobywczego. - Można się spodziewać coraz więcej wstrząsów, bo jest coraz więcej wyfedrowanej przestrzeni pod ziemią - mówi związkowiec P. Trempała. - Są wywoływane sztuczne wstrząsy, kiedy pod ziemią nie ma ludzi. Ale natura bierze nad nami górę.
Rzecznik prasowy KGHM Radosław Poraj-Różecki podkreśla, że oprócz prowadzenia tzw. wstrząsów kontrolowanych, które zmniejszają napięcie górotworu, Polska Miedź w tym i przyszłym roku planuje wyjątkowe inwestycje. Aż 200 mln zł ma pójść na modernizację i zakup nowych maszyn zwiększających bezpieczeństwo.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?