Po wyjęciu z piekarnika zapach czosnkowo-cebulowo-serowego chleba z szynkę unosi się w całej bazie. Żołnierze wypiekają go według przepisu st. szer. Dariusza Rauchuta. Takiego przysmaku zazdroszczą im Polacy z innych baz naszego kontyngentu. - Raz mieliśmy alarm akurat wtedy, kiedy chleb był w piekarniku. Wszyscy pobiegliśmy do moździerzy, na szczęście chłopaki z piechoty wyciągnęli go z piekarnika we właściwym momencie - mówi st. szer. Łukasz Budnik.
Baza Giro znajduje się w jednym z najuboższych dystryktów prowincji Ghazni. Oddalona jest od głównego szlaku komunikacyjnego wschodniego regionu łączącej miasta Kabul i Kandahar, ale stacjonujący tam Polacy wykonują wiele odpowiedzialnych zadań, zaś ich praca ma kluczowe znaczenie dla procesu stabilizacji regionu.
W Giro stacjonują plutony zmotoryzowane oraz operacyjny zespół łącznikowy ds. szkolenia afgańskiej policji. Wykonują patrole, konwoje i operacje, szkolą afgańskie służby bezpieczeństwa i dbają o ochronę bazy. Ich działania jednak nie mogłyby być w pełni skuteczne bez wsparcia ogniowego, jakie otrzymują od stacjonującej w bazie sekcji Grupy Wsparcia Ogniowego.
Artylerzyści ze względu na charakter pracy nie opuszczają bazy. Sześcioosobowa grupa musi być cały czas na miejscu, aby w razie potrzeby wesprzeć działania plutonów w terenie, bądź odpowiedzieć ogniem na atak terrorystów. Wyposażeni są w moździerze M-98. Po ogłoszeniu alarmu w ciągu trzech minut są gotowi do strzelania. Przybiegają na stanowiska moździerzy, otrzymują dane od przebywającego w centrum operacyjnym dowódcy ppor. Piotra Grabowskiego. Ustawiają moździerz na odpowiedni kierunek i odległość. Później trzeba go jeszcze wypoziomować. W tym czasie inni przynoszą granaty i na koniec narzucają worki z piaskiem na podstawę broni, aby uzyskać jej maksymalną stabilność. Amunicyjny uzbraja granat, podaje go do ładowniczego.
Pada komenda "ognia" i następuje głośny huk. Wznosi się tuman kurzu, a obsługa błyskawicznie, z wprawą zdradzającą wiele godzin treningów, powtarza całą procedurę.
Artylerzystom pomaga grupa stacjonujących w bazie policjantów. - Oni są najbliżej naszych stanowisk i zawsze chętnie nam pomagają. Przynoszą z nami skrzynki z granatami, czy narzucają worki z piaskiem na podstawę moździerza - mówił st. szer. Tomasz Feliński. - W czasie alarmu każda sekunda jest bezcenna, a dzięki pomocy afgańskich stróżów prawa udaje się ich kilka zaoszczędzić.
Do tej pory artylerzyści IX zmiany PKW wystrzelili ponad 150 granatów. Czyli "gruszek" jak sami je nieformalnie nazywają. - Ogień artyleryjski skutecznie zniechęca rebeliantów do podchodzenia pod naszą bazę, mimo, że jest wiele ograniczeń i miejsc, do których nie można strzelać." - mówił dowódca sekcji st. kpr. Paweł Ociepka.
W pracy artylerzystów, poza kilku lub kilkunastominutowymi akcjami, w których niejednokrotnie usiłują wygrać z czasem, jest też wiele godzin oczekiwania, a właściwie pozostawania w gotowości, bo nigdy nie wiadomo, kiedy ich wsparcie będzie potrzebne. W takim czasie nie pozostają bezczynni. Pomagają rozbudowywać infrastrukturę bazy, wzmacniają ogrodzenie, układają worki z piaskiem zabezpieczając w ten sposób różne konstrukcje.
W wolnych chwilach wojskowi ćwiczą na siłowni, grają w kosza czy korzystają ze znajdującej się w bazie niewielkiej kafejki internetowej.
Artylerzyści z bazy Giro w Polsce służą w 17. Wielkopolskiej Brygadzie Zmechanizowanej w Międzyrzeczu - wchodzącej w skład Czarnej Dywizji, czyli 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?