Najlepsi krwiodawcy

- Dotychczas przeprowadziliśmy pięć akcji - powiedziała nam Katarzyna Jaszcz, opiekunka samorządu szkolnego, która wspólnie ze swoją byłą klasą zapoczątkowała ruch krwiodawstwa w szkole. Był 2005 rok. Maturzyści chcieli coś po sobie zostawić. Pomysł wychowawczyni, żeby oddali krew, od razu im się spodobał. Do akcji przyłączyli się też inni uczniowie. W sumie krew oddało wtedy 60 osób.

Prawdziwi rekordziści

K. Jaszcz postanowiła, że będzie to kontynuować. W szkole zorganizowała już pięć akcji. W zeszłym roku krew oddawano aż trzy razy. Dzięki temu szkoła zwyciężyła w konkursie zorganizowanym przez Lubuskie Zarząd Okręgowy PCK w Zielonej Górze. Okazało się, że była najlepsza nie tylko w województwie, ale też druga w kraju.

Wśród uczniów są prawdziwi rekordziści. Ania Orlik oddawała krew pięć razy, Wojtek Bocheński, Paweł Przychodzeń, Agata Narkiewicz czy Marta Depa - cztery.

Nie ma na nagrody

W ubiegłym tygodniu K. Jaszcz wspólnie z wicedyrektorem szkoły pojechała odebrać do Sławy puchar. Wróciła zniesmaczona. - Gnaliśmy 200 km, żeby w marszu, na placu, odebrać dyplom, puchar i książkę o Zielonej Górze z 1991 r. Myślałam, że przywiozę młodzieży chociaż koszulki. Takie z napisem "Moja krew ratuje życie" dostaliśmy za udział w konkursie na podstronę internetową promującą krwiodawstwo, mimo że zdobyliśmy tylko wyróżnienie - mówi K. Jaszcz. I chociaż podkreśla, że młodzież nie oddaje krwi dla nagród, to uważa, że trzeba uczniów motywować.

Dyrektor lubuskiego PCK w Zielonej Górze Wiesław Mickiewicz w rozmowie z "GL" nie krył, że nie ma funduszy na lepsze nagrody. - Miało się w ogóle skończyć na pucharach, ale kazałem jeszcze dołożyć książki, które mieliśmy u siebie. To, co dostajemy na naszą działalność od ministra zdrowia, to jałmużna. Na pozyskanie jednego dawcy mamy około 2 zł - dodał.

Na szczęście krwiodawcy są bezinteresowni, i mimo skromnych możliwości PCK udało się stworzyć prawie 30 klubów honorowych dawców w szkołach. Krew oddaje około 1,2 tys. uczniów w naszym województwie.