MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mundial 2010: ,,Koguty'' bez piór

Z Bloemfontein Robert Gorbat [email protected]
We wtorek francuscy kibice mogli tylko patrzeć z zazdrością na radość fanów RPA
We wtorek francuscy kibice mogli tylko patrzeć z zazdrością na radość fanów RPA fot. Robert Gorbat
- Dlaczego graliśmy tak słabo? Nie wiem. Naprawdę nie wiem! - twierdzi z rozbrajającą szczerością Abou Diaby, 24-letni defensywny pomocnik reprezentacji Francji i Arsenalu Londyn.

Wicemistrzowie świata dostali się do południowoafrykańskiego mundialu kuchennymi drzwiami - po słynnym zagraniu piłki ręką przez Thierry'ego Henry w dogrywce barażowego meczu z Irlandią. Dziś kibice mówią, że szybkie odpadnięcie ,,Galijskich Kogutów'' z mistrzostw to... kara za tamto oszustwo.

Francuzom nie wiodło się w RPA od samego przyjazdu. Najpierw nie mogli rozpocząć treningu w swoim ośrodku Knysa, bo na boisku... położył się słoń. Potem przyszły fatalne rezultaty: 0:0 z Urugwajem i 0:2 z Meksykiem. Po porażce w drugim spotkanu doszło do ostrego, słownego starcia trenera Raymonda Domenecha z Nicolasem Anelką. Napastnik Chelsea Londyn został natychmiast karnie odesłany do domu, A zawodnicy - w geście solidarności ze swym kolegą - odmówili udziału w niedzielnych zajęciach. O decyzji drużyny zakomunikował selekcjonerowi kapitan Alou Diarra.

Czara goryczy przelała się we wtorek. ,,Les Blues'' w fatalnym stylu przegrali 1:2 z gospodarzami mistrzostw, występując od 25 min w dziesięciu po czerwonej kartce dla Yoanna Gourcuffa. Wątpliwym pocieszeniem był dla ciągle jeszcze aktualnych wicemistrzów globu honorowy gol Florenta Maloudy. Chyba tylko takim, że Francuzi opuścili mało zacne towarzystwo Algierii i Hondurasu, które nie zdobyły jeszcze w mundialu bramki...

Najgorsze zaczęło się jednak dopiero po meczu w Bloemfontein. Na konferencji prasowej Domenech został trzy razy z rzędu zapytany, dlaczego po spotkaniu nie podał ręki selekcjonerowi RPA Carlosowi Alberto Parreirze. A na dodatek groził mu jeszcze palcem! Gdy milczał, czwarte pytanie brzmiało: ,,Dlaczego ignoruje pan dziennikarzy?''. Francuz wstał i wyszedł z sali.

Nie mniej gorąco było w tak zwanej mixed zonie, czyli strefie rozmów żurnalistów z piłkarzami. Najpierw francuscy dziennikarze przywitali szyderczym: ,,Dziękujemy!'' prezesa swojej federacji Jean-Pierra Escalettesa. Zaraz za nim zaczęli wchodzić z szatni zawodnicy. Największe gwiazdy przemykały z wzrokiem, wbitym w ziemię. Prośby o wywiady pozostawały bez odpowiedzi. Przełom zrobił dla swoich rodaków dopiero obrońca Sevilli FC Sebastien Squillaci. Po nim na rozmowę z anglojęzycznymi dziennikarzami zgodził się Abou Diaby.

- Dlaczego graliśmy tak słabo? Nie wiem. Naprawdę nie wiem! - stwierdził z rozbrajającą szczerością 24-letni, defensywny pomocnik Arsenalu Londyn. - Mamy świadomość, że zawiedliśmy oczekiwania milionów francuskich kibiców. Przylecieliśmy do RPA z wielkimi nadziejami, bo przecież mistrzostwa świata nie są rozgrywane codziennie. Do ostatniego meczu wierzyliśmy w awans, ale wyszło inaczej. Najwidoczniej byliśmy źle przygotowani.

Francuscy kibice z rozrzewnieniem żegnali się z mundialem. Przybijali piątki fanom RPA i dziennikarzom, a na pytanie o przyczyny porażki swojej reprezentacji odpowiadali zgodnie: - Winni są wszyscy: prezes naszego związku, selekcjoner i piłkarze. Wielkie nazwiska w składzie okazały się... tylko nazwiskami. I kolejny raz nikt nie wyciągnął wniosku z faktu, że po długich przygotowaniach na wysokości 4 tys. m w alpejskim Tignes odpadamy z poważnej imprezy już w pierwszej rundzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska