MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Możesz zobaczyć list prawego urodzenia

DARIUSZ BROŻEK 0 95 742 16 83 [email protected]
- To biały kruk. Dokument jest dla nas szczególnie cenny, bo wystawił go 245 lat temu ówczesny burmistrz naszego miasta - opowiada muzealnik Artur Paczesny
- To biały kruk. Dokument jest dla nas szczególnie cenny, bo wystawił go 245 lat temu ówczesny burmistrz naszego miasta - opowiada muzealnik Artur Paczesny fot. Dariusz Brożek
Do muzeum trafił cenny i rzadki manuskrypt z XVIII wieku. Zabytkowy dokument jest w doskonałym stanie.

Jest to spisany na pergaminie dokument z 1760 r. Ówczesny burmistrz Martin Kintzel zaświadczał w nim, że Johann Ernst Lause jest prawym obywatelem i dobrze się prowadził.
- Lause był siodlarzem. Chciał się przeprowadzić do Poczdamu. Żeby się tam zameldować, musiał mieć dokument potwierdzający, że w poprzednim miejscu zamieszkania miał dobrą opinię. Dlatego burmistrz wystawił mu tzw. list prawego urodzenia - wyjaśnia międzychodzki historyk i muzealnik Artur Paczesny.
Muzealnicy znają tylko trzy takie dokumenty wystawione w Międzychodzie. Dwa znajdują się w archiwum państwowym w Poznaniu, a trzeci trafił właśnie do naszego miasta. A. Paczesny przetłumaczył go z niemieckiego na polski. - Burmistrz zapewniał, że Lause pochodzi z prawego łoża, a do tego jest chrzczonym i praktykującym katolikiem. Potwierdził w dodatku, że jest mistrzem w swoim cechu - dodaje.

Syn sztuki

Manuskrypt jest w doskonałym stanie. Zdobi go łacińska sentencja. Jej litery układają się w rok, w którym został spisany. Nie wystawiono go jednak w kancelarii burmistrza. Prawy górny róg zdobi bowiem sygnatura artysty, który go sporządził. Autorem jest Johann Christian Schweitereich ze Świdwina. Nie grzeszył skromnością, gdyż obok finezyjnego rysunku i podpisu dopisał po łacinie zwrot Artis Filus, co oznacza Syn Sztuki.
Zdaniem A. Paczesnego międzychodzki rzemieślnik musiał słono zapłacić za ten dokument. Zarówno artyście ze Świdwina, jak i burmistrzowi, który go sygnował własnym podpisem. Niestety, stempel z laku gdzieś zaginął.
- Przy manuskrypcie jest wprawdzie pieczęć z jakimś godłem, ale na pewno nie ma ona nic wspólnego z naszym miastem. Prawdopodobnie to pieczęć któregoś ze śląskich rodów. Krój i pismo świadczą, że jest znacznie starsza. Może nawet średniowieczna. Wolałbym jednak, żeby przy dokumencie był oryginał - mówi A. Paczesny.

Eksponaty nie fasada

Dokument wystawił na aukcję jeden z krakowskich antykwariatów. Kupili go wspólnie właściciele międzychodzkiej piekarni Janina i Wacław Gurszowie razem ze Stanisławem Szukalskim, który ostatnio bez powodzenia ubiegał się o stanowisko burmistrza. Nie chcą zdradzić, ile zapłacili. Wiadomo jednak, że cena wywoławcza wynosiła 1,5 tys. zł. A licytacja była ponoć zażarta, gdyż oprócz międzychodzian walczyło kilku kolekcjonerów.
- Ten dokument powinien trafić do Międzychodu i tak się stało. Teraz będzie chlubą naszego muzeum. Bo o randze tej placówki nie świadczy fasada, lecz eksponaty - mówią ofiarodawcy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska