MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Moim zdaniem: Scenariusze, scenariusze....

Andrzej Flügel 68 324 88 06 [email protected]
Andrzej Flügel
Andrzej Flügel Archiwum GL
W piątek gramy z Czarnogórą. Nie robię już sobie żadnej nadziei. Są jednak tacy, którym jeszcze tli się jakaś iskierka. Przeżyłem już kilka meczów "ostatniej szansy".

Najbardziej pamiętam dwa, na które jechaliśmy trochę dalej niż do Warszawy, bo do Neapolu i Sztokholmu. Wracaliśmy z "trójką" w bagażniku, a dyskusje były takie same jakie nastąpią po piątkowym meczu. Czyli dywagacje, czemu inni mogą, a my nie, o budowie nowego zespołu i o tym, kto z obecnych reprezentantów może być trzonem nowego zespołu, a z kim trzeba się definitywnie pożegnać. Tyle, że w obu wspomnianych przeze mnie wyprawach coś przynajmniej zobaczyłem. W Neapolu jeden z cudów świata, czyli ruiny Pompejów, a jadąc przez Szwecję stada łosi snujące się koło drogi.

W piątek mogę jedynie zobaczyć czy sławetny ostatni odcinek autostrady rzeczywiście już się sypie czy jeszcze się jednak trzyma. Nie chcę się wpisywać w ogólne kwękanie na nasz futbol, bo najłatwiejsze i bardzo od lat modne. Obejrzałem ostatnio kilka całkiem fajnych spotkań w ekstraklasie, a na przykład pojedynek Lecha Poznań z Zawiszą Bydgoszcz był ciekawszy niż Manchesteru City z Hull, czy nawet klasyk Chelsea - Manchester United, które też zaliczyłem, a na tym drugim o mało nie zasnąłem. Nie chcę przez to udowadniać, że liga polska jest równorzędna angielskiej, ale generalizować po prostu nie można.

Wszyscy wołają o sponsora. Czasem pojawienie się takiego paradoksalnie oznacza kłopoty. W naszych ligach jest ostatnio kilka zespołów, które się boleśnie sparzyły. Oto na przykład jest klub, który od lat gra sobie w jakiejś lidze. Tworzą go może nie jacyś wybitni zawodnicy, ale miejscowi, na których można liczyć. Klub dostaje dotację, jeden da napoje inny kupi koszulki, jeszcze inny podwiezie na mecz. I pojawia się sponsor z ambicjami. Roztacza wizje, mami sukcesami. Ściąga armię zaciężną złożoną z zawodników mających za sobą grę w wyższych ligach. Starzy trafiają do rezerw, albo dają sobie spokój z futbolem. Zespół zaczyna zwyciężać, zaciężni pokazują lepszą niż wcześniej piłkę, ale przejeżdżają, grają, biorą kasę i zaraz po meczu odjeżdżają. Zespół wygrywa, ale sponsor jest za słaby na wyższą ligę, a samorząd nie może dać więcej, albo nagle dopada go kryzys. I co się dzieje? Dobrodziej zabiera swoje zabawki idzie gdzie indziej, a tu zostaje spalona ziemia. Tamten stary, fajny zespół już nie istnieje, nowego prawie nie ma i zaczyna się gwałtowny zjazd w dół. Tak, więc czasem warto się zastanowić czy nie zostać na starych pozycjach zanim zamarzą się nam wysokie loty. O jaki klub mi chodzi? Jest u nas kilka, które spokojnie można umiejscowić w tym scenariuszu.

Finiszuje liga żużlowa, a rewanżowe mecze półfinałowe i pojedynki o złoto zapowiadają się rzeczywiście ciekawie. Dla mnie niezrozumiałe jest, że kilka zespołów kończy sezon w pełni lata. Ci, którzy spadli z ligi postulują, żeby jej nie zmniejszać, mimo że wcześniej byli jak najbardziej za. Znów pojawiają się fani KSM-u, mimo iż przed dwoma laty uznano, że u nas kończy on żywot wraz z sezonem 2013, czyli za mniej więcej trzy tygodnie. Mam nadzieję, że tym razem nikt nie pomajstruje przy już podjętych decyzjach, choć wcześniej różnie z tym bywało.

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska