Ktoś przytomnie zaznaczył, że może spytać prezesa, co o tak późnej porze robi knajpie? Jak ma wymęczony i niewyspany od rana myśleć o budowaniu potęgi klubu? Co innego piłkarze. Oni nie mają treningu o 7.30. Spokojnie wyspaliby się, doszli do stanu używalności i pojawili się na zajęciach, każdy świeży jak szczypiorek. Niestety, przyszedł prezes i - jak to mówią - sprawa się rypła.
Zawsze dziwiły mnie dyskusje na temat przyłapanych na "balandze" zawodników. Kiedy zespołowi szło dobrze, a imprezowicze byli wyróżniającymi się graczami takie doniesienia zwyczajne bagatelizowano. Mówiono o jednym piwie albo drinku, o tym, że sportowiec też człowiek i czasem musi odreagować. Kiedy jednak pojawiły się problemy, nie było wyników i coś takiego się zdarzyło, zaraz pojawiały się okrzyki grozy, gadanie o niesportowym trybie życia i negatywnym wpływie na młodzież. Przecież to wszystko jest straszną hipokryzją i grą pozorów! Na przykład koszykarze Stelmetu mają swoją ulubioną dyskotekę, w której ponoć są tak często, że niemal podpisują listę obecności. Wszyscy o tym wiedzą od dawna. Nikogo to nie obchodziło. Do czasu, kiedy kilka razy mocno przegrali. Zaraz w necie pojawiały się dywagacje na ile buszowanie w owej dyskotece przeszkadza im w ustabilizowaniu formy. Oświadczam, więc, że mnie to w żaden sposób nie rusza. Tylko niech zagrają w finale!
Zresztą słynni sportowcy, którzy lubili nocne życie opowiadali po zakończeniu kariery o różnych swoich przygodach. George Best, dla mnie najlepszy piłkarz z historii, opisywał jak przed meczem gdzieś tam nocowali w hotelu, ale on tradycyjnie poszedł w "miasto". Rano spóźnił się i kiedy dochodził do stojącego przed hotelem autobusu natknął się na trenera. Szkoleniowiec, abstynent i wróg alkoholu, patrząc mu przenikliwie w zmęczone oczy zapytał czy George wybrał się na ranny spacerek, co ten skwapliwie potwierdził. Panowie ostatnie metry przeszli razem w kierunku autobusu, miło rozmawiając. Best widząc, że na miejscu już są piłkarze z jego zespołu, gorączkowo myślał czy kolega, z którym miał dzielić pokój wyniósł do autokaru jego torbę. Jeśli tak to OK, jeśli nie, jest zgubiony, bo trener zapowiedział mu, że jeszcze jeden numer i go wywali z zespołu. Kolega jednak stanął na wysokości zadania, bo znał jego skłonności, a George jeszcze strzelił tego dnia zwycięskiego gola, choć nie spał ani minuty.
Ale to stare dzieje. Zadzwonił do mnie działacz jednego z zespołów zielonogórskiej klasy A i opowiedział taką historię. Otóż aż sześciu zawodników z ich drużyny najbliższej niedzieli ma komunie w rodzinie. Ponieważ grają na wyjeździe i mecz wyznaczono właśnie na niedzielę poprosili rywali o przesunięcie go na sobotę. Ich prezes odmówił. Nie zmienił też decyzji po mediacji związku. Ponoć na pytanie: czemu nie? Odpowiedział: - Nie, bo nie. I tyle.
Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?