Już początek pokazał, że łatwo nie będzie. Szybkie 0:3 w "plecy", potem 1:6 i na przerwę techniczną schodziliśmy z wynikiem 2:8. Nasi byli usztywnieni, brakowało im koncepcji. Ale jak można mieć jakąkolwiek, gdy gra się tak fatalnie w przyjęciu? W tym elemencie Polacy prezentowali się po prostu katastrofalnie. Brazylijczycy oczywiście spokojnie dowieźli przewagę, po drodze, jeszcze ją powiększając.
W drugim secie znów zaczęło się od 0:3. Nasi zdołali się jednak podnieść, a w końcu przełamał się Piotr Gruszka, który pięknym atakiem pozwolił naszym wyjść na prowadzenie 7:6, a Michał Ruciak utrzymał do przerwy 8:7. Niestety, chwilę po niej rywale znów nas skarcili. Bartosz Kurek kompletnie nie potrafił się odnaleźć, Gruszka regularnie nadziewał się na bloki. Nawet gdy zdołaliśmy jakimś cudem doścignąć "Canarinhos" do wyniku 19:20, podrażnieni mistrzowie świata natychmiast pokazali nam miejsce w szeregu.
Trzeci set to już było dobijanie leżącego rywala. Brazylijczycy szybko wyszli na prowadzenie i spokojnie kontrolowali mecz. A skoro nasi zmarnowali z siedem czy osiem zagrywek, nie zablokowali rywali ani razu, a ich ataki były całkowicie czytelne dla przeciwników, nie mogło skończyć się inaczej jak porażką. Dodajmy, w słabym stylu, bo nawet przed mistrzami świata nie można się położyć, tylko trzeba grać. Tego ostatniego po prostu w naszej drużynie zabrakło.
POLSKA - BRAZYLIA 0:3 (16:25, 20,:25, 20:25)
POLSKA: Nowakowski, Winiarski, Gruszka, Kurek, Możdżonek, Zagumny, Ignaczak (libero) oraz Wlazły, Ruciak, Łomacz, Bartman.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
