MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Migawki codzienności

(wysłuchała kb)
Pani Wiesława lubi spacery po lesie z psem
Pani Wiesława lubi spacery po lesie z psem
Zaczęłam pisać zimą zeszłego roku. Impulsem był spacer z psem. Szłam przez las i nagle zaczęłam zauważać jego kolory.

Świat widziany w tym momencie wydał mi się tak piękny, że musiałam go opisać. Uchwycić te chwile, których przyznam, że długo nie zauważałam. Przez 14 lat cierpiałam na depresję, potem nowotwór i często widziałam życie w szarych barwach. Dopiero, gdy depresja się wyciszyła, w moim życiu pojawiły się kolory. Zaczęłam inaczej odbierać otaczający mnie świat. Tam, na tym spacerze w lesie, bardzo mocno poczułam barwy.

Od tamtej zimy w moim brulionie zaczęły pojawiać się kolejne wiersze. Nazywam je migawkami z prawdziwego życia. Zapiskami chwili. Takiej jak ta, w której moja wnuczka Wiktoria, szczęśliwa i radosna, kręciła się po mieszkaniu.

Zawsze opisuję to, co widzę, co czuję. Jak byłam młodsza, też pisałam wiersze. Zachowałam nawet jeden, sprzed 35 lat. Pisałam do narzeczonego, że go kocham i tęsknię, bo wtedy dzieliły nas kilometry. Potem wzięłam z tym chłopakiem ślub i już do niego nie pisałam, bo do kogo tu pisać, jak on całe życie przy mnie, cały czas blisko? Zresztą nie było nawet czasu na pisanie. Urodziłam córkę, potem syna. Żyłam w takim rytmie, jak większość kobiet - praca, dom, praca, dom. Człowiek nie myślał o wierszach. A potem przyszła choroba. Zawsze byłam kontaktowa, ale jak zaczęła się depresja, zamknęłam się w sobie. Ten mój las, do którego chodziłam z psem na spacery, wtedy był ciągle szary.

Teraz, jak mi przychodzą złe myśli do głowy, zaraz staram się je przepędzić. Zmienić na dobre wspomnienie. Chyba się udaje, bo zięć powiedział do córki, że gdyby wszyscy byli tacy jak ja, to świat byłby piękny, bo mimo wszystko mam w sobie radość życia. Nie tylko piszę, ale też i dużo czytam, szczególnie książki o pozytywnym myśleniu. Staram się też dużo spacerować z psem po lesie. Rozmyślam, na co w domu nie mam czasu, bo do mnie ciągle ktoś jest. Córka śmieje się, że prowadzę dom otwarty. Przychodzą dzieci, wnuczka i siostra, z którą mieszkam przez ścianę. Często wpadają sąsiedzi. Pytają, czy napisałam jakiś nowy wiersz. Jak mówię, że tak, to proszą, żeby im przeczytać. Bo oni chcą, żebym ja głośno czytała. Mówią, że wtedy jakoś ładniej jest.

Moje wiersze to okolicznościowe laurki - dla męża, wnuczki, sióstr, dla synka. Ale te strofy pokazują także, jak czas zmienia moje życie. O, choćby uczucie do męża. Po 30 latach małżeństwa nadal jest, ale już inne. Spokojniejsze, trwalsze powiedziałabym.

Te zapiski to takie kawałki życia zatrzymane w rymowanych migawkach. Uchwycone chwile. Ja zapamiętałam moją córeczkę taką, jaką przedstawiłam w wierszu. Czytam go i od razu czuję jej niemowlęcy zapach, widzę zawadiacki loczek. Ten warkoczyk dobierany dookoła głowy.

Czy o sobie napisałam jakiś wiersz? Nie, o sobie to musiałabym powieść napisać, a nie wiersz, bo byłby zbyt długaśny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska