MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Masz broń? No to myśl!

Tatiana Mikułko 95 722 57 72 [email protected]
Jeśli używa się broni, to trzeba myśleć i przewidywać konsekwencje
Jeśli używa się broni, to trzeba myśleć i przewidywać konsekwencje frencenz/ sxc.hu
Mężczyzna, który we wtorek strzelał do psa, a trafił 9-letniego Kamila, przyznał się do winy. W czwartek usłyszał zarzuty nieumyślnego narażenia na utratę zdrowia i życia. Grożą mu trzy lata więzienia. Chłopiec wciąż jest w szpitalu.

Tragedia wydarzyła się we wsi pod Gorzowem. Myśliwy strzelał do psa, bo ten miał atakować jego zwierzęta hodowlane. Niestety, trafił w brzuch Kamila, który bawił się za domem kolegi (pisaliśmy o tym w środę). We wtorek mama chłopca mówiła nam, że nie wie, jak do tego doszło, bo jest w szoku i niewiele do niej dociera. Teraz rodzina prosi o spokój i uszanowanie jej decyzji. Kamil przez trzy godziny był operowany w szpitalu w Gorzowie. Kula podziurawiła mu jelita. Lekarze czekają, bo nad chłopcem cały czas wisi groźba powikłań. - Cierpi, ale jego stan się nie pogarsza. Są przy nim na zmianę rodzice - powiedział nam w czwartek dr Piotr Gajewski, ordynator oddziału chirurgii dziecięcej.
W czwartek prokurator postawił 43-letniemu Grzegorzowi M. zarzuty nieumyślnego spowodowania uszkodzenia ciała Kamila i narażenia go oraz chłopca, który z nim się bawił, na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia. Myśliwy ma pozwolenie na broń, nie był karany. Grozi mu do trzech lat więzienia. Prokurator zastosował wobec niego poręczenie majątkowe w wysokości 5 tys. zł i dozór policji.

- Mężczyzna tłumaczył, że oddał strzał w kierunku psa, ale nie miał zamiaru go zabić, tylko przestraszyć. Nie potrafił wyjaśnić, w jaki sposób pocisk trafił w dziecko. Jest po rozmowie z rodziną chłopca, zadeklarował im daleko idącą pomoc - mówi Dariusz Damarecki, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gorzowie. I dodaje, że teraz śledczy przeprowadzą wizję lokalną, by zbadać, czy podejrzany miał prawo użyć broni akurat w tym miejscu, w którym się znajdował. Zostanie też powołany biegły z dziedziny balistyki, który stwierdzi, jaki był tor lotu pocisku, czy chłopiec dostał rykoszetem, na co wiele teraz wskazuje.

Tak wydaje się też Jerzemu Stachurskiemu z Bobrowic, myśliwemu od ponad 40 lat. - Jeśli to był pocisk kulowy, to bardzo często zdarza się, że kula rykoszetuje. Miałem taki przypadek na polowaniu. Wtedy ojciec postrzelił syna. Tu myśliwy popełnił błąd, bo naraził dziecko. Niestety, jeśli używa się broni, to trzeba myśleć i przewidywać konsekwencje - podkreśla Stachurski. Czy zostało złamane prawo łowieckie? - Trudno mi to oceniać, bo nie znam szczegółów. Prawo jasno precyzuje, że jeśli jest bliżej niż 200 metrów do zabudowań, nie powinno się używać broni - tłumaczy myśliwy z Bobrowic.
Adwokat Mikołaj Płaczek z Gorzowa zaznacza, że jest za wcześnie na stawianie kategorycznych tez. - O ostatecznym zakresie odpowiedzialności wypowiedzą się powołane do tego organy. Pod uwagę będą musiały wziąć wszystkie okoliczności, w tym rodzaj użytej broni czy realność niebezpieczeństwa stwarzanego przez psa. Poza podstawową odpowiedzialnością karną w grę może wchodzić też odpowiedzialność przewidziana w prawie łowieckim i ustawie o ochronie zwierząt, a także odpowiedzialność dyscyplinarna w ramach związku łowieckiego - wylicza mecenas.

- Taka sytuacja, jak ta, w której myśliwy strzela do bezdomnego psa, już wkrótce nie będzie mogła mieć miejsca - informuje Elżbieta Rafalska. Posłanka PiS z Gorzowa brała udział w pracach Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Zwierząt. Nowelizacja ustawy jest już po pierwszym czytaniu i ma szansę być uchwalona jeszcze w tej kadencji Sejmu. - Odławianie psów czy kotów będzie możliwe tylko wtedy, gdy gmina zapewni im opiekę, czyli miejsce w schronisku i sterylizację. Sytuacja spod Gorzowa jest o tyle bulwersująca, że wydarzyła się w otoczeniu, gdzie znajdują się ludzie. A w ogóle, strzelanie do psów?! To nie do zaakceptowania - uważa posłanka.

Z nowelizacji ustawy cieszą się organizacje obrońców zwierząt. - Myśliwy nie będzie mógł już się tłumaczyć, że zabił psa, bo ten zagryzł kury - stwierdza Anna Dryglas z gorzowskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. I dodaje, że nowe prawo nie rozwiąże wszystkich problemów. - W wielu gminach prawa zwierząt są na poziomie wczesnego XIX wieku. Płaci się hyclom, którzy wyłapują psy, a potem my znajdujemy je dwie gminy dalej, w lesie. Urzędników nie interesują dalsze losy bezpańskiego zwierzęcia. Oby tylko pozbyli się kłopotu - dodaje Dryglas. I zwraca uwagę na jeszcze jedną rzecz: - To, że psy organizują się w grupy i atakują zwierzęta, to wina człowieka. Bez dobrej ludzkiej ręki psy dziczeją. Jak je potraktujemy, tak się odpłacą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska