- Wyglądał pan na spiętego, kiedy odbierał nagrody. Lubi pan gale żużlowe?
- Eee, spięty. Może niewyspany. Myślę, że takie gale są potrzebne. Jest to podsumowanie sezonu, wyróżnienie zawodników, trenerów i działaczy. Zawsze to w jakimś stopniu propaguje naszą dyscyplinę. A ona potrzebuje reklamy, zwłaszcza w tym martwym okresie, kiedy na stadionach jest cicho.
- Czy wiedział pan, że Tomasza Gollob nie przyjedzie i będzie pan go musiał zastąpić?
- Nie wiedziałem, ale trzeba się liczyć, że miał coś zaplanowane. Na pewno chciał tu być. Pojawiał się na poprzednich galach... w każdym razie przekażę to, co dla niego odebrałem.
- Kim jest Gollob dla prowadzonej przez pana reprezentacji?
- Kiedy obejmowałem kadrę, zastanawiałem się jak ułoży się współpraca z Gollobem. Muszę powiedzieć, że jest bardzo dobra. Mogę na niego liczyć, jako kapitana. Tomek przekonał się, że potrafię w tym sporcie coś zrobić i odnosimy sukcesy. Mam nadzieję, że nadal tak będzie.
- "Chudy" jest nieprzerwanie numerem 1. Czy ktoś może go w końcu zastąpić?
- W minionym roku najlepszym zawodnikiem w Drużynowym Pucharze Świata był Jarek Hampel. Myślę, że w zawodach indywidualnych nadchodzi era tego żużlowca. Jeśli nie teraz, to kiedy. Jego doświadczenie i determinacja są na dużo wyższym poziomie. Sam rozumie, że latka lecą i wynik kiedyś trzeba zrobić. Trudno mu będzie zastąpić Tomka, bo są ludzie, którzy przechodzą do historii i ciężko kogoś do nich przyrównywać. Zresztą Golloba trzeba kochać za to, co już dla nas zrobił i jeszcze zrobi, a pozostałych nie dołować porównywaniem do wielkiego Tomasza.
- A talenty w gronie juniorów?
- Jest cała grupa obiecującej młodzieży. Są w niej: Maciek Janowski, Patryk Dudek i bracia Pawliccy. Szczególnie Piotr junior. Widziałem go u siebie na treningach i jestem przekonany, że jeszcze o nim usłyszymy. Pewnie dojdą inni, ale nie chcę teraz strzelać nazwiskami.
- Mamy drużynowych mistrzów świata w gronie seniorów i juniorów. O podobnych sukcesach w innych dyscyplinach możemy tylko pomarzyć, ale poza ośrodkami żużlowymi nikt się specjalnie nie cieszy. Dlaczego?
- Nie wiem czemu. Dawniej, w latach 60. i 70. taki sukces byłby bardziej doceniony przez media i w ogóle Polskę, bo kibic żużlowy i tak o nim wie. Myślę, że to z powodu otwarcia ligi na zawodników z innych krajów. Bez przerwy goszczą u nas najlepsi, a kiedyś przyjazd Maugera czy Fundina był wielkim świętem. Pokonanie ich tym bardziej. A teraz? Jason Crump jest bywalcem we Wrocławiu i wszyscy mogą go spotkać, porozmawiać. Gwiazdy powszednieją. Smutno mi, że sukcesy polskich żużlowców nie są aż tak wartościowe, jak dokonania innych reprezentantów, nawet w ocenie władz naszego sportu. Nie możemy tego zmienić, a jedynie starać się o możliwie najlepsze wyniki.
- Jakiś urzędnik w Ministerstwie Sportu uznał, że nie należy się wam gratyfikacja za mistrzostwo świata, bo przecież walczyliście w Pucharze. Był pan zły?
- Bo to nie są urzędnicy z miast, gdzie jest żużel. Nie chcę ich krytykować, ale dali plamę. Byłem na dekoracji trenerów, po bólach mnie dołączono i żałuję, że nie wziąłem ze sobą medalu z mistrzostw świata. Poza pucharem dostaliśmy przecież złote krążki, na których jest wyraźnie napisane "championnat du monde". Krótko i na temat. Piłkarze walczą w mistrzostwach świata, ale przecież gra się o puchar.
- Dziękuję i życzę, by najbliższy sezon pracy z kadrą był dla pana równie udany, jak miniony.
- Lepiej już się nie da.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?