MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Maluję... po mojemu

Redakcja
- Nasze miasto potrafi się pokazać, dużo jest w nim słońca, a jednocześnie głębokie cienie - mówi Przemysław Napierała
- Nasze miasto potrafi się pokazać, dużo jest w nim słońca, a jednocześnie głębokie cienie - mówi Przemysław Napierała fot. Paweł Janczaruk
Rozmowa z Przemysławem Napierałą, malarzem amatorem

- Na ścianach mnóstwo kożuchowskich pejzaży. Ratusz, rynek, kamieniczki... Czy to miasto jest wdzięcznym obiektem do malowania?- Z przerwami mieszkam tu od zawsze i trudno się dziwić, że mam do tego miasta stosunek emocjonalny. Miasto to także potrafi się pokazać, dużo jest w nim słońca, a jednocześnie głębokie cienie...

- Czy trzeba mieć stosunek emocjonalny do obiektu, żeby go namalować?- Aby namalować dobrze - tak.

- Kiedy sięga pan po palety i pędzel?- Nie, nie wtedy, gdy coś się we mnie nazbiera. Bo tak zazwyczaj twierdzą malarze. Raczej gdy coś widzę i wiem, że chcę przenieść ten obraz na płótno. Pokazać tak po mojemu. Najchętniej brałbym sztalugi pod pachę i szedł w plener, ale niestety zdrowie na to już nie pozwala.
- Po co się maluje?- Z potrzeby. Tak naprawdę zawsze coś robiłem związanego ze sztuką. Malowałem, grałem, pisałem piosenki... Jakieś takie uniesienie jest mi widocznie potrzebne. I nie wyobrażam sobie życia bez takich chwil.

- Niektóre pana motywy się powtarzają.- To ze słabości. Gdy ktoś u mnie wypatrzy jakiś obraz, prosi, aby jemu też coś takiego namalować. Na przykład gdy namalowałem stogi z sianem, trochę z Chełmońskiego, trochę z Moneta, wszystkie moje dzieciaki chciały mieć podobne. Uległem. Później była też seria obrazów marynistycznych.

- Jest pan samoukiem?- Każdy malarz jest trochę samoukiem. Były jakieś kursy, ale nie sądzę, aby wiele mi dały. Więcej nauczyłem się pracując w Niemczech, gdy trafiłem do pracowni ceramicznej. Tam przez przypadek poznałem profesora malarstwa, który pokazał mi kilka, jak byśmy to powiedzieli, sztuczek. I czuję, że z każdym obrazem umiem coraz więcej. A czy jestem dobry? To nieważne. Ważne, że czuję taką potrzebę.

- Jednemu malarzowi szczególną trudność sprawiają dłonie, innemu konie w galopie...- Nie znoszę malować portretów z fotografii. A ciągle ktoś mnie o to prosi. Wtedy ludzie wychodzą tacy płascy, bez wymiaru...

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska