MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Maliny (nie) na deser

Dariusz Chajewski
Jak twierdzi Stanisław Piotrowski wraz z synami odnalazł się w pracy na roli. Tutaj widać jej sens.
Jak twierdzi Stanisław Piotrowski wraz z synami odnalazł się w pracy na roli. Tutaj widać jej sens. fot. Paweł Janczaruk
Rodzina mieszczuchów postanowiła zając się rolnictwem. Dziś zapewniają, że to był znakomity pomysł. Chcociaż niekoniecznie ze względów finansowych.

O godzinie szóstej już są na polu. I tak do wieczora. Jak przyznaje Sebastian Piotrowski gdyby kilka lat temu ktoś mu powiedział, że będzie się "babrał" w ziemi nie uwierzyłby. Był mechanikiem samochodowym, miał całkiem inne plany. Podobnie jak cała rodzina.

- Jednak coś trzeba robić, nie wolno siedzieć z założonymi rękoma - dodaje. - Postanowiliśmy uprawiać maliny. Tutaj w okolicy może jest jeszcze dwóch poważnych plantatorów tych owoców. Przez kilka lat pracowałem w rolnictwie poza granicami Polski, wiedziałem czego się spodziewać.

To także azyl
Ojciec Sebastiana Stanisław Piotrowski przyznaje, że kawałek ziemi w okolicy Książa Śląskiego jest dla nich także azylem. Przez lata mieszkał w Żarach. I pomysł na wiejskie życie powstał dość nagle. Wcześniej posadzili trzy hektary malin, teraz sadzą kolejne pięć. Docelowo chcieliby, aby plantacja miała 20 hektarów powierzchni. Mają także truskawki i plany powiększania gospodarstwa przewidują także te owoce.

- Maliny nie są zbyt wymagające - dodaje Stanisław Piotrowski. - Ziemie tutaj kiepskie, piątej klasy, ale jeśli odpowiednio się nawozi maliny sobie poradzą.

"Odpowiednio" to nie znaczy bez umiaru. Plantacje prowadzone są na zasadzie produkcji zintegrowanej, czyli na poły ekologicznie. Wszystko odbywa się pod kontrolą, systematycznie badane są owoce, liście. Zresztą także klienci pytają o certyfikat. Między innymi dlatego znaczna część owoców trafia do Niemiec. Była także realna szansa na podbicie rynku szwedzkiego, ale plony nie dopisały.

Słodkie z Polesia

Jakie odmiany? Piotrowscy podkreślają, że stawiają na deserowe. W tej chwili uprawiają osiem odmian. Zapowiadana jest nowinka - malina marki Polesie, która jest bardzo ciemna, niepozorna, ale bardzo smaczna. Jednak na wszelki wypadek plantacje są tak zorganizowane, aby można było wprowadzić maszyny. Przede wszystkim za sprawa braku rąk do pracy.

Powodem do dumy jest sadzarka własnej konstrukcji. Jako plantatorzy od dawna zdawali sobie sprawę, że muszą zainwestować w maszyny. Pierwszą była sadzarka, ale 10 tys. zł to suma - przynajmniej na razie - ponad możliwości rodzinnej firmy. Zrobili więc ją sami.

Teraz najchętniej dokupiliby ziemi, ale okazuje się, że jest to niemożliwe. Z prostej przyczyny. Ziemia wokół jest wykupiona i to przez tzw. rolników z Marszalkowskiej. Czyli ludzi z Łodzi, Warszawy, którzy ani myślą ziemi uprawiać. Kupili ją dla dopłat albo jako lokatę kapitału.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska