Przypomnijmy, że w lipcu 2011 ministerstwo skarbu sprzedało 85 proc. akcji zielonogórskiego Lumelu, inwestorowi z Indii i właścicielowi firmy Rishabh Narendra Goliya. Cena to 30 mln zł. Część pieniędzy trafiła na konto ministerstwa, część przeznaczono na uregulowanie zaległych kredytów i pożyczek. Natomiast pozostałe 15 procent akcji miała dostać załoga. Obecnie trafiają one do pracowników.
Czytaj też: Lumel już sprzedany. Jakie plany ma nowy właściciel?
Jednak nim doszło do transakcji, nie tylko przez Zieloną Górę przetoczyła się fala pytań i wątpliwości. Szczególnie radni i posłowie Prawa i Sprawiedliwości domagali się odstąpienia od transakcji. Przekonywali m.in. na forum Sejmu, że inwestor z Indii jest niesolidny. Dodatkowo jego wyroby odstają pod względem technicznym od produktów z Zielonej Góry. To oznacza, że w Winnym Grodzie pozostanie jedynie hurtownia, do której będą trafiały wyroby z Indii. Identyczne jak te dotychczas produkowane w Polsce. Tam istnieje zakład o podobnym profilu, dlatego tam będą powstawały np. liczniki, ale z logo Lumelu. Trafiając do Polski jako członka Unii Europejskiej, z czasem zaleją rynek europejski, który był tradycyjnym rynkiem Lumelu. W konsekwencji zielonogórska załoga zostanie zwolniona, a budynki i teren sprzedane.
Nie chcąc do tego dopuścić, mimo że Narendra Goliya wielokrotnie zapewnił, iż kupuje Lumel, by go rozwijać a nie sprzedawać, władze miasta zażądały tzw. złotej akcji. To ona miała zapobiec likwidacji zielonogórskiej firmy. W razie takiej groźby, przedstawiciel prezydenta mógłby na walnym zgromadzeniu, zablokować taką decyzję.
O konieczności posiadania tej formy zabezpieczenia, mówili nam też w lipcu 2011 roku zarówno prezydent Janusz Kubicki, jak też Dariusz Lesicki, wiceprezydent. Ale przed kilkoma dniami ten drugi powiedział nam, że miasto nie jest zainteresowane akcją. - Z właścicielem Lumelu spotykam się niebawem. Będziemy rozmawiali o udziale Lumelu w budowie klastra zajmującego się informatyką, elektroniką i telekomunikacją, na wzór tego istniejącego w Indiach. Chcemy też, by Lumel zainwestował w Park Przemysłowo-Technologiczny w Kisielinie.
Co jest powodem zmiany stanowiska? Na tak postawione pytanie Lesicki wyjaśnia, że postępowanie właściciela fabryki, który zainwestował dotychczas więcej niż wcześniej obiecywał. - To jest powodem, że nie chcemy wtrącać się do wewnętrznej polityki spółki. Tamtejsi fachowcy dobrze znają się na gospodarce, dlatego przysłowiowe patrzenie im na palce jest zbędne - dodał Lesicki.
Czytaj też: Prywatyzacja Lumelu. Miasto będzie pilnować inwestora z Indii
Zbigniew Paruszewski, dyrektor zarządzający Lumelem, mówi, że o żadnej likwidacji spółki czy też ograniczaniu produkcji nie ma mowy. - Wprost przeciwnie. Po rozmowach z załogą postanowiliśmy osiągnąć dwa cele. Poprawić terminowość dostaw naszych urządzeń oraz
jakość. Pierwszy cel osiągnęliśmy, nie tylko nadrobiliśmy zaległości w dostawach, ale też mamy nawet zapasy. Jakość też jest lepsza, chociaż do ideału jeszcze daleko. Dyrektor Paruszewski dodał, że teraz konieczne jest szukanie nowych rynków zbytu, bo spółka dzięki zmianom organizacyjnym oraz inwestycjom, produkuje więcej niż przed rokiem.
Wspomniane zmiany organizacyjne to m.in. wprowadzenie pracy ciągłej na odlewni a inwestycje - zakupienie nowych maszyn, w tym maszyny odlewniczej.
Ale to dopiero początek. - Chcemy się rozwijać, zwiększać produkcję, wprowadzać nowe urządzenia zaawansowane technologicznie, a to wymaga inwestycji. Tylko w najbliższych trzech latach nakłady mają wynieść ponad 14 mln euro, czyli ponad 50 mln zł - zdradza Paruszewski. I dodaje, że już obecnie wielkość produkcji jest wyższa o ponad 20 proc., a w ostatnich miesiącach zakład przyjął ponad 30 osób.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?