Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lubuskie pałace. Na żarskim dworze Promnitzów panowała Francja elegancja

Aleksandra Łuczyńska, Dariusz Chajewski
Pałac w Żarach powolutku wraca do formy. Oj trochę czasu to zajmie...
Pałac w Żarach powolutku wraca do formy. Oj trochę czasu to zajmie... Mariusz Kapała
Przez ponad dwieście lat Promnitzowie władali Żarami. Do dziś w mieście można podziwiać ślady ich bytności. Wiele jest tu zabytków pamiętających czasy świetności słynnego rodu. Niestety, większości z nich do ideału jest daleko.

Żary znalazły się w rękach Promnitzów w 1558 roku. Kupił je ówczesny biskup wrocławski, niejaki Baltazar von Promnitz, wnuk Sigismunda von Promnitza zmarłego ok. 1444 roku. Fakt, że trafiły we władanie zacnego dolnośląskiego rodu na przeszło dwieście lat, wpłynął ogromnie na rozwój kulturalny miasta. W tym czasie bowiem powstała pierwsza w mieście drukarnia, tędy także prowadził szlak pocztowy łączący Polskę z Saksonią. Do dziś w mieście można podziwiać zabytki będące pozostałością po dwuwiekowej działalności Promnitzów. Jednym z głównych żarskich zabytków, jakie kojarzą się z tym właśnie rodem, jest słynny pałac tworzący z zamkiem Dewinów - Biberstienów zabytkowy kompleks.

Burzliwe dzieje

Zamkiem zajęli się Promnitzowie, a dokładnie Erdmann II, na początku wieku XVIII. Cała inwestycja polegała na modernizacji średniowiecznej budowli, a także budowie nowego pałacu. Począwszy od stworzenia projektów, a kończąc na finale, zajęło to architektom i budowniczym przeszło 20 lat. Efekt był olśniewający. Wrażenie robił nie tylko cały kompleks, ale także przylegające do niego tereny. Przepiękny park oraz ogród, pałac letni. Warto wspomnieć także o wybudowanym w Zielonym Lesie pałacyku myśliwskim, po którym dziś nie ma nawet śladu.

Dzieje samego kompleksu zamkowo-pałacowego były dosyć burzliwe. Od roku 1824 znajdowało się w nim więzienie, w latach 30. ubiegłego wieku było tu muzeum regionalne. Jeszcze po II wojnie światowej można było podziwiać wspaniałe wnętrza zabytku, w których mieścił się m.in. urząd starostwa.

Dziś pozostaje on, niestety, w opłakanym stanie i szanse na remont obiektu są niewielkie. Warto jednak wspomnieć, że w czasach jego świetności goszczono tu niezwykłe osobistości, m.in. króla polskiego i elektora saskiego - Augusta II Mocnego. Wróćmy jednak do innej, może mnie słynnej, ale nie mniej interesującej budowli, której fundatorem był wspomniany Erdmann II von Promnitz - miłośnik polowań. Swoją pasją był ogarnięty do tego stopnia, że wolał umrzeć właśnie w pałacyku myśliwskim, niż w siedzibie w centrum miasta.

Myśliwska pasja

Jak na łamach swej książki, „ Barokowy pałac myśliwski Erdmanna II von Promnitz w Żarach i czasy jego świetności” - pisze historyk sztuki Anna Kubiak, wzniesiono go na nietypowym planie wzorowanym na włoskich traktatach architektonicznych z XVI wieku. Wokół dwukondygnacyjnego pałacyku znajdował się wspaniały zwierzyniec, w którym zgodnie ze zwyczajem trzymano zwierzynę łowną. Dziś, po tak niezwykłym zabytku nie ma już prawie śladu. Dowodem na to, że istniał, są opowieści starszych mieszkańców miasta lub nieliczne zdjęcia. Ciekawostką jest fakt, że w parku przy ul. Wrocławskiej można oglądać figury, które dawniej znajdowały się na terenie przypałacowym.

A. Kubiak wylicza: - Pamiątki po dwuwiekowej bytności Promnitzów w Żarach to chociażby znajdujące się w kościele farnym przy pl. Kardynała Wyszyńskiego, krypty grzebalne. Obie są puste. Fundatorem pierwszej, położonej w północnej części kościoła, był Seyfried von Promnitz. Nad drugą, mieszczącą się w północno-wschodniej części, wznosi się przepiękna kaplica. Śladów działalności Promnitzów można szukać także w znajdującym się nieopodal Błękitnej Bramy, malutkim kościółku pw. św. Piotra. Pochodzący z XIII w. budynek Erdmann II nakazał upiększyć, dodając do niego barokową wieżyczkę. Ten sam Promnitz był fundatorem i inspiratorem wielu innych przedsięwzięć związanych z miejscowymi zabytkami. Jego imię znajduje się m.in. na dzwonie wiszącym w kościele garnizonowym.

Piaskowe tablice wyjechały

Jednym z elementów związanych z historią zamku są cztery tablice piaskowcowe, jakie można obejrzeć w Gabinecie Historii Miasta przy ul. Ogrodowej. Przedstawiają one m.in. herb Promnitzów. Wszystkie były z pewnością ozdobą zamku, jednak nie wiadomo tak naprawdę, w którym miejscu wisiały. Najprawdopodobniej w którejś z najbardziej wyeksponowanych części kompleksu, stamtąd trafiły do kaplicy przypałacowej. Nikt nie wie, jak znalazły się w kupie gruzu podczas remontu przeprowadzanego w latach 80. ubiegłego wieku. Najważniejsze, że zostały odnalezione i początkowo zostały przeniesione do budynku urzędu miasta, następnie do sali GHM.

Zabawa w strzelanego

Erdmann II von Promnitz, syn Baltazara żył w latach 1683-1745. Okres jego panowania w Żarach można zaliczyć do niezwykle udanych. Zaufany dworzanin króla polskiego i elektora saskiego Augusta II dbał bardzo o rozwój miasta. Szczególny nacisk kładł na budowę pałacu Promnitzów. Wzorował się przy tym na reprezentacyjnych dworach francuskich. Trzeba było aż 20 lat, żeby ostateczny efekt zadowolił hrabiego. Jego prawdziwą pasją były polowania. Stąd budowa pałacyku myśliwskiego w Zielonym Lesie. Obok jedyny, niezachowany do dziś niestety, portret konny Erdmanna II.

Dwór pełen muzyki

Jeszcze jedną zasługą Erdmanna II von Promnitza było sprowadzenie do Żar Georga Philipa Telemanna. Słynny muzyk i kompozytor w chwili przybycia do miasta miał zaledwie 23 lata. Już wtedy miał na koncie sporo sukcesów. Nie wzgardził propozycją objęcia posady kapelmistrza na hrabiowskim dworze. Niemiecki muzyk do Żar przyjechał z Lipska. Spędził tutaj dwa lata, następnie udał się w podróż po kraju. Kiedy wrócił, po pewnym czasie okazało się, że nie jest już tak potrzebny. Dlatego w roku 1708 ostatecznie opuścił miasto. W ubiegłym roku obchodzono 300. rocznicę tego wydarzenia.

Władali południem regionu

Studiując historię południowej części województwa, na Promnitzów trafiamy na każdym kroku. Zamek w Białowicach postawił Seygfrid z Lasocina, rezydencje w Trzebielu Anzelm Promnitz, pałac w Brodach, zanim nabył go Bruehl, kolejny z rodziny. Z tym rodem związane są zabytki w Bieniowie, Lasocinie, Borowym, Dzietrzychowicach, Iłowej, Miłowicach, Starych Czaplach, Przewozie...

Ród znany jest od początków XV wieku. Siedzibami rodowymi były Wichów oraz Lasocin. Pierwszą znaną historyczną postacią był Sigismund von Promnitz, który zmarł w roku 1444.

Żarski pałac od kuchni

Faszerowany łabędź, potrawka z niedźwiedzia, pieczone drozdy... Wertujemy pięćset kart książki kucharskiej, która była zapewne zamknięta w szafie ochmistrzyni lub ochmistrz żarskiego dworu Promnitzów. Powstała w roku 1744 i wcześniej była jedynie zbiorem pojedynczych kart z recepturami.

Była to raczej instrukcja dla kucharzy niż klasyczna książka kucharska. Na końcu znajdziemy dodatkowe wskazówki co do nakrywania stołu w poszczególnych fazach posiłku, informacje, w jakich półmiskach należy podawać konkretne potrawy. Osobno dla stołu kwadratowego i okrągłego, na dwanaście lub 24 osoby.

Stół po francusku

Tworząc swój dwór, wzorował się przy tym na reprezentacyjnych dworach francuskich, gdzie za ideał uchodził ten Ludwika XIV. Żarski uważany był wówczas za jeden z najświetniejszych sasko-polskich dworów magnackich - panowały tutaj przepych, blichtr i ceremoniał. W pałacu mieściła się kolekcja płócien i rzeźb mistrzów. Niemal bez przerwy gościły tutaj włoskie i francuskie zespoły operowo-baletowe.

Cóż serwowano eleganckim gościom? Książę Erdmann II słynął z myśliwskiej pasji i nic dziwnego, że na stole królowała dziczyzna we wszelkiej postaci, i to nie tylko drozdy czy niedźwiedzie. Dziki, jelenie, zające, kuropatwy... Potrawy były zapewne dopasowane do gustu właścicieli, ale tak naprawdę oddają smak epoki, oczywiście ten smak obowiązujący na magnackich dworach.

Książki kucharskie znane z innych części Europy, z tego samego okresu, zawierają identyczne potrawy. Ba, zielonogórscy archiwiści znaleźli drukowaną już książkę z XIX wieku, w której znalazł się - słowo w słowo - identyczny przepis jak w rękopisie przechowywanym w Winnym Grodzie. Czyli musiały one krążyć po dworach, przywozili je z sobą znani kucharze, o których w tamtych czasach zabiegano jak o znamienitych muzyków czy malarzy. Potrawy w książce nie zostały podzielone na przystawki czy zupy, ale ułożone alfabetycznie. Podobnie nie ma ustawionego konkretnego menu na okazje, na przykład na święta.

Nie ma bigosu

Bigosu nie znajdziemy, ale jest sporo potraw znanych nam do dziś. Na przykład sztuki mięsa, kotlety, ryby smażone w ten sam co dziś sposób, obtaczane w mące. Zdziwić mogą przyprawy, wiele razy w dziwnych konfiguracjach. Na przykład mus rodzynkowy przyprawiany liściem laurowym. Do mięsnych potraw gałka muszkatołowa w dużych ilościach, dużo imbiru. I co rzuca się w oczy... Do bardzo wielu dań dodawano albo sok z cytryny, albo skórkę cytrynową.

Kuchnia zdecydowanie nie była dietetyczna. Mnóstwo smalcu i masła. To ostatnie było to tzw. masło myte, czyli po wyrobieniu było kilkakrotnie płukane wodą. Było bardziej trwałe.

Przepisy nie są zanadto szczegółowe, widać, że adresowane były do ludzi znających swój fach. Najczęściej podawano składniki w sztukach. Czyli - na przykład - weź jedną rybę, jak jest duża to pół. Autor nie był drobiazgowy, o czym świadczy wskazówka: „weź tyle jabłek, ile jest potrzeba”. Lub „postaw na ogniu, a jak już będzie prawie miękkie dodaj...”.

Wideo: Pałac w Brodach

od 7 lat
Wideo

Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska