Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lepsza kolacja w domu niż obiad na cmentarzu

Katarzyna Borek 68 324 88 37 [email protected]
Jędrzej Bandurski, dr n. med., specjalista chirurgii onkologicznej. Ordynator oddziału chirurgii ogólnej i onkologicznej Szpitala Wojewódzkiego w Zielonej Górze. Uważa, że na krajowej dwójce dochodzi do wielu wypadków z powodu nasilonego ruchu i nadmiernej prędkości. Syn słynnego zielonogórskiego chirurga Albina Bandurskiego.
Jędrzej Bandurski, dr n. med., specjalista chirurgii onkologicznej. Ordynator oddziału chirurgii ogólnej i onkologicznej Szpitala Wojewódzkiego w Zielonej Górze. Uważa, że na krajowej dwójce dochodzi do wielu wypadków z powodu nasilonego ruchu i nadmiernej prędkości. Syn słynnego zielonogórskiego chirurga Albina Bandurskiego. Mariusz Kapała
- Po wypadkach drogowych wygląda się jak ofiara wojny. Czasami, jak patrzę na takiego zmasakrowanego pacjenta, myślę: Człowieku, po co tak gnałeś?! - mówi chirurg Jędrzej Bandurski, ordynator w szpitalu wojewódzkim.

- Słyszał pan o środowym wypadku na krajowej dwójce pod Wilkowem, w którym zginęły cztery osoby?- Tak.

- Z czym, jako lekarzowi, kojarzy się panu ta droga?- Niewątpliwie z jedną z bardziej zagrożonych wypadkami komunikacyjnymi tras w Polsce.

- Często widzi pan ofiary tej "drogi śmierci"?- Często. A i tak tylko wtedy, kiedy szpitale w Świebodzinie lub w Sulechowie uznają, że tacy pacjenci wymagają bardziej specjalistycznej pomocy. Ci z lżejszymi obrażeniami pozostają w tamtych lecznicach. Z poważniejszymi trafiają do nas, najczęściej lotniczym pogotowiem ratunkowym. Obrażenia ofiar wypadków komunikacyjnych należą do tych obejmujących wiele narządów. Dotyczą głowy, klatki piersiowej, jamy brzusznej, kończyn. Ci chorzy często dodatkowo są we wstrząsie. W stanie ciężkim, bezpośrednio zagrażającym życiu. Jego ratowanie to wysiłek lekarzy wielu dyscyplin. Mój zespół zajmuje się wszystkimi obrażeniami jamy brzusznej oraz klatki piersiowej. Ale gdy jej obrażenia przekraczają pewien poziom, do pomocy prosimy torakochirurgów. Układ moczowy ratują urolodzy. Kończyny - ortopedzi.

- Wiecie wcześniej, jak bardzo poważne są obrażenia, czy widzicie to dopiero na stole chirurgicznym?- Nie działamy w ciemno. Obecnie mamy w szpitalu komfortową sytuację, bo możemy robić badania obrazowe przez 24 godziny 365 dni w roku. Tomografia komputerowa czy rezonans pozwala wstępnie określić, do jakich obrażeń konkretnych narządów doszło. Oczywiście, zdarza się tak, że trzeba zrobić dodatkową diagnostykę. Że ta pierwsza nie wszystko wychwyci i mamy do czynienia z większymi obrażeniami niż przewidywaliśmy. Ale w tego typu urazach najgroźniejsze rzeczą jest przede wszystkim krwawienie. Czy to do klatki piersiowej, czy do jamy brzusznej - widać je gołym okiem.

- Narządy pływają we krwi?- My mówimy, że krew uległa wynaczynieniu, czyli znajduje się w stanie wolnym.

- Czyli wszystko tonie we krwi.- Niekoniecznie. Bo może być też wynaczynienie w postaci krwiaków. Jest równie niebezpieczne, bo wtedy pacjent traci i kilka litrów krwi. Nawet dwa, jak w krwiaku przy złamaniu kości udowej.

- Jak wygląda człowiek wyjęty z auta złożonego jak harmonijka?- Jeśli chodzi o klatkę piersiową, najczęściej ma uszkodzenia płuc, potem dużych naczyń i serca. W przypadku jamy brzusznej - narządów miąższowych. Śledziony, wątroby i nerek. W takiej właśnie kolejności. Są też złamania otwarte kończyn. To dramatyczny widok, jak u ofiar wojny. Wystają odłamki kości. Proszę jednak pamiętać, że czasami nie ma żadnych zewnętrznych urazów, a tylko stan pacjenta wskazuje na poważne obrażenia wewnętrzne.

- Patrzy pan na takiego zmasakrowanego pacjenta i myśli czasami: Człowieku, po co tak gnałeś?!- Naturalnie, że tak. Ale jest też refleksja nad historią, jaką pisze życie. Skrajnym tego przykładem było zdarzenie z sierpnia. Równocześnie trafił do naszego szpitala sprawca wypadku koło Nowogrodu, 19-letni mężczyzna i jego trzydziestokilkuletnia ofiara. Obaj mieli obrażenia wielonarządowe. Młodszy z mężczyzn dotąd leży na intensywnej terapii. Był już wielokrotnie operowany, bo miał i uraz klatki piersiowej, i jamy brzusznej, i głowy, i kończyn. Wtedy myślę: Nie ma reguły. Bo sprawca, który ewidentnie na skutek nadmiernej prędkości zjechał, jak to mówi policja, na przeciwległy pas ruchu, uderzył w spokojnie jadącego kierowcę. Przecież mógł nim być każdy z nas! Ofiara nie miała żadnych szans na uniknięcie tego zderzenia.

- Jak się pan tak napatrzy, to potem ściąga nogę z gazu?- Staram się jeździć wolniej. Ale głównie nie z racji swego zawodu, a wieku. Człowiek z biegiem lat mądrzeje. Nie trzeba być lekarzem, by sobie uzmysłowić, że ryzyko jest niewspółmierne do korzyści. Wierzę w znane powiedzenie, że lepiej być w domu na kolacji niż na cmentarzu na obiad.

- Dziękuję.

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska