Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekcje w garażu

Leszek Kalinowski
- Zbieram stare motory i chcę urządzić im muzeum – planuje Robert Dubicki
- Zbieram stare motory i chcę urządzić im muzeum – planuje Robert Dubicki fot. Marek Marcinkowski
Uczeń na jednym kole jeździ po boisku. Ba, skacze przez samochód! I nikt nie zwraca mu uwagi. Zaraz potem na motor wsiada dyrektor szkoły. I jego zastępca.

Gdzie nie spojrzeć - zabytkowe i nowe maszyny.

To jest prawdziwa miłość! Dla niej gotowi są poświęcić wszystko. Spotkania z kumplami przy piwie, ostatnie pieniądze... Nawet dyskoteki z dziewczynami nie kuszą, gdy w garażu stoi motor mający pół wieku. Uczniowie Zespołu Szkół Elektronicznych i Samochodowych dzielą się tą swą miłością z rówieśnikami. Przyjechali na lekcje na wypacykowanych maszynach. Zaprosili ojców, wujków, którzy ma punkcie motorów mają podobnego bzika.

W tajemnicy przed żoną

Pierwszoklasista Olek Kowalski siedzi dumnie na trzyosobowym motorze własnej produkcji.

- To dzieło moje i taty, dwa lata go składaliśmy - mówi. - Tył, silnik jest z zaporożca, reszta to własne spawanie. Pojazd jest zarejestrowany jako motocykl, osiąga prędkość do 160 km/h.

Piotrek Wnęk zaprosił na specjalną lekcję swego wujka, który także chodził do ,,elektronika" - Roberta Dubickiego z maszyną z 1938 roku (maksymalna prędkość 100 km/h). Motor ze swastyką pochodzi z Radomia. - Przywiozłem go w tajemnicy przed żoną - przyznaje pan Robert. - Starych motocykli mam już 11. Chcę stworzyć małe muzeum.

Droga pasja

- Zbieram stare motory i chcę urządzić im muzeum - planuje Robert Dubicki
(fot. fot. Marek Marcinkowski )

Miłość do motorów jest droga. Coraz trudniej zdobyć części, ceny na Allegro wciąż idą w górę. Lampa za 2,5 tys. zł, rama za 6,5 tys. zł… Ale czego się nie robi dla miłości. Drugoklasista Marcin Król wszystko by oddał za swego Harleya Davidsona (130 km/h) z 1942 roku.

- W 99 procentach to oryginalna maszyna, nieliczne części są nowe - podkreśla Marcin, który podobnie jak jego brat Tadeusz może całe dnie spędzać w garażu lub jeżdżąc motorem po ulicach. Wśród szkolnych pasjonatów nie brakuje też tych, którzy chwalą się bardziej nowoczesnymi motocyklami, quadami.

Dominik Plaza, także drugoklasista, nie tylko naprawia i czyści swą maszynę, ale i skacze na niej, pokonując różne przeszkody, w tym samochody. - Skąd się wziął trial? Mój ojciec dawniej jeździł na zawody. Ja początkowo próbowałem tych wyczynów dla zabawy, do roku bardziej na poważnie - opowiada Dominik, który razem z tatą trenuje w okolicy autodromu w Starym Kisielinie. Trial to drogie hobby. Specjalny motor kosztuje nawet 21 tys. zł.

Motocyklowe zjazdy to pomysł wicedyrektora Romana Pikosza, który też przyjechał swoją maszyną z 1957 roku (100 km/h), a także nauczyciela Hieronima Friedricha. Wciągnęli oni jeszcze do współpracy Jarosława Matujzo i tak szkolna impreza z roku na rok nabiera coraz większego rozmachu. - Cieszę się, bo motorowe pasje uczniów powodują, że muszą poznać pojazdy, naprawić je, a to najlepsze lekcje - podkreśla dyrektor szkoły Stanisław Rogulski. - Poza tym, pożytecznie spędzają czas i nie wysiadują w pubach przy piwie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska