Kacper Grzegorczyk nie marnuje sytuacji sam na sam
Na początku środowego spotkania inicjatywę przejęło Zagłębie, które grało pewniej i cierpliwiej. W efekcie bramkarz Kacper Stępczyński już w 3 i 4 min musiał wyciągać Lechię z opresji - przy obu interwencjach spisał się bez zarzutu. Z biegiem czasu gospodarze opanowali sytuację na boisku i sami zaczęli stwarzać groźne sytuacje. W 22 min Kacper Grzegorczyk ładnie "zawinął" z dystansu, ale piłka minęła słupek. 14 minut później przed szansą stanął Błażej Chyszpolski, lecz górą był bramkarz gości.
W 36 min miejscowi objęli prowadzenie. Grzegorczyk wykorzystał złe zagranie rywala, znalazł się w sytuacji sam na sam i umiejętnym uderzeniem posłał piłkę do siatki.
Minutę przed zakończeniem pierwszej połowy Lechia miała furę szczęścia. Po bardzo dobrym dośrodkowaniu z rzutu wolnego z prawej strony boiska i zamieszaniu pod bramką piłka odbiła się od jednego słupka, od drugiego, aż wreszcie padła łupem Stępczyńskiego. Rodzice dopingujący swoich synów odetchnęli z ulgą.
Karny dla Zagłębia Sosnowiec, karny dla Lechii Zielona Góra
Po przerwie Zagłębie od razu starało się przycisnąć i odrobić straty, ale nie miało na to pomysłu. Tymczasem gospodarze wcale nie zamierzali bronić wyniku. W 52 min ponownie przymierzył Grzegorczyk, lecz tym razem piłka odbiła się od spojenia słupka z poprzeczką. Po drugiej stronie boiska nadal pewnie interweniował Stępczyński - w 59 min obronił dwa strzały. W 79 min znów spróbował Grzegorczyk, technicznie uderzając z rzutu wolnego, ale bramkarz gości nie dał się zaskoczyć.
W 80 min sędzia Marcin Nawracaj z Legnicy musiał podyktować jedenastkę po faulu w polu karnym miejscowych. Pewnym egzekutorem okazał się Igor Dziedzic. Strzelając technicznie w prawy górny róg, wyrównał na 1:1. Chwilę później przyjezdni mieli rzut wolny z około 20 metrów, lecz Stępczyński był czujny i złapał piłkę.
Lechia nie dawała za wygraną i starała się odzyskać prowadzenie. I dopięła swego. W 90 min Oskar Piętka został wycięty w szesnastce Zagłębia. Oczywiście, arbiter zarządził rzut karny. Do piłki meczowej podszedł Szymon Osiński. Wytrzymał ciśnienie i ze stoickim spokojem pewnie uderzył w lewy róg, kompletnie myląc bramkarza. To był już doliczony czas gry.
Remigiusz Chyła: Druga połowa w niedzielę i my to wygramy
Po ostatnim gwizdku sędziego trener Remigiusz Chyła zebrał swoich piłkarzy na środku boiska. Co powiedział chłopakom?
- Pamiętajcie, że to jest dopiero pierwsza połowa, ale mega-, megarobota. Sami widzicie, że nie taki diabeł straszny, że my mamy umiejętności, potrafimy grać - mówił z mocą trener Chyła. - Zrobiliśmy bardzo dużo fajnych rzeczy, jak nam nie szło. OK, czasami pchaliśmy piłę, ale ja też rozumiem was z poziomu boiska. To są emocje, to nie jest tak, że nie chcecie. Każdy z was dzisiaj dał cegłę do tego, że pierwsza połowa jest dla nas.
- Wierzę w was, idę za wami i wy idziecie za sobą. Jest druga połowa w niedzielę i my to wygramy. Ja wam to mówię: my to wygramy! - motywował trener Chyła. - Dopracujemy jeszcze szczegóły, oglądniemy to i na rewanż będziemy jeszcze mocniejsi. To ja wam obiecuję. Megarobota! Brawo, chłopaki!
Rewanż w niedzielę (21 listopada) o godz. 12.00 w Sosnowcu.
Wojciech Łobodziński, trener Arki Gdynia: Karny był ewidentny
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?