MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kwalifikacje? Brak...

DANUTA PIEKARSKA
Ulicą toczy się pełna zakrętów historia. Pod piekarnią kolejka. Po chleb od Rzepki zawsze stały ogonki.

Najpierw - na Srebrnej Górze, potem - na placu Lenina (dziś - Pocztowym).
Piekarską tradycję rodziny Rzepków zapoczątkował po wojnie Stanisław.
Gdy w 1945 r. z rodzinnego miasteczka rusza na zachód w poszukiwaniu życiowej szansy, nie ma jeszcze 17 lat. W piekarni na ul. Reja pyta o pracę.

Kwalifikacje? Brak...

Tak Stanisław Rzepka zostaje uczniem mistrza Czesława Wolickiego.
- Chleba się wtedy nie sprzedawało - wspomina lata czterdzieste. - Wojsko czy kolejarze brali bochenki, w zamian zostawiając mąkę.

Chleb od Rzepki

Do wojska idzie z gorącym jeszcze dyplomem czeladnika. Gdy w 1950 wróci do cywila, po prywatnej piekarni nie ma śladu. Są spółdzielcze, społemowskie.
- Przeleciałem prawie wszystkie w mieście. A gdy nastał Gomułka i dał trochę zielonego światła dla rzemiosła, otworzyłem swój interes.
Lokal poniemieckiej piekarni na Srebrnej Górze zajmowała rodzina, która z piekarstwem nie miała nic wspólnego. - Piec jeszcze był. Ale zdemolowany.
W 1957 r. rusza piekarnia Stanisława Rzepki.

Nocna pobudka

- Wstawałem o 1.30, zanim budzik zdążył zadzwonić. Żeby kwas chlebowy ,,wyszedł'', musi stać 3,5 godziny. Piec, jak w starych domach, był ,,piersiowy''. W tej samej komorze, co się chleb piecze, najpierw trzeba było napalić.
O 4.00 unosił się zapach świeżo upieczonego chleba. O 7.00 z pieca wychodziły bułki, rogaliki i szneki.
Kolejka przed sklepem była już długa, kiedy Czesława Rzepka, żona Stanisława, stawała za ladą.
- Mieszkaliśmy na górze, na dole była piekarnia i sklepik. Z małym pokojem i kuchnią obok. Mama gotowała tam obiady, zaglądając przez uchylone drzwi, czy nie ma klienta. Nieraz obiad się przypalił... - wspomina Waldemar Rzepka, jeden z trzech synów Stanisława i Czesławy.

Bał się i brał

Zmorą tamtego czasu były administracyjnie określone przydziały na mąkę.
- Miesięczny przydział przerabiałem w tydzień. Potem? Szło się do Wydziału Handlu prosić o dodatkowy. Jak nie dali, trzeba było szukać lewej mąki w młynie. Człowiek się bał, ale brał - na Srebrnej Górze S. Rzepka przerabiał cztery worki mąki dziennie.
Walka o nowy lokal - w starym dłużej być się nie dało ze względu na wymagania Sanepidu - trwa siedem lat.
W lata 70. piekarnia Rzepki, już pod nowym adresem, wchodzi z nowoczesnym trzykomorowym rurkowym piecem.

Szczęście piekarza

Pobudka zawsze o 1.30, fajrant przed 14.00. Potem - obiad. Po obiedzie - obowiązkowo wędka i motor - pan Stanisław od dziecka lubił łowić ryby. Emką z przyczepą ruszał w plener.
W 1995 r., dwa lata po śmierci żony, senior piekarskiego rodu przeszedł na emeryturę. Po 52 latach pracy przekazując pałeczkę synom.
- Gdyby żona jeszcze żyła... Trafiłem na dobrą, mądrą kobietę. Na wspaniałego mistrza zawodu. Mam udane dzieci. Jestem szczęśliwym człowiekiem! - mówił tuż przed wystawą Tradycji piekarskich rodziny Rzepków w Muzeum Ziemi Lubuskiej.
Piekarnię przy pl. Pocztowym (dawniej - Lenina) przejął Waldemar Rzepka: średni z trzech synów Stanisława. Prowadzi ją wraz z żoną, Barbarą.

Dużo nas

W rodzinnym albumie zachowało się zdjęcie z lat 60., zrobione na Srebrnej Górze. Na zdjęciu od lewej: Tomasz, rocznik 1960, Stanisław (ur. 1928), Waldemar (1954), Czesława i Marek (1953).
Najmłodszy syn z żoną Darią - oboje mają dyplomy mistrzów
- prowadzi piekarnię przy ul. Sulechowskiej. Tomasz ma też drugi zawód: jest technikiem dentystycznym. Jego syn Marcin pracuje w piekarni ojca. Młodszy Łukasz chodzi do gimnazjum.
Marek Rzepka, który prawie 20 lat prowadził piekarnię przy ul. Sienkiewicza, zajął się naprawą samochodów. Córka Patrycja, absolwentka sulechowskiej uczelni, pracuje w Niemczech.
Waldemar, absolwent zielonogórskiej WSP, przez trzy lata uczył plastyki. Ale z pensji nauczyciela nie dało się żyć. Kolekcja harmonijek ustnych, wędkarskich trofeów i malarstwo to tylko część jego życiowych pasji.
Waldemar ma dwoje dzieci. Karolina jest studentką psychologii. Tomasz studiuje prawo. Wakacyjną pracę w piekarni ojca chce zwieńczyć egzaminem czeladniczym.
Po co prawnikowi dyplom piekarza?
Skoro przydał się nauczycielowi... Waldemar zajmuje się piekarnią od 26 lat.
Pan Stanisław, wyposażył synów w podwójne wykształcenie, uznając, że nigdy nie wiadomo...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska