- Jak będą wyglądały twoje najbliższe tygodnie?
- Najpierw jadę na kilka dni do Białegostoku nagrywać partię basu na najnowszą płytę Vadera. Później na Litwie jeden koncert z Christ Agony, powrót do Zielonej Góry, gdzie mam jeden dzień na przepierkę i trasa z Witchmaster: sześć koncertów. Potem wracam, dwa dni w Zielonej Górze i jedziemy na weekendowe koncerty z Vaderem po Polsce...
- Spełnienie marzeń chyba każdego muzyka?
- Chyba tak...
- Przeżywasz szczyt swojej muzycznej kariery?
- Tak się może wydawać... Nie wiem. Może będzie kiedyś coś wyżej?
- Ile lat pracowałeś na taką pozycję, że zaprasza cię do swojego składu na europejską trasę amerykański Incantation? Że zasilasz na stałe Vadera?
- Prawie 20 lat.
- Czym był dla ciebie Vader zanim stałeś się jego częścią?
- Pamiętam Vader od końca lat 80., kiedy debiutowali swoimi demówkami, a potem po raz pierwszy miałem okazję ich zobaczyć w amerykańskiej MTV. Znam ich więc od początku, a teraz mogę z nimi grać. To jest rewelacja!
- Jak doszło do współpracy?
- Vader po rozstaniu się ze starymi muzykami zrobił castingi na gitarzystów, perkusistów, basistów. Było kilkaset zgłoszeń z całej Europy. A do mnie po prostu zadzwonili...
- Dałeś się im wcześniej poznać...
- Graliśmy razem parę koncertów, tras, kiedy byłem z Incantation lub występowałem z moimi innymi zespołami. Znali moje umiejętności, zaangażowanie w muzykę.
- Vader to jeden z najbardziej znanych na świecie polskich zespołów, koncertujący w Japonii, USA...
- Wszędzie. Jeszcze w tym roku albo na początku przyszłego dojdą Chiny i w ogóle duża część Azji.
- Ale poprzez swoją mroczną muzykę, Vader w szerokiej świadomości Polaków raczej nie istnieje.
- To jest nieważne. Ważne, że można grać tę muzykę, cieszyć się tym, jeździć po całym świecie, poznawać nowych ludzi.
- Na koncertach komplety?
- Frekwencja jest bardzo dobra. Od 500 osób do 200 tysięcy jak na Przystanku Woodstock.
- Tam, na scenie w Kostrzynie, w ubiegłym roku debiutowałeś z Vader.
- To było cholernie stresujące. Na dwa tygodnie przed Woodstockiem dostałem od Petera - lidera Vadera - propozycję, czy bym im nie pomógł. Oczywiście zgodziłem się od razu. Potem przysłali utwory, które miałem zrobić. Liczyłem na to, że będzie przed koncertem chociaż jedna próba, a wyszło tak, że od razu na dechy. Ale dałem radę chyba...
- Który z zespołów, w których dziś grasz, jest dla ciebie najważniejszy?
- Vader - tu muszę najbardziej skupić się na graniu, ćwiczeniu, na byciu w nim.
- A koledzy z pozostałych zespołów, związanych z Zieloną Górą: Supreme Lord czy Witchmaster, nie czują się zaniedbani?
- Z pozostałymi zespołami nie koncertujemy tak często jak robi to Vader, a mimo to gramy trasy, pojedyncze koncerty, nagrywamy płyty. Na to zawsze znajdzie się czas.
- Co byś podpowiedział muzykom z młodych, startujących zespołów (gatunek nieważny), żeby mogli coś osiągnąć?
- Najważniejsza jest chęć grania. Nie można patrzeć na jakieś tam niepowodzenia, potknięcia, bo w tym biznesie jest normalką, że ktoś ci rzuca kłody pod nogi. Trzeba po prostu być wytrwałym, wierzyć w to, co się robi i czerpać z tego przyjemność.
- Dziękuję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?