MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kto uprawia politykę miłości?

Zbigniew Borek 957225772 [email protected]
Jarosław MacałaPolitolog, dr hab, profesor Uniwersytetu Zielonogórskiego. Pracuje w Instytucie Politologii.
Jarosław MacałaPolitolog, dr hab, profesor Uniwersytetu Zielonogórskiego. Pracuje w Instytucie Politologii. fot. Mariusz Kapała
- Coraz wyraźniej widać, że Platforma Obywatelska nie ma pomysłu na wybory. Całą kampanię ustawiła pod Lecha Kaczyńskiego z jednej strony i Donalda Tuska z drugiej - mówi Jarosław Macała, politolog z Uniwersytetu Zielonogórskiego.

- Jarosław Kaczyński wygra wybory prezydenckie. Co pan na to?
- Jest taka szansa.

- Mówię nie o szansie, tylko o dużym prawdopodobieństwie. W sondażach nożyce między nim a Komorowskim wciąż się zwierają. Początkowo Kaczyński miał niespełna 30 a Komorowski ponad 50 proc., a najnowsze sondaże dają 34 do 48 proc.
- Coraz wyraźniej widać, że Platforma Obywatelska nie ma pomysłu na wybory. Całą kampanię ustawiła pod Lecha Kaczyńskiego z jednej strony i Donalda Tuska z drugiej. Tusk się wycofał, bo sądził, że PO ma zwycięstwo w kieszeni, a prezydent Kaczyński zginął w tragedii pod Smoleńskiem, więc Bronisławowi Komorowskiemu i platformie nie wypada krytykować jego prezydentury. Z kolei Jarosław Kaczyński zmienił styl, unika konfrontacji, schodzi z linii ciosu. Uprawia niemalże politykę miłości rodem z PO, więc ciężko jest znów straszyć wyborców, że to radykał, który stanowi zagrożenie dla demokracji.

- Trudno jest wystraszyć ich również dlatego, że po Smoleńsku okazało się, jak bardzo niektóre media przeprawiały braciom Kaczyńskim gębę. W dniach żałoby pokazywały Lecha Kaczyńskiego jak męża stanu i całkiem sympatycznego pana.
- Tak i nie da się ukryć, że się skompromitowały, więc wyborcy podchodzą do ich relacji z dystansem. Tragedia prezydenckiego samolotu zmieniła też to, że głosowanie na PiS nie jest już obciachem. Ludzie przestają się tego wstydzić, choć w sondażach PiS wciąż jest niedoszacowany.

- Skąd się wobec to bierze?
- Typowy wyborca prawicy jest niezamożny, słabiej wykształcony i mieszka w małej miejscowości. Ośrodki badania opinii publicznej łatwiej tymczasem docierają do zamożnych i lepiej wykształconych mieszkańców dużych miast, gdzie politycznie poprawne jest wciąż głosowanie na PO. To zjawisko znakomicie widać na przykładzie PSL, który w sondażach zwykle lokuje się poniżej progu wyborczego, ale do parlamentu zawsze wchodzi. Pewne jest więc to, że nic jeszcze w tych wyborach nie jest pewne. Przed Smoleńskiem platformie wydawało się, że wszystko jest już poukładane. Sądziła, że "wystawi się Bronka i będzie pozamiatane". Zaledwie co drugi członek tej partii głosował w jej prawyborach, co dowodzi, że albo partia jest sztucznie pompowana, albo członkowie byli pewni wygranej kandydata PO kimkolwiek by on był. Teraz widzą, że wcale nie mają zwycięstwa w kieszeni. Sztabowcy Komorowskiego coraz częściej zaczepiają słownie PiS i Jarosława Kaczyńskiego, choćby w sprawie debaty kandydatów. Jeśli Kaczyński nie wda się w słowne przepychanki i czegoś nie palnie, to jego szanse na drugą turę wzrosną. Wszystko zdecyduje się w ostatnim tygodniu.

- Tak było pięć lat temu: sondaże do końca wskazywały na Tuska, prezydentem został jednak Lech Kaczyński. O wyniku znów zdecydują emocje, a nie program?
- Z pewnością tak, bo kampanie merytoryczne już w polskiej polityce wyginęły. Liczy się osobowość kandydata i to, jak on jest pokazywany. Powiedzmy sobie jasno: Jarosław Kaczyński jest liderem z krwi i kości, natomiast kandydat PO świeci światłem odbitym, co świetnie widać podczas powodzi, gdy i on, i premier Tusk pojawiają się na wałach. Bronisław Komorowski to dobry wujek, a nie przywódca. Jest nijaki i bierny, na dodatek miał już w kampanii sporo wpadek. Jeśli chodzi o programy, to do tej pory łatwo było platformie krytykować PiS, a teraz również łatwo będzie PiS-owi wypunktować słabe rządy platformy.

- Słabe?
- Poza emeryturami pomostowymi rząd Tuska nie zaczął reform ani systemu emerytalnego, ani służby zdrowia, nie zabrał się też tak naprawdę za deficyt budżetowy. To oznaczałoby cięcia wydatków, czego nie lubią wyborcy.

- PO tłumaczyła cały czas, że to prezydent Lech Kaczyński był hamulcowym.
- To nie był powód, tylko alibi PO dla własnej impotencji. Nie oszukujmy się jednak, że gdy wygra Komorowski, to reformy będą wdrażane. Jesienią mamy wybory samorządowe, a w przyszłym roku parlamentarne. Nie sądzę, żeby jakakolwiek partia zdecydowała się w takiej sytuacji wdrażać bolesne społecznie reformy. PO też tego nie zrobi, tym bardziej że nie znalazła na to chęci przez trzy lata swoich rządów.

- Za chwilę pan powie, że dobrze by było, gdyby wygrał Jarosław Kaczyński.
- Powiem tak: dla zdrowia polskiej demokracji nie byłoby to wcale takie złe, jak niektórzy sądzą. Istotą demokracji jest spór środowisk politycznych i wzajemna kontrola ośrodków władzy. Nie byłoby dobrze dla kraju, gdyby władza spoczywała w rękach tej samej partii ani gdyby prezydentem został człowiek, który słucha podpowiedzi z tylnego siedzenia, jak było w przypadku prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego brata. Nie sposób jednak stwierdzić, że Komorowski będzie wyłącznie kierował się głosem suflera. Równie dobrze po jego wygranej może powstać wokół niego niezależny od Tuska ośrodek władzy w PO. To też już ćwiczyliśmy: za rządów SLD była szorstka przyjaźń premiera Leszka Millera i prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Tak więc trudno dziś przewidzieć, czyja wygrana będzie dla kraju korzystniejsza.

- A nie sądzi pan, że prezydentura Kaczyńskiego może oznaczać powrót do polityki z czasów rządów PiS: antagonizowania grup społecznych, dzielenia Polaków na tych, "co stoją tu, gdzie stali, i tych, co stoją tam, gdzie stało ZOMO"?
- Nie da się wykluczyć, że przemiana po dotkliwej stracie brata bliźniaka i bratowej jest szczera. Kaczyński jest jednak zwierzęciem politycznym i może wykorzystywać smoleńską tragedię do celów politycznych. Dziś nie wiemy, czy po jego ewentualnej wygranej wskoczymy w stare koleiny, nie wie tego do końca chyba nawet Jarosław Kaczyński. Wiadomo natomiast na pewno, że jego dobry wynik odmieni naszą scenę polityczną.

- Dlaczego?
- Nie przez przypadek Jarosław Kaczyński w tej kampanii unika krytykowania SLD i PSL. Dba o zachowanie zdolności koalicyjnej, która przyda się za rok, po wyborach do parlamentu. Z tych samych powodów z wyborów prezydenckich PiS może wyjść zwycięsko nawet, gdy Kaczyński przegra, ale z dobrym wynikiem. PiS wyszedłby bowiem z politycznej izolacji.

- A co w wyborach robią pozostali kandydaci?
- Dla Andrzeja Leppera i Andrzeja Olechowskiego to próba powrotu do polityki. Dla Waldemara Pawlaka i Grzegorza Napieralskiego - rywalizacja o przywództwo w ich partiach. Dla pozostałych - chęć zaistnienia. Oni nie walczą o wygraną, bo nie mają na to szans. Coraz bardziej prawdopodobna jest druga tura, z Kaczyńskim i Komorowskim.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska