MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kto spalił miejską legendę?

Anna Szmytkowska, 68 324 88 35, [email protected]
W poniedziałek po dyliżansie zostało niewiele. - Dramat - mówi Zbigniew Majewski.
W poniedziałek po dyliżansie zostało niewiele. - Dramat - mówi Zbigniew Majewski. Anna Szmytkowska
Kto mógł to zrobić?! Kto spalił dyliżans?! - Głupota. To jedyna przyczyna pożaru - mówi załamany Zbigniew Majewski. Z jego wozu, którym zjechał całą Europę, niewiele zostało.
Wrzesień ubiegłego roku. Dyliżans Zbigniewa Majewskiego wyrusza na dożynki prezydenckie do Spały.
Wrzesień ubiegłego roku. Dyliżans Zbigniewa Majewskiego wyrusza na dożynki prezydenckie do Spały. Anna Szmytkowska

Wrzesień ubiegłego roku. Dyliżans Zbigniewa Majewskiego wyrusza na dożynki prezydenckie do Spały.
(fot. Anna Szmytkowska)

Poniedziałek, ok. 16.00. Podwórko przy ul. Chrobrego, pustostan w pobliżu sklepu muzycznego. Jego sprzedawca wychodzi wyrzucić śmieci. Widzi mężczyznę ok. 35-40 lat, który przeciska się między murami opuszczonych budynków. Sprzedawca wraca do sklepu. Po pięciu minutach przybiega dostawca pizzy. Krzyczy, żeby wezwać straż pożarną. Bo w pustostanie płonie dyliżans Zbigniewa Majewskiego. Pojawiają się strażacy. Pożar zauważa z okna również żona pana Zbigniewa. Razem wybiegają z domu. Żeby ratować, co się da.

- Strażakom udało się ocalić dolną część wozu, zawieszenie i koła. Może da się je wykorzystać do rekonstrukcji, bo to najdroższe elementy - mówi zrozpaczony właściciel wozu.

Nie wiadomo, komu zależało na tym, by zniszczyć to, co dla ,,szeryfa" było najcenniejsze. - Człowiek, którego widziałem, nie wyróżniał się niczym szczególnym - opowiadał nam następnego dnia sprzedawca ze sklepu muzycznego. - Nie wyglądał na bezdomnego. Ubrany był w bluzę dresową. Wydaje mi się, że podpalacz zrobił to celowo, bo dał sobie trochę czasu na ucieczkę.

Z pierwszych ustaleń straży pożarnej wynika, że rzeczywiście mogło tak być. - W budynku nie było żadnych instalacji, które stwarzały możliwość powstania pożaru. Dlatego wstępnie podejrzewamy, że było to celowe podpalenie - tłumaczy Ryszard Gura, rzecznik zielonogórskiej straży pożarnej. - Sprawę przekazaliśmy policji, to ona dalej będzie ją prowadziła.

Lidia Kowalska z zespołu prasowego policji potwierdza, że straż przekazała informację o zdarzeniu w czasie gaszenia pożaru. - Nie dostaliśmy innych materiałów. Policjanci na miejscu byli ok. 17.00, ale tylko w charakterze asysty innych służb - mówi. - Wtedy ani straży, ani właściciela już nie było. W tej sprawie nie prowadzimy obecnie postępowania, ponieważ od samego poszkodowanego nie dostaliśmy zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa.

W czwartek Zbigniew Majewski powiedział nam, że to zrobi.

Dyliżans stał w otwartym, dostępnym dla każdego pustostanie. Pan Zbigniew starał się o zamknięcie obiektu. Zamówił już nawet drzwi. Nie zdążył.

Dyliżans w pierwszą swoją trasę wyruszył w 1984 r. Od tamtego czasu w pięciu wyprawach po Europie i kraju przejechał ponad 20.000 km. Był uroczyście witany w Paryżu i Barcelonie, oraz nie mniej uroczyście odprawiany z Zielonej Góry, np. w ubiegłym roku, kiedy wyjeżdżał z koszem winobraniowym na dożynki prezydenckie w Spale. W poniedziałek w jedną chwilę legenda zniknęła.

Teraz pan Zbigniew stara się o nowy dyliżans. - Rodzinna firma rzemieślnicza z Gostynia podejmie się odtworzenia wozu. Co nie będzie łatwe i tanie - stwierdza. - Nowy wóz może kosztować nawet tyle, co średniej klasy samochód.

Trzeba się spieszyć, bo w planach kolejne wyprawy, m.in. w czerwcu pilotażowy rajd dookoła Polski. A w wakacje - wyprawa szlakiem węgierskim, czyli "Szlakiem kupców, osadników oraz wszelkiej maści rozbójników".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska