MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kostrzyn: Śmieci po Woodstocku

Jakub Pikulik
Resztki jedzenia, foliowe worki, a nawet buty. Takie rzeczy znajdują sprzątający.
Resztki jedzenia, foliowe worki, a nawet buty. Takie rzeczy znajdują sprzątający. fot. Jakub Pikulik
Sześć osób wynajętych przez Urząd Miasta cięgle sprząta woodstockowe pole. Mają czas do 15 września.

Szacuje się, że w tym roku na przystanku bawiło się co najmniej 200 tys. osób. Widać to choćby po ilości śmieci.

Teren, na którym odbywał się XIV Przystanek Woodstock, jest dosłownie wyścielony odpadkami. Żeby je uprzątnąć, miasto musiało wynająć sześć osób.

Trafia się dowód i komórka

Zanim miejska ekipa wkroczyła do akcji, teren sprawdzili policjanci. Szukali np. dokumentów i innych cennych przedmiotów. Część pola posprzątali członkowie Pokojowego Patrolu, jednak reszta została dla pracowników miasta. Sprzątają codziennie i codziennie wypełniają dwa duże kontenery, które później wywożą pracownicy Miejskich Zakładów Komunalnych.

Wcześniej cały teren dokładnie przeczesali złomiarze. Zniknęły puszki po piwie i inne przedmioty, które dało się sprzedać w skupie. Zostały jednak foliowe torby, resztki jedzenia, elementy garderoby, kanapy, fotele czy nawet całe namioty. Zdarzają się też pieniądze, dokumenty i telefony komórkowe. Wszystko to trafia na policję.

- Największy bałagan zostawili po sobie handlarze. Cały teren pasażu handlowego to prawdziwy śmietnik. Nawet nie spakowali śmieci do foliowych toreb - żali się pan Czesiek. Jednak razem z innymi uczciwie przyznaje, że śmieci jest ciut mniej niż w latach poprzednich.

- Często sami woodstockowicze pakowali śmieci do worków, pomagając nam w pracy - wyjaśnia pan Staszek, którego spotkaliśmy w lasku koło głównej sceny. - To właśnie w lasach jest największy bałagan. Sprzątanie go zajmuje nam najwięcej czasu - mówią członkowie ekipy.

Prawdziwi weterani

Większość miejskich pracowników to już woodstockowi weterani. Pani Basia i pan Czesiek sprzątają od kiedy w Kostrzynie jest przystanek. Pani Janina o rok krócej. Mówią, że mają już opracowany system.

- Dlatego praca idzie szybko i nie musimy wracać w to samo miejsce - wyjaśniają. Ich największym wrogiem jest wiatr, bo... przenosi śmieci na już uprzątnięte tereny. We znaki dają się też złomiarze. - Ostatnio w poszukiwaniu puszek porozcinali wszystkie worki, do których zapakowaliśmy śmieci. A tu przecież żadnych puszek już nie ma, wszystko przebrane - narzeka pan Staszek.

Ekipa planuje wyrobić się przed czasem. - Jeśli pogoda pozwala, pracujemy codziennie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska