(fot. Czytelnik)
Dziś już jej nie ma, została wyciągnięta. Jednakże nie brały w tym udziału żadne służby państwowe. - Nie zajmowaliśmy się tą sprawą - przekazała nam komisarz Małgorzata Stanisławska z komendy miejskiej policji w Zielonej Górze. - Nie braliśmy w tym udziału - dodał kapitan Ryszard Gura z komendy zielonogórskiej straży pożarnej.
- Widziałem wczoraj, gdzieś tak w godzinach 10.00 - 11.00 jak przejeżdżała przez Zabór duża platforma, na której stała załadowana ta koparka - przekazuje Czesław Słodnik, wicewójt Zaboru. - Zmierzała w kierunku Zielonej Góry. Nic więcej nie wiem. Ale pewnie bez rozbierania na części nie da się teraz maszyny uruchomić...
Koparka zsunęła się z promu we wtorek. - To się stało chyba koło godziny 14.00 - powiedział "GL" jeden z wielu mężczyzn stojących na brzegu przy przeprawie promowej. - Przewozili koparkę z tamtego brzegu na nasz, przechyliła podczas zjeżdżania z promu i wpadła do wody.
Zatrzymała się około 10 metrów od brzegu. Gdy przyjechaliśmy na miejsce kształty maszyny były w wodzie ledwie widoczne. Kabina operatora była zalana po sufit. Natychmiast zamknięto przeprawę, prom zacumował po drugiej stronie rzeki, w Przewozie. Jednak pracownik promu przewoził łódką pojedyncze osoby. - Stało się i trudno - stwierdził pytany o to, co się stało. Nie był chętny do rozmowy. Usłyszeliśmy tylko, iż maszyna należała do "tych co robią drogi".
- Jesteśmy na etapie ustalania szczegółów wydarzenia - przekazuje Grzegorz Szulc wicedyrektor Zarządu Dróg Wojewódzkich, któremu podlegają przeprawy promowe w regionie. - Wiemy, że koparka wjechała na prom w Przewozie, a za nią stały jeszcze trzy samochody. Gdy prom przybił do brzegu w Milsku samochody zjechały, natomiast koparka złapała jakąś awarię, nie mogła samodzielnie opuścić promu.
Wtedy prawdopodobnie operator koparki wpadł na pomysł odwrócenia łyżki i odepchnięcia się łychą koparki, żeby zjechać na brzeg. Niestety, to spowodowało, że prom odpłynął, a maszyna wpadła do wody. Wg opinii G. Szulca, promowi nic się nie stało, jest sprawny. ZDW nie zna właściciela wydobytej już z dna Odry koparki.
Jednakże dzięki Czytelnikowi, który nadsłał nam zdjęcia z momentu wydobywania maszyny udało się nam - z tychże fotografii - odczytać, iż koparka należy do Zakładu Usług Melioracyjnych w Kożuchowie. Nie udało się jednak poznać opinii przedstawiciela ZUM dotyczącego tego wydarzenia, w telefonie odezwała się automatyczna sekretarka.
Ponieważ zdjęcia od Czytelnika przyszły do redakcji jeszcze we wtorek wieczorem, wniosek nasuwa się prosty wniosek, iż zatopiony sprzęt wydobyto tego samego dnia, w którym wpadł w nurt rzeki. - Jeszcze sprawę wyjaśniamy, do końca - mówi G. Szulc. O wszystkim zostanie powiadomiony Urząd Żeglugi Śródlądowej we Wrocławiu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?