MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kłusownicy trzebią ryby w jeziorach koło Trzciela i Pszczewa

Dariusz Brożek
- Zatrzymani przez nas kłusownicy polowali na ryby za pomocą tej kuszy. To groźna broń - mówi sierż. Krzysztof Kozłowski z KPP w Międzyrzeczu.
- Zatrzymani przez nas kłusownicy polowali na ryby za pomocą tej kuszy. To groźna broń - mówi sierż. Krzysztof Kozłowski z KPP w Międzyrzeczu. Fot. Dariusz Brożek
Policjanci zatrzymali czterech mężczyzn, którzy polowali pod wodą na szczupaki. Używali kusz, których harpuny mogą zabić człowieka. Wyśledzili ich społecznicy ze straży rybackiej.

Nurkowie przyjechali z Legnicy nad jezioro Sztubin między Pszczewem i Trzcielem. Oprócz skafandrów i butli na sprężone powietrze wzięli ze sobą kusze uzbrojone w harpuny. Celem podwodnej eskapady było bowiem polowanie na ryby.

- Czyli kłusownictwo, gdyż w Polsce nie można łowić ryb za pomocą kusz - podkreśla nadkom. Robert Konieczny, zastępca komendanta powiatowego policji w Międzyrzeczu.

Kłusowników wypatrzyli strażnicy rybaccy podczas rutynowego patrolu. - Zaczęliśmy ich obserwować. Byli uzbrojeni w kusze. Kiedy zobaczyliśmy, że polują nimi na ryby, zawiadomiliśmy policję - opowiadają.

Legniczanie zostali zatrzymani przez pszczewskich i międzyrzeckich policjantów, którzy zabezpieczyli ich sprzęt do nurkowania, kusze z harpunami i ponton. I ustalili, że wcześniej kłusownicy grasowali na jez. Lubikowskim.

- Mieli kilka ryb, które były poranione harpunami z kusz - zaznacza Jan Basiński, komendant społecznej straży rybackiej w powiecie międzyrzeckim.

Mogą stracić sprzęt

Nurkowie-kłusownicy korzystali z tego pontonu.
(fot. Fot. Dariusz Brożek)

W komendzie w Międzyrzeczu oglądamy kusze, którymi można zabić człowieka. Wystrzeliwane z nich harpuny przebijają na wylot kilkukilogramowe szczupaki i sumy. Na taką broń nie potrzeba zezwolenia, ale nie wolno jej używać do polowań. Co grozi kłusownikom?

- Grzywny, a nawet kary pozbawienia wolności na okres do dwóch lat. Sąd może również orzec przepadek sprzętu używanego do polowań, czyli butli, skafandrów, kusz i pontonu - mówi sierż. Krzysztof Kozłowski z KPP w Międzyrzeczu.

Strażnicy mówią, że w ostatnich latach kłusownictwo stało się prawdziwą plagą. - Trzebią ryby na skalę przemysłową. Trudno jednak zatrzymać ich na gorącym uczynku. Działają w dobrze zorganizowanych grupach i są doskonale wyposażeni. Mają samochody terenowe z przyczepami i łodzie motorowe - mówią strażnicy.

Ściągnęli 700 m. sieci

W pięciu gminach powiatu - Pszczewie, Trzcielu, Przytocznej, Skwierzynie i Międzyrzeczu - działa 35 strażników. Najwięcej pracy mają na lubusko-wielkopolskim pograniczu. Patrolują blisko sto jezior, a do tego Obrę, Paklicę i Wartę.

W ostatnich latach strażnikom udało się rozbić kilka kłusowniczych szajek, tylko w tym roku ściągnęli z wód ponad 700 metrów wontonów, czyli używanych do nielegalnego połowu ryb sieci z cienkich żyłek.

- Pracujemy społecznie za przysłowiowe Bóg zapłać. Większość z nas jest wędkarzami. Pomagają nam władze Trzciela i Pszczewa oraz zarząd okręgowy Polskiego Związku Wędkarskiego. Liczymy na podobną współpracę z pozostałymi samorządowymi - mówił nam wczoraj J. Basiński.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska