MKTG SR - pasek na kartach artykułów

"Klub 27". Artyści, którzy odchodzą tak młodo...

Zdzisław Haczek 68 324 88 05 [email protected]
Miękki, chropowaty głos, na głowie słynny kok typu "ul", pięć nagród Grammy, tatuaże na wychudzonym ciele, wielki przebój "Rehab" (Odwyk)... Tydzień temu muzyczny świat stracił Amy Winehouse - prawdziwą divę soulu.

Ciało Amy Winehouse znaleziono w minioną sobotę po południu w jej londyńskim mieszkaniu. Wokalistka miała 27 lat. Plotkarskie portale szybko włączyły ją do "Klubu 27".
Do "klubowej" listy dopisuje się gwiazdy muzyki, które zmarły tragicznie, mając 27 lat.

Smutną galerię otwiera Brian Jones. Przez wiele lat sądzono, że współzałożyciel i gitarzysta The Rolling Stones 3 lipca 1969 r. popełnił samobójstwo - znaleziono go martwego w basenie w jego podlondyńskiej posiadłości. Dopiero w 1993 r. robotnik, który feralnego dnia remontował dom artysty, przyznał się, że... utopił muzyka.

Na klubowe fatum "zapracowało" dwoje wielkich wykonawców z Woodstocku'69. Rok po najsłynniejszym festiwalu, który ściągnął na farmę M. Yasgura w podnowojorskim Bethel pół miliona fanów rocka, zmarli Jimi Hendrix i Janis Joplin.

W nocy z 17 na 18 września 1970 r. w londyńskim hotelu Samarkand genialny gitarzysta miał pić wino, zażyć tabletki nasenne. Potem wymiotował, dusił się. W końcu zachłysnął się wymiocinami. W ciele muzyka znaleziono ślady różnych substancji. Czy śmierć Hendriksa była wypadkiem? Wynikiem komplikacji po zażyciu zbyt dużej dawki środków nasennych? Jeszcze w latach 90. brytyjska policja wznowiła śledztwo w tej sprawie, ale nic nowego do sprawy ono nie wniosło.

Wykonawczynię "Piece of My Heart" znaleziono martwą 4 października 1970 r. w pokoju jednego z hollywoodzkich hoteli. Jako przyczynę śmierci Janis Joplin podano "zatrucie heroinowo-morfinowe w wyniku wstrzyknięcia nadmiernej dawki".
3 lipca 1971 r. w wannie, w wynajętym paryskim mieszkaniu, znaleziono ciało Jima Morrisona. Wokalista The Doors miał pomylić heroinę z kokainą i przedawkował. Tymczasem cztery lata temu media obiegła informacja, że Morrison miał umrzeć w toalecie jednego z klubów. Jego właściciel, bojąc się skandalu, polecił po cichu przenieść zwłoki muzyka do mieszkania. Jako oficjalną przyczynę śmierci poety rocka podano atak serca. Do dziś okoliczności śmierci frontmana The Doors są niejasne.

W 1994 r. do feralnej listy dopisano Kurta Cobaina. 5 kwietnia wokalistę, gitarzystę, kompozytora i autora tekstów grunge'owego zespołu Nirvana znaleziono z przestrzeloną głową. Przed śmiercią muzyk miał zażywać narkotyki i środki nasenne. Czy było to samobójstwo? Wielu w taką - oficjalną - wersję nie wierzy, bo jakim cudem człowiek ze śmiertelną, obezwładniającą natychmiast po wstrzyknięciu, dawką heroiny w żyłach, miałby włożyć sobie do ust lufę strzelby?

Łowcy sensacji i spiskowych teorii dziejów do "Klubu 27" oczywiście nie włączyli lidera nowofalowego, postpunkowego Joy Division. Ian Curtis był po prostu za młody. Kiedy 18 maja 1980 r. powiesił się, miał 23 lata. Brytyjski zespół z nagranym właśnie materiałem na drugą płytę - "Closer", szykował się do wielkiego skoku za ocean... W okolicznościach śmierci Curtisa raczej nie doszukiwano się sensacji. Wokalista walczył z epilepsją, a serce miał rozdarte między żoną a kochanką, o czym śpiewał w wielkim przeboju "Love Will Tear Us Apart" (Miłość nas rozdzieli), którego tytuł wyryto mu później na nagrobku.

Jak długo będzie żyła na internetowych portalach śmierć Amy Winehouse? Na pewno do chwili, gdy podane zostaną oficjalne wyniki badań toksykologicznych, które trwają od dwóch do czterech tygodni. Sekcja zwłok brytyjskiej wokalistki nie dała odpowiedzi, co zabiło artystkę.

Wiadomo, że Amy Winehouse od lat uzależniona była od narkotyków i alkoholu. Podobnie jak jej mąż, z którym to zrywała, to godziła się. W maju leczyła się w londyńskiej klinice Priory. Od lekarzy usłyszała: albo całkowite zerwanie z alkoholem, albo śmierć. Bodźcem do wyboru tego pierwszego miały być koncerty w Europie. Tymczasem na scenę w Belgradzie artystka wyszła tak pijana, że nie dała rady śpiewać. Trasę odwołano. Tym samym 30 lipca Amy Winehouse nie wystąpi w Bydgoszczy. Polskim fanom nie będzie dane posłuchać na żywo jej inspirowanych starym jazzem i soulem utworów z debiutanckiej płyty "Frank" z 2003 r., za którą nominowano ją do Brit Awards w kategorii najlepsza solowa artystka. Nie usłyszą przeboju "Rehab" (Odwyk) z albumu "Back to Black", który przyniósł artystce pięć statuetek Grammy.

Nie zobaczą wokalistki, która dorastała w utalentowanej muzycznie rodzinie, sama niezwykle muzykalna, ale też krnąbrna. Wyrzucona ze szkoły teatralnej za łamanie dyscypliny. Za to chyba najzdolniejsza absolwentka BRITT School - szkoły talentów, będącej marzeniem wszystkich śpiewających młodych Brytyjczyków. Stajni, w której szlifowały talent m.in. Adele Adkins, Duffy, Katie Melua, Anna Calvi.

W minioną sobotę rano do kiosków trafiło wydanie jednej z ogólnopolskich gazet. Akurat przedstawiano sylwetkę Amy Winehouse i przypomniano jak to trzy lata temu rzeźbiarz Marco Perego pokazał w nowojorskiej galerii instalację: Amy leży w kałuży krwi, z jabłkiem przy przestrzelonej czaszce. Tytuł pracy (wycenionej na 100 tys. dolarów) brzmiał: "Jedyna dobra gwiazda rocka to martwa gwiazda rocka".

"Winehouse (...) wciąż żyje" - głosiło ostatnie zdanie artykułu.
O 17.00 czasu polskiego, brytyjscy policjanci, zaalarmowani przez pogotowie ratunkowe, wkraczali do mieszkania 27-letniej divy soulu.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska