Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kazimierz Rubaszewski: Mocno wierzę w szczęście

Dariusz Chajewski 68 324 88 79 [email protected]
Kazimierz Rubaszewski, prokurator, długoletni rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze. Absolwent prawa Uniwersytetu Wrocławskiego. Żona Jolanta też jest prokuratorem.
Kazimierz Rubaszewski, prokurator, długoletni rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze. Absolwent prawa Uniwersytetu Wrocławskiego. Żona Jolanta też jest prokuratorem. Paweł Janczaruk
"Do przodu" - tak brzmi maksyma Kazimierza Rubaszewskiego, prokuratora, który w tym tygodniu odszedł na emeryturę. Dla dziennikarzy pan Kazimierz to wieloletni rzecznik prasowy prokuratury w Zielonej Górze.

A jak adwokaci. Nie, nie są znienawidzonymi rywalami prokuratorów. I jedni, i drudzy powinni być zawodowcami i konkurować tylko na sali sądowej. Poza nią animozje muszą być odkładane. Pożądany jest przepływ ludzi między zawodami prawniczymi. Może powinno być tak, jak w innych krajach, że sędziowanie jest ukoronowaniem wykonywania zawodu prawnika.

B jak babcie. Obie dożyły niemal setki. To niekoniecznie dobrze mu wróży, bo dziadkowie odchodzili szybko, około czterdziestki. Babcie to zapachy, ale przede wszystkim smaki, które wraz z żoną starają się odtwarzać na stole, przede wszystkim świątecznym. Te pierogi, gołąbki...

C jak córki. Obie fizycznie podobne do swoich mam, mentalnie do taty. Starsza jest artystką w Anglii, młodsza rozpoczęła właśnie studia prawnicze.

D jak dom. Miał być przede wszystkim taki ciepły, rodzinny. Udało się to marzenie zrealizować dopiero w 1993 roku. Wcześniej były klitki na rozmaitych blokowiskach oraz oczywiście kąty u rodziców i teściów.

E jak emocje. Uważa, że potrafi nad nimi zapanować. I jest przekonany, że to umiejętność wrodzona, nie da się jej wykształcić. Życie nauczyło go, że to bardzo przydatna cecha. Gdyby nie to, kilka razy w życiu...

F jak finanse. Jak szacuje, pół życia zajęła mu wieczna szarpanina z bilansem, stał się mistrzem ekonomiki gospodarstwa domowego. Zwłaszcza gdy po śmierci pierwszej żony został sam z dwojgiem dzieci. I dodaje, że dobre zarobki prokuratorów przed 1990 rokiem były mitem. Pensją mógł rywalizować najwyżej z niskokwalifikowanym robotnikiem.

G jak guz. Ma nadzieję, że w pojedynku z chorobą wygrywa. Rok po jego usunięciu nie ma przerzutów. To już jest sukces.

H jak humor. Uważa, że ten dobry mu dopisuje. Zresztą dziennikarzy zawsze "oswajał" dowcipem na dzień dobry.

I jak Izabela. Córka i...

J jak Jolanta. Żona. Zasadnicza, jak na prokuratorkę przystało. Kochana. I wspaniała w godzinach próby, jak choćby teraz, gdy on toczy z chorobą walkę o życie.

K jak Kresy. Także kochane. Województwo tarnopolskie. Jeździł tam, jeździ i będzie jeździł. Żałuje, że nie było mu dane odwiedzić rodzinnych stron w towarzystwie rodziców, dziadków. Ale ciągle w głowie kołaczą te opowieści. Bo i w tych ziemiach ojczystych jest fenomen, że dwa, trzy pokolenia po opuszczeniu tych stron sentyment jest tak mocny. I zawsze uderza go uroda tamtych okolic. Klimat, rzeźba, historia, a nawet zapach... Tam jest u siebie.

L jak lato. Ukochana pora roku. Lato to kąpiele w bagrach, czyli wyrobiskach w okolicy rodzinnego Konina Żagańskiego. Bo lato to dzieciństwo. Smak rozgrzanych słońcem jabłek. I cieszy się, że jeszcze kurczowo tych wszystkich lat nie liczy. Na to za wcześnie. I ma nadzieję, że jeszcze długo będzie za wcześnie.

Ł jak łzy. Ale to litera tylko dla niego.

M jak mama. Zmarła dwa lata temu, miała 90 lat. Często myśli o jej ciężkim życiu. Pierwszy mąż zginął podczas wojny, pod Berlinem, 8 maja 1945 roku. Z dwojgiem dzieci przeżyła wysiedlenia. Później jeszcze pojawił się on wraz z bratem. Była wspaniałą kobietą. Prosta, serdeczna, pracowita... Była dobrym człowiekiem.

N jak nauka. Nigdy nie był typem pracusia, ale został drugą osobą z rodzinnej wsi, która skończyła studia. Najpierw miała to być socjologia, ale najbliższa uczelnia kształcąca w tej dziedzinie była w Łodzi. Stąd Wrocław i prawo. Aplikacja w Żaganiu, egzamin prokuratorski i prokuratura. Później, od 1978 roku, Zielona Góra.
O jak optymizm. Jego maksyma brzmi: "Do przodu". Wierzy w przyszłość i potrzebną odrobinę szczęścia. Jego szczęścia. W końcu pasażerowie "Titanica" byli zdrowi i bogaci. Optymistom więcej się udaje.

P jak prokurator. I powołanie? Nie, bo z powołania to można zostać księdzem. Prawnik musi być zawodowcem. Znać dobrze swoje rzemiosło i jeszcze lepiej... życie. A niestety, życia na studiach nie uczą, a wiedza o nim sprawia, że możemy być dobrym prokuratorem, adwokatem, sędzią. Nie ma niczego gorszego i bardziej niebezpiecznego niż teoretyk w todze.

R jak radość. I tu przeprasza córki. Najbardziej cieszył się, gdy na świat przyszedł jego syn Arek. Niemal równo 40 lat temu. To było coś niewyobrażalnego.

S jak sprawiedliwość. Czy jest? Powinna być. Zgodnie z definicją, to taka sytuacja, gdy sprawca przestępstwa ponosi karę adekwatną do czynu, który popełnił. W prawie cywilnym - gdy dochodzący roszczeń otrzymuje to, co mu się należy. Niestety, nie ma sprawiedliwości ani bezwzględnej, ani ostatecznej, tak jak nie ma ostatecznych dowodów. Przyznaje, że często, a nawet bardzo często, miał wątpliwości. Podobnie jak poczucie bezsilności. Jako przykład podaje zabójstwo w Radomi. Był pewien, podobnie jak wszyscy współpracownicy, co do winy podejrzanego. Winę udało się udowodnić dopiero po 20 latach, gdy było możliwe badanie DNA.

T jak traktor. Dla niego był urządzeniem z kosmosu, symbolem absolutnej nowoczesności. Gdy w latach 50. do jego Konina Żagańskiego, do kółka rolniczego, przyjechał Ursus C25, ruszyły pielgrzymki z całej okolicy. To tak, jakby wylądował prom kosmiczny.

U jak ufność. Ufa ludziom i sądzi, że niewiele razy na tym się zawiódł. Niestety, tej wzajemnej ufności jest coraz mniej, a ona przecież mnoży się wraz z dzieleniem. Ludzie obdarzeni zaufaniem robią wszystko, by go nie zawieść.

W jak wojna. Całe dzieciństwo i młodość stały pod jej znakiem. Ojciec przeżył obie wojny, mama jedną... Ale i oni, i wszyscy znajomi oraz krewni w jakiś sposób zostali przez nią naznaczeni. I żeby pokazać, jak długo żyje, pan Kazimierz mówi: "Bo pan wie, ja pamiętam śmierć Stalina". Ojciec do końca życia wierzył, że wróci do siebie, na Kresy. Tak mniej więcej do roku 1970 wśród wszystkich panowało poczucie tymczasowości.

Z jak zdrowie. Jak jest ważne, wiedział już Kochanowski, gdy pisał, że uczymy się je cenić dopiero wówczas, gdy je tracimy. Natomiast o swoich problemach mówić nie chce. Bo przecież jest optymistą. I wierzy w swoje szczęście.

Ż jak żart. Słynie z opowiadania dowcipów. Jego ulubiony? Para Kowalskich postanowiła podciągnąć się kulturalnie i wybrać do opery. Wieczorowa kreacja, garnitur, muszka... Stoją w eleganckim gronie w kolejce do kasy. Mężczyzna przed nimi mówi do kasjerki: "Tristan i Izolda, dwa proszę". Gdy przychodzi kolej Kowalskiego, ten rzuca głosem światowca: "Ryszard i Regina, także dwa"...

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska