Wygraną w tym zakładzie była "pietruszka" - uniknięcie mało istotnego spóźnienia. Przegraną jest hekatomba na miarę tragedii narodowej, osierocone dzieci, utrata własnego życia, rozpacz rodzin, zniszczenie drogiego sprzętu i inne koszty. Przy tym ryzyko niepowodzenia jest duże, z czego piloci zdawali sobie sprawę - byli bowiem "najlepszymi z najlepszych". Byli też wcześniej ostrzegani przez fachowców z lotniska o trudnych warunkach pogodowych. Krążąc nad Smoleńskiem na własne oczy przekonali się, że rzeczywiście pogoda jest fatalna. Wiedzieli, co będzie jeśli popełnią błąd - profesjonaliści nie myślą bowiem tak jak dyletanci - "Jakoś to będzie".
A jednak dobrowolnie zdecydowali się na loterię, w której przegrać mogą wszystko, a wygrać niemal nic!
Decyzje na świecie
Psycholodzy od dawna analizują takie tragiczne decyzje. Zapadają one bowiem we wszystkich zakątkach globu. Polacy nie są tu wyjątkiem.
Jedną z najbardziej spektakularnych historii tego typu było wystrzelenie Challengera na orbitę w 1986r, który po 73 sekundach lotu eksplodował, zabijając całą załogę. Także wtedy decydenci wiedzieli o ryzyku - że prom jest uszkodzony i możliwa jest straszna katastrofa, mogli przesunąć start o kilkanaście godzin i wyeliminować usterkę, ale zdecydowali się zaryzykować.
Jak dochodzi do błędnej decyzji?
W oparciu o analizę takich przypadków psycholodzy odkryli "syndrom grupowego myślenia". Pojawia się ono, gdy zamknięta grupa wybitnych fachowców musi podjąć odpowiedzialną decyzję w krótkim czasie, wie że istnieje duże ryzyko i jest pod silną presją okoliczności. W takich sytuacjach decydenci przeżywają lęk przed popełnieniem błędu, który uruchamia irracjonalne mechanizmy psychologiczne.
Jak myślą ludzie w takich sytuacjach? Przede wszystkim próbują zmniejszyć swój lęk, odwołując się do swoich kompetencji: "Jest ryzyko, ale przecież jesteśmy świetnymi fachowcami! Wiele razy już poradziliśmy sobie w gorszych warunkach! Za pół godziny będziemy sobie gratulować świetnego lądowania. W końcu jesteśmy najlepsi z najlepszych." Dobrych fachowców niestety często dotyka tak zwana "iluzja własnej nieomylności".
Drugą cechą grupowego myślenia jest to, że decydenci odcinają się od informacji z zewnątrz - dyskutują tylko w swoim gronie. Samych siebie oceniają bowiem jako najbardziej kompetentnych i najlepiej rozeznanych w sytuacji w danym momencie. Tak postąpili też polscy piloci - przestali się komunikować z lotniskiem.
Trzeci problem to przekleństwo konsekwencji. Piloci byli wcześniej ostrzegani o warunkach w Smoleńsku i już wtedy zdecydowali o tym, że "Zaryzykujemy. Mimo wszystko lecimy tam." Gdy byli jeszcze daleko, taka decyzja wydaje się sensowna. Podjęcie tego pierwszego ryzyka sprawia jednak, że potem trudniej się z niego wycofać. Rozsądni ludzie uważają bowiem często, że należy być konsekwentnym a nie zmieniać decyzji "jak chorągiewka na wietrze" - "Jeśli powiedziałeś A musisz powiedzieć B".
Wszystko to ostatecznie doprowadziło do tragedii.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?