Czy w niemieckim banku na Rynku, spalonym przez Armię Czerwoną w 1945 r., był jeden sejf, czy dwa? Tego nie udało się nam jeszcze rozwikłać.
- Ponoć w banku stały dwa sejfy - sugeruje Adam Morawietz z kamienicy w Rynku. - Jeden wzięli Ruskie zaraz jak weszli w 1945 r., ale nie mogli go otworzyć. Wiem, bo rozmawiałem z jednym dziadkiem.
Po pierwszej publikacji w "GL" o sejfie odezwał się mieszkający w Wielkiej Wsi koło Kargowej Andrzej Siankowski. - Był drugi sejf, a w nim złoto - zakomunikował. Pojechaliśmy pogadać.
- Jeszcze dziś rano dzwoniłem do ojca, ale nagle o wszystkim "zapomniał" - ciągnie Siankowski. Pozostaje zatem to, co zapamiętał z wcześniejszych opowieści. - Wtedy, w 1945 r., w mieście jeszcze siedzieli Ruskie. Komendanturę mieli tam, gdzie siedziba Regionu Kozła. Ich dowódcą był Mongoł, na koniu potrafił wjechać nawet na schody. Wszędzie węszył. I był też jeden Polak, nazwisko K. (do wiadomości redakcji), który również wciskał się gdzie tylko można i kombinował. Chyba od tego Mongoła dowiedział się o drugim sejfie. No to ojciec i ten Pachołków, który był ślusarzem znaleźli sejf. Rozpruli go. Okazało się, że w środku były 20-dolarówki w złocie.
Więcej przeczytasz w "Tygodniku Zielonogórskim", wydanie z 28/29 lipca.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?