Krewki dziadek ma 76 lat i na dniach miał brać ślub ze znacznie młodszą narzeczoną. - Chcieliśmy ułożyć sobie życie - rozpacza panna młoda.
Dobrochów to cicha i spokojna wieś, położona z daleka od głównych dróg. Ludzie opowiadają, że rodzice Łukasza od maleńkości nie chcieli się nim opiekować. Zlitował się dziadek Eugeniusz, przygarnął chłopaka. Wnuk wydoroślał, znalazł kobietę, ma z nią dwójkę dzieci - dwuletnią Weronikę i czteroletniego Maciusia.
- To dziadek kupował tej rodzinie jedzenie, płacił za wszystko. Przedtem mieszkali w pokoiku naprzeciw jego domu, ale nie płacili za prąd, więc odcięli. Wtedy wpuścił ich do swojej chałupy, co prawda niedużej, ale sam zostawił sobie pokój, a młodzi zajmowali resztę - opowiada Dawid.
Dostał w twarz
Cudów nie ma - pełnej zgody nigdy nie było, ale dwa miesiące temu dziadek Eugeniusz postanowił ułożyć sobie życie z nową kobietą. Krysia pochodzi z tej samej wsi i jest o 20 lat młodsza od niego. Sprawa była poważna, bo planowali ślub, składali już dokumenty. Młodym to było nie w smak. Martwili się, że jak dziadek weźmie sobie żonę, to będą mieli konkurenta, będzie dla nich mniej grosza, a może jeszcze "nowa baba" wygryzie ich z domu. Zaczęły się kłótnie.
W ostatni poniedziałek Łukasz był w pracy. Dziadek zażądał od Martyny, konkubiny Łukasza, żeby mu dała papiery własności domu, które jakiś czas temu powierzył młodym na przechowanie. Martyna stanęła okoniem. Rozpętała się kłótnia. - Dziadek dostał w twarz od Martyny, oddał jej i zaczęli się tłuc. Potem zamknęła się w swoim pokoju wraz z koleżanką i dziećmi - opowiada Krysia.
Siekiera w ruch
- Oddaj papiery ty... - krzyczał dziadek i zaczął rąbać siekierą drzwi. Potem zrezygnował i poszedł na tyły domu. Tam podpalił dach. Kiedy gryzący dym wdarł się do pokoju, obie kobiety i dzieci próbowały uciec, ale uszkodzone od siekiery drzwi nie chciały się otworzyć. Wtedy wyskoczyli przez okno. Nikomu nic się nie stało, wezwani przez sąsiadów strażacy szybko ugasili ogień.
- Straty to prawie 20 tys. zł, teraz nie ma połowy dachu, jak zacznie padać, zaleje wszystko. Będę musiał sam naprawić, bo nie ma pieniędzy - podkreśla Łukasz. Opowiada, że dziadek tylko z pozoru jest cichy i dobry. - Gonił mnie z siekierą, a ja mu nieraz ratowałem życie, bo cierpi na padaczkę - mówi wnuk.
Z ofiary przestępca
Znajomi dziadka Eugeniusza twierdzą, że to on jest ofiarą, bo opłaca młodym wszystko, a oni go poniewierają, biją nawet. - Ostatnio miał złożyć doniesienie na policję, że wnuk się nad nim znęca. Ale zwlekał, bo nie chciał nikogo krzywdzić. Teraz z ofiary zrobili z niego przestępcę - opowiada Janek.
- Sam nas zaprosił do swojego domu, dopóki babcia żyła, było spokojnie. A teraz pobił moją żonę, chciał spalić moje dzieci. To ja jestem ofiarą, a nie dziadek - mówi zdenerwowany Łukasz. - To przeze mnie - wyznaje łamiącym się głosem Krysia. - Odkąd weszłam do tego domu, zaczęły się awantury. Po tym zdarzeniu wróciłam do mamy.
Chcą go załatwić
- Ja mieszkam w tym domu od urodzenia, jak przeszkadzam dziadkowi, to mógł mnie wymeldować - uważa Łukasz. - A tu nie daje mi żyć. W końcu ja się zmieniłem na lepsze. Kiedyś piłem, teraz nie piję, znalazłem pracę w Żarach. A Krysia mi nie przeszkadza, to jego wybór.
Strażacy ugasili pożar, a policjanci zabrali dziadka na dołek. Miał 0,4 promila alkoholu. Postawiono mu zarzut umyślnego podpalenia, grozi za to do 10 lat więzienia. - Ile wypił? Może jedno piwo - zastanawia się Janek. - A teraz chcą go załatwić, bo chciał z wnukiem zrobić porządek.
W czwartek żarski sąd aresztował Eugeniusza na dwa miesiące. - Nie mam nic do powiedzenia - stwierdza, kiedy na korytarzu sądu pytamy, dlaczego podpalił dom.
Janczo Todorow
0 68 363 44 99
[email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?