Kiermasz z tanim obuwiem i odzieżą stanął 22 lutego. Ustawiła go firma ze Złotoryi. Od razu wywołała gwałtowny protest miejscowych kupców. Obawiali się oni taniej konkurencji. Zorganizowana 5 marca publiczna debata kupców z władzami gminy nic nie dała. Kiermasz stał bowiem na prywatnym terenie, gmina nie ma prawa zakazać mu działalności. Za każdy dzień właściciel kiermaszu płacił gminie 515 zł opłaty targowej. Powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Myśliborzu nakazał rozebrać halę handlową, bo dopatrzył się uchybień formalnych. Inspektor nie zdołał jednak wyegzekwować tej decyzji, bo kiermasz sam się zwinął. Skończyła się umowa na dzierżawę terenu.
Kupcom ulżyło
- Kiermasz odbierał klientów. Ogólnie kupcom idzie ciężko, dobija ich wysoki ZUS i inne koszty. Dlatego część zamyka stoiska i wyjeżdża do pracy za granicą - mówi Jan Garbacz, kupiec z targowiska. Inna właścicielka stoiska przyznaje, że omal nie zamknęła interesu. - Kiermasz omal mnie nie dobił, bo sprzedaż mocno mi spadła. Zwłaszcza na początku czerwca, gdy na kiermaszu była wyprzedaż - przyznaje kobieta.
Inny problem ma pani Irena. - Kupiłam mnóstwo tanich ciuchów, teraz farbują i rozciągają się, a nie ma gdzie złożyć reklamacji - mówi.
Może wrócę
Kupcy obawiają się, że jesienią wielki kiermasz wróci do centrum Dębna. - Nie wykluczam tego. Jednak zawczasu załatwię wszystkie formalności, żeby nie było kłopotów. Wielkiego biznesu w Dębnie nie zrobiłem, bo koszty placowego były bardzo wysokie - powiedział nam Marek Dziekan, właściciel kiermaszu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?