MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Julita Macur: - Może kiedyś jeszcze strzelę dziesiatkę

Artur Matyszczyk
Julita Macur. Jedna z najwybitniejszych zawodniczek w historii polskiego strzelectwa. W 1975 w Bułgarii zdobyła srebrny medal mając zaledwie 16 lat. Potem także dwukrotnie zdobyła srebrny medal mistrzostw świata indywidualnie, w pistolecie pneumatycznym w 1983 roku i w 1994 w pistolecie sportowym, i raz w rywalizacji drużynowej. Trzykrotnie wygrała zawody Pucharu Świata.
Julita Macur. Jedna z najwybitniejszych zawodniczek w historii polskiego strzelectwa. W 1975 w Bułgarii zdobyła srebrny medal mając zaledwie 16 lat. Potem także dwukrotnie zdobyła srebrny medal mistrzostw świata indywidualnie, w pistolecie pneumatycznym w 1983 roku i w 1994 w pistolecie sportowym, i raz w rywalizacji drużynowej. Trzykrotnie wygrała zawody Pucharu Świata. fot. Bartłomiej Kudowicz
Rozmowa z Julitą Macur, byłą olimpijką, która zakończyła karierę.

- 36 lat startów, to imponujące dokonanie. Czemu po tylu latach w końcu zdecydowała się pani pożegnać z kibicami?- Zawsze przychodzi taki moment, w którym trzeba się wycofać. Wychodzę z założenia, że jeśli już coś się robi, to dobrze. A ja jeszcze pracuję. Nie da się pogodzić startów z obowiązkami zawodowymi.

- A gdzie pani zarabia na życie?- W zielonogórskim oddziale energetyki cieplnej. Zajmuję się ochroną środowiska.

- Tam strzelać nie trzeba?- Nie (uśmiech).

- Sylwia Bogacka stwierdziła, że w strzelectwie nie ma górnej granicy wieku, tylko dolna. Skąd bierze się długowieczność zawodników w tej dyscyplinie?- Kondycja fizyczna nie odgrywa tak znaczącej roli, jak choćby w gimnastyce czy lekkiej atletyce. Przy tarczy nie potrzeba zwinności. Liczy się celne oko, dobra technika i psychika. Mając 60 lat można pojechać na igrzyska, co niektórzy udowodnili.

- To może jednak za szybko ta rezygnacja?- Nie, nie. Ja już zdecydowałam. Nie mam czasu na sport.

- Startowała pani na igrzyskach w Barcelonie i Atlancie. Które mocniej wdarły się w pamięć?- Pierwsze. To było wielkie przeżycie. Udział w samym otwarciu, gdy tłumy patrzą na ciebie. Najpierw jesteś małym ludkiem, a potem rośniesz z dumy, że reprezentujesz swój kraj. To coś niepowtarzalnego. W Ameryce podobało mi się to, że wreszcie zobaczyłam, jak ten kraj wygląda. Zupełnie inna kultura.

- Ma pani w swoim dorobku mnóstwo medali. Czy kiedykolwiek udało się je zliczyć?- Tak naprawdę nigdy ich nie liczyłam. W związku z zakończeniem kariery pokusiłam się o podsumowanie. Wyszło mi, że trochę tytułów mam na koncie.

- A który z nich jest najbardziej cenny?- Z początku kariery na pewno medal mistrzostw Europy w Bułgarii. Stałam wtedy na podium pomiędzy dwiema bardzo utytułowanymi, wybitnymi wręcz reprezentantkami Związku Radzieckiego. Pamiętam, jedna z nich miała ponad 50 lat. A ja? W sumie 16-letnie dziecko. To było ogromne przeżycie. Z drugiej części kariery cenię sobie krążek z mistrzostw świata w Mediolanie. W latach 90. miałam kryzys formy. Już wtedy przymierzałam się do końca kariery. A jednak pokazałam, że warto wierzyć w sukcesy. Udowodniłam, że można się przełamać, odbić od dna. Takie doświadczenie przydaje się w życiu.

- Czy gdyby miała pani możliwość wyboru, to jeszcze raz tak samo pokierowała swoim życiem?- Z perspektywy doświadczeń powiem, że tak. Tyle wspomnień, pięknych wspomnień. Przeżyte emocje, odwiedzone kraje, to skarbnica, którą mało kto może się pochwalić. Myślę, że brakuje mi tylko medalu z igrzysk. To byłoby stuprocentowe ukoronowanie i wypełnienie kariery.

- Co teraz, po zakończeniu kariery? Praca chyba nie całkowicie wypełni pani życie?- Może jeszcze kiedyś sobie strzelę. Marzy mi się także napisanie książki na temat strzelectwa.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska