Irena Chodzińska z córką Moniką oglądają stare dokumenty
(fot. fot. Tomasz Gawałkiewicz)
To były najgłośniejsze urodziny w powojennych dziejach Zielonej Góry. W końcu jak tu nie świętować przekroczenia magicznej liczby mieszkańców?
Pamiętna 5.55
- Ja się nad tym nie zastanawiałem - śmieje się Irena Chodzińska. - Myślałam o porodzie, a nie o jakiś okrągłych liczbach. Co prawda, brat męża coś wspominał o 100-tysięcznym zielonogórzaninie, ale nie brałam tego poważnie. Zwłaszcza, że w szpitalu spędziłam prawie dwa tygodnie.
Pani Irena nie wyczuwała atmosfera oczekiwania. Ani kilka dni przed porodem, ani 4 lipca 1980 r. po 5.55, kiedy urodziła córkę. - Dopiero kilka godzin później poinformowano mnie, że Monika jest 100-tysięczną mieszkanką naszego miasta - wspomina. - I zaczęły się generalne porządki na oddziale, przychodzili goście i dziennikarze. O urodzinach Moniki krótko wspomniała nawet ogólnopolska "Trybuna Ludu".
Pod numerem 99 999. zapisano Marię, córkę państwa Ewy i Jędrzeja Bandurskich, a numer 100.001 przypadł Robertowi - synowi Marioli i Grzegorza Baksalarych.
Urok wspomnień
Uroczystość nadania imion w USC. Od lewej rodziny Bandurskich, Chodziński i Baksalarych
(fot. fot. Tomasz Gawałkiewicz)
W mieszkaniu państwa Chodzińskich oglądamy zdjęcia z tego czasu i dokumenty. Na honorowym miejscu na ścianie wisi zdjęcie fotoreportera "Gazety" Bronisława Bugla. Szczęśliwa mama spogląda na swoją córeczkę (prezentujemy je obok).
- A ten zegar stojący na szafie dostałam od prezydenta Stanisława Ostręgi - pokazuje Monika Chodzińska. Uroczystość odbyła się dwa tygodnie po urodzinach. 21 lipca władze zaprosiły trzy rodziny do Urzędu Stanu Cywilnego na uroczystość nadania imion. Impreza trochę przypominała kościelne chrzciny. - Z tego dnia została mi taka pamiątka - pani Monika pokazuje wielki dyplom nadania imienia. - Wisi w moim mieszkaniu.
A władza sporo wtedy naobiecywała. - Najcenniejsza była wręczona Monice książeczka mieszkaniowa z wkładem na M-2 - tłumaczy pani Irena. Z zastrzeżeniem, że można ja wykorzystać na cele mieszkaniowe po uzyskaniu pełnoletniości.
Walczymy o mieszkanie
Dokument nadający imię
Monika Chodzińska przypomniała sobie o obietnicach po 20 latach. I poprosiła prezydenta o zrealizowanie obietnicy sprzed lat. Początkowo uzyskała odpowiedź odmowną. Jednak po artykułach w "GL" prezydent Zygmunt Listowski zmienił zdanie.
- Sięgnęliśmy do materiałów źródłowych i faktycznie 20 lat temu padło takie zobowiązanie. Zachowaliśmy więc ciągłość decyzji - tłumaczył Listowski.
Miasto zaoferowało lokal w KTBS-ie. To było 7 lat temu.
- Wybrałam 30-metrową kawalerkę, bo nie stać mnie było na większe mieszkanie - mówi pani Monika. - Zapewniano mnie, że gdy powiększy się moja rodzina, to będę mogła zamienić je na większe.
Pani Monika od 10 lat jest ekspedientką w sklepie mięsnym. Na jesieni zamierza wziąć ślub. I poprosiła kolejnego prezydenta o zamianę mieszkania. Ten jednak odmówił.
A co zrobiłby były prezydent Listowski, dziś radny? - Mam mieszane uczucia - odpowiada. - Bo ile razy można kogoś wyróżniać, zwłaszcza, że dwupokojowych mieszkań brakuje. Z drugiej strony 100-tysięczna zielonogórzanka jest jedna. Ja chyba bym jej przydzielił większe mieszkanie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?