MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jazda obowiązkowa

DARIUSZ CHAJEWSKI
Zgodnie ze statystyką jesteśmy turystycznym zaściankiem, a do Winnego Grodu zagląda najwyżej pies z kulawą nogą. To wszystko dlatego, że wstydzimy się pochwalić turystyką... zakupową.

Wtorek, około południa. Do punktu informacji turystycznej przy ul. Kupieckiej przyszedł Szwed. Brał wszystko - broszury, mapy...
- Nie, nie zostaję na dłużej, przyjechałem tylko na dwie godziny - mówi. - Latem z rodziną i znajomymi zamierzam przejechać południowe Niemcy i Polskę. Teraz robię rekonesans.
Jak mu się podoba Zielona Góra? Na to jeszcze zbyt wcześnie. Usiądzie w domu, przejrzy foldery, poszpera w internecie, pomyśli...

Jazda obowiązkowa

Jarosław Wnorowski szefujący zielonogórskiemu centrum informacji i promocji turystyki wie doskonale, że gości, tak jak tego Szweda, trzeba do Zielonej Góry zaprosić, przyciągnąć. Dlatego cudzoziemiec otrzymał pakiet folderów - od sieci ścieżek rowerowych, przez spacer po mieście, po muzea i wędrówki po okolicy. Zobaczmy co zdaniem autorów foldera należy zobaczyć w mieście...? Po kolei jest to konkatedra, 800-letni cis, Wieża Głodowa, ratusz i rynek, kościół p.w. M.B. Częstochowskiej, fragment murów obronnych, filharmonia... I tak 18 punktów... Jak pokornie przyznają fachowcy od turystyki to zbyt mało, aby przytrzymać gości dłużej niż jeden dzień. Nawet jeśli do tego dodamy muzea, z których trzy znajdują się poza miastem.
- Gdybym miał ułożyć listę trzech szlagierów, które zazwyczaj polecam turystom, to byłyby to Wzgórze Winne, Muzeum Wina oraz skansen w Ochli, który moim zdaniem staje się coraz większą atrakcją - tłumaczy Wnorowski.

Ta jedna noc

Zgodnie z zasadami statystycy turystą określają jedynie osobę, która w mieście, regionie decyduje się przenocować. Lecz tak naprawdę nikt nie wie ilu takich turystów nas odwiedziło. Podobnie jak nie jest możliwe określenie iloma miejscami noclegowymi tak naprawdę dysponujemy. Oczywiście wiadomo, że są trzy hotele trzygwiazdkowe, kilka dwugwiazdowych, dom wycieczkowy... Jednak w mieście i najbliższej okolicy działa mnóstwo pokoi gościnnych i miejsc noclegowych, które nie mają prawa używać miana "hotel" lub "motel".
Czy mamy wystarczającą liczbę noclegów? Hotelarze zapewniają, że tak. Kłopoty mogą być jedynie podczas Winobrania i to nie za sprawą szturmujących nasz gród turystów, a raczej handlowców, którzy zjeżdżają z całej Polski, aby zarobić na winobraniowych gościach.

Atrakcja z rogatkami

Co zrobić - poza zapewnieniem noclegu - aby turyści u nas zostali. Przede wszystkim unikać podstawowego błędu większości średnich miast - przekonywania, że są atrakcją turystyczną tylko do... rogatek. Zielona Góra ma szansę zaistnieć jako baza wypadowa dla ludzi, którzy chcą poznać okoliczne jeziora, lasy, zabytki. Stąd informacja musi dotyczyć miasta, ale także regionu. Dlatego chwała pomysłowi Trójmiasta i włączania Zielonej Góry do idei budowy odrzańskiego szlaku turystycznego.
- Powinniśmy także wychodzić z propozycją do mieszkańców regionu - dodaje Wnorowski. - Proszę zwrócić uwagę jak u nas reklamuje się Zachodniopomorskie lub chociażby Nowa Sól. Przecież można ściągnąć do siebie mieszkańców Żar, Gubina, Międzyrzecza...
Jak? Przede wszystkim imprezami. Także tymi kulturalnymi. Do Zielonej Góry goście zjeżdżają na Winobranie, ale także na Lato Muz Wszelakich. Gdyby Tańczące Eurydyki były dostępne większej liczbie widzów... Marnujemy okazję jaką stwarzają imprezy sportowe - chociażby mecze żużlowe. Winniśmy starać się zatrzymać tych pięciominutowych gości na dłużej. Zmusić ich do zobaczenia czegoś więcej niż stadion przy ul. Wrocławskiej. Jednym z takich sposobów, sprawdzonych w innych krajach, są doskonale przygotowane miejskie szlaki turystyczne, które poprzez efektownie zrobione tablice informacyjne zmuszają do wędrówki. Innym znalezienia jakiegoś "gwoździa" turystycznego programu. Moim zdaniem ciągle nie wykorzystujemy winiarskich tradycji.

Jakiś pomysł

Informacje o naszych turystycznych ambicjach można znaleźć w każdej strategii rozwoju miasta, regionu. Szkoda, że nie ma po nich nawet śladu w biurach turystycznych. Zatelefonowaliśmy do kilku na Śląsku, gdyż tradycyjnie właśnie mieszkańcy tego regionu zjeżdżali w nasze okolice w poszukiwaniu wypoczynku. Od dawna nie było żadnej oferty, ba nawet informacji. Zielona Góra to tylko Winobranie i to znane raczej z poczty pantoflowej niż jakiejś akcji promocyjnej. Czy dałoby się zorganizować wycieczki do Winnego Grodu. W jednym z biur stwierdzono, że to jest nawet jakiś pomysł...
Czy jesteśmy zatem turystycznym zadupiem? Tylko statystycznie. Gdybyśmy sprawdzili ilu gości do nas codziennie przyjeżdża tak naprawdę wypadlibyśmy całkiem nieźle. Oto wystarczy spojrzeć na parkingi lub niemieckojęzyczne napisy w hipermarketach. Bo chyba tylko w Polsce turystyka tzw. zakupowa nie jest traktowana poważnie. Przecież ci goście zostawiają w Zielonej Górze euro i to całkiem poważne. Robią zakupy, idą do kosmetyczki, fryzjera, dentysty... W wielu zakładach Niemcy stanowią pokaźna część klientów.
Tylko my w idiotyczny sposób zachowujemy się tak, jakbyśmy się wstydzili tych turystów. Zamiast się wstydzić powinniśmy wyjść im naprzeciw i podpowiedzieć dlaczego warto przyjechać na zakupy do Zielonej Góry. I przy okazji pokazać, że Zielona Góra to nie tylko hipermarkety niemal w centrum miasta. Że między parkingiem i sklepową ladą jest piękne, historyczne, ciekawe i tętniące życiem miasto.
Tak robią nie tylko Paryż i Londyn, ale także... Łęknica.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska