MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ireneusz Wojewódzki: - To nie historia, to akcja polityczna

Dariusz Chajewski 0 68 324 88 79 [email protected]
Ireneusz Wojewódzki. 36 lat, doktor nauk humanistycznych, absolwent zielonogórskiej WSP, adiunkt w Instytucie Historii UZ, specjalizuje się w historii najnowszej.
Ireneusz Wojewódzki. 36 lat, doktor nauk humanistycznych, absolwent zielonogórskiej WSP, adiunkt w Instytucie Historii UZ, specjalizuje się w historii najnowszej. fot. Mariusz Kapała
Rozmowa z Ireneuszem Wojewódzkim, historykiem z Uniwersytetu Zielonogórskiego.

- To z winy Polaków Mołotow podpisał pamiętny pakt z Ribbentropem. Ba, polska dyplomacja była sprawcą wybuchu II wojny światowej. Oto rewelacje, którymi w ostatnich dniach uraczyli nas rosyjscy historycy. Czy wytrąciły pana z równowagi?
- Oczywiście. Myślę, że jak każdego polskiego historyka. To neguje cały dorobek historiografii polskiej i tzw. zachodniej.

- Czy potrafimy udowodnić, że było inaczej?
- Oczywiście. Mamy fakty, dowody potwierdzone zarówno w sowieckich, jak i niemieckich dokumentach. Te źródła pokazują sekwencję wydarzeń trwających od wiosny 1939 do końca sierpnia tego roku.

- Rosjanie pokazują całkiem inną sekwencję wydarzeń i inne dokumenty. Na zdjęciach widzimy ściskających się polskich i hitlerowskich dyplomatów.
- W historii zawsze jest miejsce na interpretację. Dla nas kluczowym faktem jest podpisanie niemiecko-sowieckiego porozumienia z 23 sierpnia, które ewidentnie przyniosło korzyść obu stronom, najbardziej agresywnym i najsilniejszym militarnie państwom ówczesnego świata. Odwrotnie polsko-niemiecka deklaracja o niestosowaniu przemocy, podpisana w styczniu 1934 r., była próbą normalizacji wzajemnych stosunków.

- Moskwa też twierdzi, że tylko się zabezpieczała.
- W przypadku paktu Ribbentrop - Mołotow trudno mówić o zabezpieczeniu, pamiętając o tajnym protokole dodatkowym, w którym znalazł się zapis o kolejnym rozbiorze Polski. To pokazuje rzeczywiste intencje sygnatariuszy układu i sytuację Polski, która znalazła się między młotem a kowadłem.

- Dziś Rosjanie tłumaczą, że Stalin nie chciał, ale musiał.
- Stalin realizował swój cel strategiczny - chciał rozmontować panujący w ówczesnej Europie ład wersalski. I tutaj udało mu się to zrobić rękami Hitlera. Konsekwencją paktu jest sowiecka agresja na Finlandię, zajęcie trzech republik nadbałtyckich, rumuńskiej Besarabii...

- Hitler też musiał? Przecież nie cierpiał Rosjan, bolszewików, Słowian...
- ... i tzw. żydokomuny. Na dodatek Rosja przeszkadzała mu w zdobyciu przestrzeni życiowej dla narodu niemieckiego. Dla niego był to jednak sojusz taktyczny. Rosja pełniła rolę straszaka i neutralizowała, w perspektywie zbliżającego się konfliktu z Polską, Francję i Anglię.

- W naszym mówieniu, pisaniu o II wojnie światowej ciągle więcej jest polityki niż historii. To chyba publicystyka?
- Polityka jest, niestety, zawsze obecna i nawet historycy nie są wolni od uprzedzeń, poglądów... A i jako nauka historia bywa podatna na manipulacje. To, co dzieje się w Rosji, ma dla mnie znamiona akcji politycznej na dużą skalę. I szytej grubymi nićmi. Wszystko jest tak drastycznie odmienne od ustaleń historyków polskich i zachodnich.

- Akcja polityczna? Po co? Czy Rosjanie chcą odsunąć od siebie odium nacji współwinnej rozpętania II wojny światowej?
- Po części tak. Ale widzę w tym także celowe przejaskrawienie, przerysowanie, zarówno dla użytku wewnętrznego, w celu skonsolidowania narodu, jak też dla użytku zewnętrznego. Chociażby, aby Putin mógł 1 września w Gdańsku pokazać ludzką twarz.

- Czyli?
- Przyznać łaskawie, że Polska jest ofiarą II wojny światowej. W innej sytuacji musiałby pójść dalej.

- Czy mówiąc o przeszłości, nie musimy zbyt często udowadniać, że nie jesteśmy wielbłądami? Że nie było polskich obozów koncentracyjnych, że nie jesteśmy współwinni Holocaustu, że nie spiskowaliśmy z Hitlerem?
- Drogą do tego jest tworzenie mieszanych komisji historyków, otwarte mówienie o przeszłości, konfrontowanie racji.

- Mamy taką komisję polsko-rosyjską...
- I w tym przypadku niewiele z tego wynika, chociaż są rosyjscy historycy, którzy nie podzielają wizji historii z ostatnich rewelacji. Rozbieżności dotyczące sierpniowego paktu są tak głębokie, że widać, iż za tym stoi zła wola. I gra polityczna.

- Powinniśmy protestować? Zarzuca nam się, że często w obronie naszej wizji przeszłości zachowujemy się histerycznie...
- Histeria pojawia się, gdy wkładamy w protest zbyt wiele emocji, a za mało rozsądku. Wygląda, jakby brakowało nam argumentów. Wzorem są dla mnie Czesi, których straty w dobie II wojny światowej, w porównaniu z naszymi, są nieporównywalne. Ale po udanym zamachu na protektora Czech i Moraw w 1942 r. spacyfikowano miejscowość Lidice. I dziś właśnie one są symbolem bezwzględności niemieckiego okupanta w Europie Środkowo-Wschodniej i wojennej traumy. Czesi natychmiast podjęli na Zachodzie rozległą akcję informacyjną, obejmująca także wysokie szczeble dyplomatyczne. Obecnie i my musimy spokojnie, ale wytrwale, podpierając się źródłami, prezentować naszą wizję historii i docierać z nią do szerokich kręgów opinii publicznej, także poza Polską. Stąd bardzo słuszna jest idea budowy w Polsce muzeum II wojny światowej.

- Jako historyk czeka pan niecierpliwie na to, co w Gdańsku powiedzą Putin i Merkel?
- Raczej jako obserwator sceny politycznej. Jako historyk czekam przede wszystkim na rzetelne opracowania. Bo trzeba odróżniać historię od wyników pracy... propagandystów.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska