Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ilja Bołdakow: - Mój krewny jest szamanem Rosji

Danuta Kuleszyńska
Ilja Bołdakow ma 22 lata, urodził się na Łotwie. Do Polski wraz z rodzicami przyjechał w 1986 r. Od 12 lat mieszkają w Wymiarkach. Mama jest Rosjanką, tata pochodzi znad Bajkału. Ilja studiuje geografię w Berlinie, uwielbia zmieniać miejsca.
Ilja Bołdakow ma 22 lata, urodził się na Łotwie. Do Polski wraz z rodzicami przyjechał w 1986 r. Od 12 lat mieszkają w Wymiarkach. Mama jest Rosjanką, tata pochodzi znad Bajkału. Ilja studiuje geografię w Berlinie, uwielbia zmieniać miejsca.
Rozmowa z Ilją Bołdakowem z Wymiarek, który zdobył nagrodę publiczności na Festiwalu Piosenki Rosyjskiej w Zielonej Górze.

- Spakowałeś plecak, gitarę wziąłeś pod pachę, opuściłeś hotel i...- ...i pojechałem na dworzec autobusowy, żeby wrócić do domu. A tu nagle komórka dzwoni. Przystawiam do ucha, a po drugiej stronie reżyser festiwalu: gdzie jesteś, szybko przyjeżdżaj do amfiteatru, będziesz śpiewał wieczorem. Myślę sobie, pewnie mają dziurę w programie i kogoś potrzebują. Przyjeżdżam i dowiaduję się, że to żadna dziura, tylko zdobyłem nagrodę publiczności. Całkiem mnie zamurowało, bo na nic nie liczyłem. Myślę, że nagroda publiczności jest ważniejsza od decyzji jurorów, bo w końcu śpiewa się dla ludzi, a nie dla garstki osób.

- Masz żal do jurorów, że nie docenili twojego talentu i nie nagrodzili żadnym samowarem? - Kompletnie nie mam w sobie takich uczuć. Jestem zadowolony, że mogłem wziąć udział w tym festiwalu, bo wykonawcy byli profesjonalistami, mieli świetne głosy. A ja znalazłem się tutaj przypadkowo. Jakby innej bajki. Na festiwalu była przeważnie muzyka pop, a ja takiej nie wykonuję, tylko robię to inaczej. Wychodzę z gitarą i śpiewam głosem, który jeszcze nie jest ustawiony. Mylę się, za każdym razem to wychodzi inaczej...Przy tym wszystkim staram się być naturalny.

- Chciałbyś zrobić wielką karierę i zostać gwiazdą estrady? - Na artystę estradowego to ja się nie nadaję, bo nie robię show. Nie umiałbym wyjść na scenę i mieć wszystkie ruchy przemyślane.
- Amfiteatr w Zielonej Górze to olbrzymia scena.
- Ale panuje tu jakaś dziwna atmosfera, że w ogóle nie odczuwa się stresu. Wiele razy podczas występów bałem się, ręka mi drżała, nie mogłem grać. A tu wychodzę i jest kompletny luz.

- Co cię skłoniło, żeby zaśpiewać na tym festiwalu?
- Czemu nie, mieszkam blisko, warto spróbować czegoś innego. Początkowo miałem tu wystąpić ze swoim zespołem "Akustic Projekt", ale organizatorzy zadecydowali, że jednak będę sam. Zrobiło mi się przykro, bo gram z chłopakami i chciałem, byśmy byli razem. Nawet się wahałem czy wystąpić, ale oni mnie namówili, żebym nie rezygnował. To świetni kumple z Żar: Przemek Urszulak, Sebastian Markulak, Krzysiek Stepek, Stasiu Ziemniewicz i Maniek. Studiuję w Berlinie, ale nie za bardzo lubię tam przebywać, więc cieszy mnie, że mam do czego wracać. Bo ja uwielbiam grać.

- A grasz na skrzypcach, fortepianie, gitarze...
- Na skrzypcach uczyłem się grać, choć wcale nie chciałem. Jak byłem mały, rodzice wysłali mnie do szkoły muzycznej, płakałem, bo nie chciałem iść na lekcje, w końcu rzuciłem skrzypce. Po latach zaciekawiła mnie gitara i tak już przy niej zostałem. Po drodze brałem jeszcze prywatne lekcje na pianinie.

- Jakie masz plany na życie?
- Nie mam pojęcia co będę robił. Nie mieć planów, to najgorsze co może być. Wiem, że muzyka mnie interesuje, ale już na przykład studia w Berlinie wcale. Ciągle szukam swojej drogi i dalej nie wiem...

- Twoja oryginalna azjatycka uroda pomaga ci w tym życiu, czy raczej przeszkadza?
- Ludzie zwracają na mnie uwagę, zwłaszcza w Polsce, bo w Berlinie nie rzucam się w oczy, gdyż takich jak ja jest tam mnóstwo. Wywodzę się z narodu Buriaty, który zamieszkuje rejon Bajkału. Żyją bardzo naturalnie, trudnią się pasterstwem, ale ogólnie to są lenie (śmiech). Nie uznają poniedziałków, sobót, czy niedziel, bo u nich nie ma takiego podziału. Jest tylko dzień za dniem, a wszystkie podobne do siebie. To taki zacofany naród, ale szczęśliwy. Pomału jednak z Japonii dociera do nich cywilizacja.

- Może tam jest twoje miejsce na ziemi?
- Bardzo mi się tam podoba i latem z grupą jedziemy koleją transsyberyjską w moje rodzinne strony. Trzy lata temu też tam byłem. Dziadkowie mieszkają w małej wiosce, dojeżdża się polną drogą, dużo kurzu, chałupki są drewniane, nie ma prądu, ze dwa sklepy...Dziko, do wszystkiego daleko. Fajnie tam pojechać, bo to taka odnowa biologiczna, jest zupełnie inna energia, ludzie wierzą w bożki, zabobony, w magię. A religią jest szamanizm. Niedawno był u mnie w domu główny szaman Rosji. To mój daleki krewny.

- Dziękuję

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska