33-letni Ilhan R. do sądu został dowieziony z celi aresztu śledczego (rozprawa odbyła się we wtorek, 19 grudnia).
Ilhan jest niewysokim mężczyzną, drobnej budowy ciała. Na pierwszy rzut oka nie wygląda na groźnego przestępcę. Na sali sądowej zachowywał się tak, jakby wyszukiwał na niej wzrokiem swoich bliskich.
Mężczyzna oskarżony jest o handel ludźmi. Ilhan podejrzany jest o porwanie i zmuszanie do prostytucji pewnej warszawianki. Co więcej, miał też gwałcić kobietę.
33-latek ukrywał się przez siedem lat. Dopiero niedawno został zatrzymany i oskarżony. Prokurator wniósł jednak o wyłączenie jawności rozprawy tak, aby odbywała się ona bez udziału mediów.
Początek dramatu Beaty z Warszawy
Wszystko zaczęło się w lipcu 2005 r. w Warszawie. To wtedy Ilhan R. wraz z dwoma nieustalonymi osobami porwał Beatę Ś. Mężczyźni siłą wciągnęli kobietę do samochodu, zabrali jej telefon komórkowy i grożąc śmiercią wywieźli do motelu w Żarkach Wielkich. Po przyjeździe do motelu kobieta została zaciągnięta do jednego z pokoi. Tam została zgwałcona przez wówczas 21-letniego mężczyzny. Tak zaczął się horror kobiety.
Żarska prokuratura ustaliła, że Beata była codziennie wysyłana na ulicę. Musiała prostytuować się z kierowcami i nie tylko. Organizowano jej też spotkania z klientami w pokojach. Opłata za pokój na czas spotkania z klientem wynosiła 10 euro.
Za usługi kobieta inkasowała od klientów kwotę do 100 zł. Wszystkie pieniądze miał zabierać jej Ilhan R., który dzięki temu zarobił kwotę nie mniejszą niż 200 tys. zł. Mężczyzna wielokrotnie również miał gwałcić kobietę.
Tak działo się od lipca 2005 r. do lutego 2006 r. Jak ustaliła prokuratura, Beata w końcu nie wytrzymała. O pomoc w ucieczce z Żarek Wielkich poprosiła jednego z klientów. Mężczyzna zawiózł kobietę na dworzec PKP, dzięki czemu udało się jej uciec do domu. Z czasem ruszyło śledztwo. Ilhan przez wiele lat był poszukiwany. Proces mógł ruszyć dopiero po jego zatrzymaniu. A przypomnijmy: mężczyzna poszukiwany był przez 7 lat.
33-latek podczas przesłuchań przed prokuratorem nie przyznał się do stawianych mu zarzutów. Jego wersja wydarzeń jest zupełnie inna, niż wersja Beaty. Mężczyzna zapewnia, że nie doszło do porwania, bo Beata sama pojechała z nim do Żarek Wielkich. Mężczyzna zeznawał też, że Beata nie była zmuszana do prostytuowania się. Nie kierowano też wobec niej żadnych gróźb, a na wyjście na ulicę zgodziła się dobrowolnie.
Zobacz też: Detektyw Krzysztof Rutkowski i jego pracownicy próbują ustalić sprawców zuchwałej kradzieży pojazdów w Białymstoku
Przeczytaj też: **Ojciec porwał dzieci. Szuka ich policja, Interpol, Itaka i detektyw Krzysztof Rutkowski**
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?