ASTROENERGY WARTA GORZÓW WLKP. – LECHIA ZIELONA GÓRA 1:3 (1:0)
- Bramki: Ufir (30) – Surożyński 3 (52, 57, 64).
- AstroEnergy Warta: Smug – Majerczyk, Bielawski, Przybylski (od 65 min Micek) – Duda (od 76 min Marchel), Lewandowski, Trepczyński (od 80 min Jachno), Gardzielewicz, Kaczorowski (od 65 min Wachowiak) – Ufir, Walków (od 65 min Krauz).
- Lechia: Fabisiak – Sylwestrzak, Ostrowski, Tumala (od 46 min Babij) – Embalo (od 80 min Kołodenny), Strzelecki, Dzidek (od 80 min Wędzelewski), Zientarski – Loboda (od 87 min Rzeźnik), Mycan (od 90 min Mwinyi), Surożyński.
- Żółte kartki: Majerczyk, Bielawski.
- Sędziował: Szymon Lizak z Poznania.
- Widzów: 200.
Biegali w strugach deszczu
Zielonogórzanie nie mają szczęścia do pogody, gdy przyjeżdżają do Gorzowa na derbowy mecz z Wartą. W listopadzie ubiegłego roku musieli zawrócić do domów z powodu obfitych opadów śniegu, a w sobotę przyszło im grać w strugach deszczu.
Gospodarze wystawili taki sam skład, jak tydzień wcześniej w zwycięskim pojedynku w Częstochowie. Mieli nawet jednego człowieka więcej – trenera Mateusza Konefała, który po czerwonej kartce we Wrocławiu, przesiedzeniu dwóch spotkań na trybunach i zapłaceniu 500 zł kary wrócił na swoje miejsce w kwadracie dla szkoleniowca.
Grała Lechia, ale trafiła Warta
W pierwszej połowie zdecydowanie więcej z gry mieli goście. Dłużej utrzymywali się przy piłce, często gościli z nią na połowie warciarzy. W 8 min, po strzale Mateusza Surożyńskiego z 12 metrów, futbolówka otarła się o zewnętrzną część słupka miejscowych. Trzy minuty później Gibi Emobolo główkował z bliska po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, lecz chybił celu.
Gdy wydawało się, że gol dla przyjezdnych jest tylko kwestią czasu, prowadzenie objęli niespodziewanie bordowo-granatowi. W 30 min Igor Lewandowski dośrodkował z rzutu wolnego z prawej strony boiska, a piłkę na przedpolu Lechii niemal równocześnie trącili Dawid Ufir i obrońca gości Radosław Sylwestrzak. Wolno tocząca się futbolówka przekroczyła linię bramkową, zaś sędziowie zaliczyli gola napastnikowi Warty.
W drugiej minucie doliczonego czasu gry mógł wyrównać Emolo, ale tym razem po jego celnym strzale głową znakomicie interweniował Dawid Smug, przenosząc piłkę nad poprzeczką.
Show Surożyńskiego
Po zmianie stron boiska lechiści od początku ruszyli do szturmu i błyskawicznie dopięli swego. W 52 min, po zagraniu Przemysława Mycana, w futbolówkę nie trafił Piotr Majerczyk i Surożyński znalazł się „sam na sam” ze Smugiem. Pokonał go płaskim uderzeniem w dalszy róg bramki. Pięć minut później zielonogórzanie prowadzili już 2:1. Po centrze z kornera na przedpolu gorzowian powstało spore zamieszanie, w którym ponownie najprzytomniej zachował się Surożyński. Uderzył z kilku metrów w górny róg bramki, nie dając Smugowi żadnych szans na skuteczną interwencję. Napastnik Lechii skompletował hat tricka w 64 min, bez problemów trafiając z pola bramkowego po indywidualnej akcji i płaskim podaniu Rafała Dzidka z prawej strony boiska.
Po przyjęciu trzech potężnych ciosów warciarze już się nie podnieśli. Mimo wprowadzenia do gry pięciu świeżych zawodników ani razu nie zagrozili poważnie „świątyni” Wojciecha Fabisiaka. A syci zielonogórzanie już tylko spokojnie pilnowali do ostatniego gwizdka sędziego korzystnego dla siebie wyniku.
Czytaj również:
Hit w 1/8 finału lubuskiego Pucharu Polski. Lechia Zielona Góra zagra z Cariną Gubin
Wojciech Łobodziński, trener Arki Gdynia: Karny był ewidentny
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?