[galeria_glowna]
Smażenie powideł ze śliwek było główną atrakcją dzisiejszego festynu w skansenie w Mniszkach. Około dwóch tysięcy gości mogło skosztować tego smakołyku. Niektórzy podchodzili po kilka razy do ogromnych kotłów, w których Violetta Pokrywka z koleżankami mieszały drewnianymi chochlami.
- Trzeba wciąż mieszać, żeby się nie przypaliły. Robimy to od dwóch tygodni - mówili.
Gospodynie zużyły tonę owoców. Przyrządziły z nich około 300 kg powideł, przysmaku starczyło więc dla wszystkich łasuchów. Długa kolejka ustawiła się przy ogromnej patelni, na której Dorota Mamet smażyła racuchy. - Bo powidła najlepsze są z racuchami - mówiła Anna Rutkowska.
Kultywują dawne zwyczaje
Wianuszek mieszczuchów oblegał wiklinowy domek z przetworami. Największym wzięciem cieszyły się właśnie powidła oraz sok z hryćki, czyli z czarnego bzu. - Miał być dżem z dyń, ale w tym roku dynie nie wyrosły - rozkładały ręce - gospodynie.
Kolejnymi atrakcjami były pokazy rzemieślników. M.in. tkaczki, kowala i garncarza. Goście bawili się przy piosenkach młodych wokalistów z domu kultury. Zwiedzali też skansen, w którym zgromadzono dawne sprzęty rolnicze i zrekonstruowano warsztaty wiejskich rzemieślników.
- Od kilku lat promujemy zanikające profesje i tradycje ludowe. Z każdym rokiem mamy coraz więcej gości - mówi Jacek Kaczmarek, który kieruje skansenem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?