Wystarczy po 16.00 odwiedzić okolice popularnych ogrodów. Im większy i bardziej rozległy, tym więcej ,,znaków dymnych''. W środę na działkach przy ul. Szarych Szeregów wypatrzyliśmy przynajmniej cztery ogniska. Przy dobrych wiatrach dym szedł w stronę pól. Przy złych - leciał na pobliskie bloki.
Różnie to bywa
Jadwiga Święcich, która szefuje ogrodowi Weteran przyznaje: marzec to czas, gdy właściciele działek biorą się za porządki. - Na naszym ogrodzie jest porządek. Każdy wie, że odpady roślinne i tylko i wyłącznie je, można palić od połowy października do połowy kwietnia.
Gdy kończy się czas dozwolonych spalań, ustawiamy kontener na odpady. Owszem, trochę to kosztuje, ale jest porządek - mówi J. Święcich. Jednak pani prezes przyznaje: nie za wszystkich może ręczyć, bo są i tacy działkowicze, którzy pozbywają się śmieci inaczej.
Pierwszy sposób: spalanie wszystkiego, nie tylko roślin. Czasami są to gumowane buty, stare szmaty, opakowania po środkach ochrony roślin, butelki. Dym z tego idzie wręcz czarny. Gryzie w oczy, w gardło.
Drugi sposób: wyrzucanie odpadów za płot. Nie bez powodu najbardziej zanieczyszczone miejsca w Gorzowie to okolice działek.
Od butelek po oponę
Kto nie wierzy, niech wybierze się na spacer np. w okolice rzeczki Srebrnej. Można też przejść się ul. Szarych Szeregów i skręcić w lewo przy blokach. Dojdziemy tędy do gruntowej drogi, prowadzącej do garaży. Jej pobocze to jedno, wielkie śmietnisko.
Przeglądamy odpady: butelki, opony, puszki, worki z badylami i liśćmi, opakowania po środkach ochrony roślin, opony, stare kafle, reklamówki z chwastami, opakowania foliowe po kiełbasach, reklamówki, worki, zepsute zabawki, stary grill, papiery po sadzonkach...
- Jak to jest, że ci działkowicze, to na swoich ogródeczkach mają porządek, aż błyszczy, a to, że za płotem burdel, już ich nie obchodzi. Potrafi taki bez skrywania się wyjść, wywalić worek i wrócić do ogrodu - komentuje pani Renata (nazwiska nie chce podać), która spaceruje tu z kundlem i przygląda się, jak reporter fotografuje śmieci.
- A po strażników pani dzwoniła? - pytamy. - A po co? Czy to coś da? - macha ręką i odchodzi w stronę pobliskich domków.
Po prostu zadzwoń
Strażnik Piotr Michalski zapewnia, że taka postawa to błąd. - W zeszłym roku wiele razy karaliśmy działkowiczów za spalanie śmieci albo wyrzucanie ich gdzieś za ogrodzenie. Były też kary za zbyt duże zadymienie. Ale żeby namierzyć takich działkowiczów, potrzebujemy sygnału od świadków - mówi P. Michalski.
Jak dać znać strażnikom? Wystarczy zadzwonić na numer 0 95 735 57 27.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?