Po meczu z mielczanami można wysnuć tylko jeden optymistyczny wniosek, dotyczący akademików: gorzej już na pewno nie zagrają. Bo sportowego dna sięgnęli w sobotę w swojej hali, bez walki oddając punkty innemu beniaminkowi superligi. - Taki występ nie przystaje profesjonalnej drużynie z ambicjami. Rzuciliśmy rywalom ręcznik - powiedział ze smutkiem trener AZS AWF Dariusz Molski.
Na siłę można by szukać usprawiedliwień beznadziejnej postawy gorzowian: rozstanie się z drużyną Marcina Skoczylasa (rozwiązał za porozumieniem stron kontrakt i wrócił do pierwszoligowego MTS Chrzanów), kontuzje kilku graczy po ostatnim pojedynku w Olsztynie, wreszcie niepewne organizacyjne i finansowe perspektywy sekcji. Ale to byłyby tylko tanie wymówki. Bo nasi okazali się dramatycznie słabi i nie zrobili nic, by triumfować w spotkaniu o przysłowiowe cztery punkty.
Niezłe w wykonaniu gospodarzy były tylko początkowe minuty. Po trafieniach Roberta Foglera i Krzysztofa Misiaczyka prowadzili po 180 sekundach 2:0. Ostatni raz - 4:3 - wygrywali w 5 min. Potem zaczął się koncert błędów akademików. Sześć razy stracili piłkę w ataku. Wojciech Gumiński i Władimir Huziejew nie wykorzystali rzutów karnych. W czystych sytuacjach na kole przestrzelili Arkadiusz Bosy (dwukrotnie) i Paweł Kaniowski. Bramkarz Luchien Zwiers nie potrafił obronić żadnego rzutu rywali. Jakby mało było tych nieszczęść, grając w liczebnej przewadze nie zdobyli żadnego gola, a sami stracili... aż trzy! Trzybramkowe prowadzenie stalowców do przerwy było w tej sytuacji najniższą karą, jaką gospodarze zapłacili za swą fatalną postawę.
Losy spotkania zostały ostatecznie rozstrzygnięte w pierwszych siedmiu minutach po zmianie stron. Nasi stracili sześć goli z rzędu (!) i na tablicy pojawił się rezultat 14:23. W 48 min przewaga gości wzrosła do rekordowych w całym pojedynku rozmiarów 14 bramek (31:17). Nie mogło być inaczej, bo gorzowianie - grając ze spuszczonymi głowami i rękami - strzelili przez 19 minut (łącznie z pierwszą połową) zaledwie trzy bramki. Na nic zdał się zryw akademików w końcówce meczu, skutkujący zmniejszeniem strat do ośmiu trafień (26:34 i 27:35 w 59 min). Mielczanie triumfowali z uśmiechem na ustach, już długo przed ostatnimi gwizdkami sędziów przybijając sobie triumfalne piątki.
"Nic się nie stało! AZS nic się nie stało!" - skandowali członkowie gorzowskiego klubu kibica. Czy rzeczywiście nic się nie stało?
AZS AWF GORZÓW - STAL MIELEC 27:36 (14:17)
AZS AWF: Zwiers, Wasilek - Huziejew i Fogler po 5, Misiaczyk 4, Bosy, Tomczak i Kliszczyk po 3, Śramkiewicz, Gumiński, Stupiński i Jagła po 1, Kaniowski, Krzyżanowski.
BRW STAL: Wolański, Lipka - Babicz 7, Albin i Szpera po 6, Sobut 5, Chodara 4, Wilk i Basiak po 3, Kubisztal 2.
Kary: 10 min - 10 min.
Sędziowali: Krzysztof Musiał (Ozimek) i Andrzej Szynklarz (Opole).
Widzów 600.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?